"Zdejmij mundur, przeproś matkę". Po zmianie władzy policjanci powinni być rozliczeni jak politycy
- 17 września policjanci w Toruniu skuli kajdankami 17–letnią dziewczynę
- Nastolatka napisała kredą na chodniku hasła w obronie znieważanych osób LGBT i przeciwko przestępczości seksualnej księży wobec dzieci
- Rzeczony chodnik znajdował się na rynku w pobliżu świątyni rzymskokatolickiej
- Dziewczynie postawiono zarzuty z artykułu 63. Kodeksu wykroczeń
"Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny".
W demokracji policja ściga przestępców seksualnych w sutannach – w demokraturze ściga dzieci, które sprzeciwiają się ich bezkarności. W demokracji policja chroni mniejszości – w demokraturze urządza łapanki na osoby LGBT. W demokracji policja ochrania pokojowe protesty – w demokraturze rozbija je na partyjne zlecenie.
Doszliśmy do etapu, gdy na widok funkcjonariusza niepokój odczuwają także osoby, które prawa nie łamią. Spotykając kogoś w mundurze policjanta nie wiesz bowiem, czy trafisz na normalnego człowieka, czy na agresywnego ochroniarza przywilejów partii i kleru.
Ostatnie 7 lat na wielu przykładach pokazało, że ci ostatni, korzystając z państwowego monopolu na przemoc, stworzyli z rządzącymi klan, który prześladuje nieprawomyślnych, a czasem nawet przypadkowych ludzi.
Zła – dla nich – wiadomość brzmi: ta patologiczna symbioza się skończy. Władza się zmieni – to tylko kwestia czasu. Demokratyczna opozycja zapowiada, że nie odpuści niszczenia państwa, wpychania Polski w galopującą inflację, deptania Konstytucji, odbierania praw kobietom. Jednak pociągnięci do odpowiedzialności powinni być nie tylko politycy, którzy tym dyrygują, ale i funkcjonariusze resortów siłowych, którzy łamią prawo w służbie partii i kleru.
Tak, chodzi o tych, którzy wloką dziecko do radiowozu za sprzeciwianie się pedofilii kleru. O tych, którzy de facto kneblują protestujących przeciwko rządowi, gdy odbierają im nagłośnienie. I o tych, którzy z powodów politycznych nękają obywatelki i obywateli pod byle pretekstem, ciągają ich po sądach, hańbiąc mundur i występując przeciwko własnemu społeczeństwu.
A także o wielu innych – w tym o potencjalnego mordercę ze służb, który potrącił samochodem uczestniczki Strajku Kobiet, ale znalazł się pod parasolem ochronnym ministra-prokuratora Zbigniewa Ziobry.
Gdy kurz opadnie, trzeba odsiać funkcjonariuszy, którzy bronią prawa, od tych, którzy działają w interesie partyjniaków lub kleru. I nie ma znaczenia, czy łamali przepisy, bo dostali nielegalny rozkaz (mają prawny obowiązek mu się sprzeciwić!) czy są służalczy z własnej inicjatywy.
Nadużycie uprawnień musi być ukarane – to kwestia instynktu samozachowawczego społeczeństwa.
Policjant ma być policjantem, a nie płatnym narzędziem umacniania demokratury. Jeśli ma ciągoty do tego drugiego, niech się zapisze do partii rządzącej lub wstąpi do seminarium (chętnych jest coraz mniej, miejsce się znajdzie). I nie ma również znaczenia, czy ma kredyty, wydatki czy inne zobowiązania. Wszyscy je mają.
Przeobrażenie się w kościelne ZOMO to wybór. Można też wybrać bycie przyzwoitym.