Oto rosyjskie wojsko, druga armia świata. "Dramat, kompromitacja. Pobłądziliśmy w ocenie"
Każdego dnia internet zalewają nagrania ze świeżo zmobilizowanymi Rosjanami, na których widać jeden wielki dramat.
Widzieliśmy już wiele takich, na których pijani poborowi jadą na wojnę. Jak dostają zardzewiałe kałasznikowy i niezdatny do użytku sprzęt wojskowy. Jak otrzymują instrukcje, że praktycznie sami muszą sobie wszystko kupić za własne pieniądze, a instruktaż na temat tamponów był istnym hitem.
Można się śmiać, ale czy tak ma wyglądać druga armia świata? Wojna w Ukrainie pokazała wiele rzeczy, ale również brutalnie zepchnęła z wizerunkowego piedestału coś, o czym eksperci mieli kiedyś zupełnie inne zdanie.
– Stan rosyjskiej armii jest dalece gorszy od tego, który był powszechnie uznawany nie tylko przez ekspertów i komentatorów, ale także w rankingach. Jeden z nich to Global Firepower, który od bardzo wielu lat plasuje armię rosyjską na drugim miejscu na świecie, zaraz po amerykańskiej. A jest to ranking, który bierze pod uwagę 50 różnych kryteriów przy ocenie poszczególnej armii. Powiedzmy sobie szczerze, pobłądziliśmy w tej ocenie i zawyżyliśmy ją – podkreśla w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Bogusław Pacek, generał dywizji w stanie spoczynku, w latach 1979-2014 oficer Wojska Polskiego.
Dodaje, że nawet ci, którzy pamiętają armię radziecką sprzed 1989-90 roku, z ogromnym zdumieniem patrzą na to, co się stało z rosyjską już armią po 30 latach jej funkcjonowania.
– Z jednej strony to jest olbrzym. Potężna armia, która nie może być lekceważona. Liczy ponad 850 tys. żołnierzy w czasie pokoju, a na wypadek wojny Rosjanie mogą powołać łącznie 2,5 mln żołnierzy. Również uzbrojenie, podawane w liczbach, jest bardzo imponujące, ponieważ Rosjanie mają prawie 15 tys. czołgów, prawie 30 tys. opancerzonych pojazdów różnego typu, 3 tys. samolotów, ponad 700 myśliwskich. To robi wrażenie. W liczbach to brzmi miażdżąco dla średnich państw europejskich. W liczbach ta armia rzeczywiście nadal wygląda na drugą armię świata – mówi generał.
– Ale te liczby nie mówią wszystkiego, bo liczy się też jakość żołnierzy i uzbrojenia. A to, co pokazuje armia rosyjska i co zdumiewa, to jest słaba jakość wyszkolenia. Można ją poznać również po tym, jak żołnierze się mobilizują, jak się zachowują, ile ta mobilizacja trwa. To jest coś, co możemy nazwać dramatem albo kompromitacją rosyjską. Ja nazywam to kompromitacją rosyjskiej armii – podkreśla.
Korupcja, pijaństwo i nagrania rekrutów
Rozmawiamy o wyszkoleniu żołnierzy, ale generał wymienia też zabezpieczenie logistyczne, z którym widać, że Rosjanie sobie nie radzą. Pamiętamy np. jeszcze z marca, jak kolumna rosyjskich samochodów wojskowych utknęła pod Kijowem z powodu braku paliwa i żywności. Od początku zresztą słychać było o takich problemach logistycznych i brakach.
Gen. Pacek wymienia także korupcję i pijaństwo: – To brzmi jak slogan, ale to jest przyczyna tej wielkiej kompromitacji, którą widzimy. Przygotowanie żołnierzy kosztuje określone pieniądze. Jeżeli one poszły na jachty, wille, dacze dowódców i polityków, to takie są efekty. To jest armia kiepsko działająca, bo rozkradziona. Widać to po tym, że żołnierzom brakuje podstawowych rzeczy, świadczą o tym ich zachowania w Ukrainie, gdy okradali ludność cywilną. Jeśli chodzi o pijaństwo, to coś, co zostało jeszcze z armii sowieckiej, tego w armiach NATO nie ma. Nie ma też w polskich jednostkach spożywania alkoholu. Natomiast pijaństwo tolerowane przez dowódców, które widzimy na nagraniach, to także element pokazujący słabość rosyjskiej armii – mówi.
Sami zmobilizowani coraz częściej dzielą się tym, co ich spotyka. Internet zalewają kolejne nagrania.
Na przykład jak grupa poborowych została pozostawiona sama sobie w szczerym polu i podniosła bunt. Dostali broń, wycofaną z użytku, spali pod gołym niebem, 90 proc. z nich choruje. – Oficerowie traktują nas jak bydło. Nikomu nie jesteśmy potrzebni. Nie ma praktycznie żadnego szkolenia. Jemy to, co sami sobie kupimy. Nie było żadnej komisji wojskowej – mówią jeden przez drugiego.
– Nawet namiotu z ogrzewaniem nam nie dali. Suchego prowiantu brak. Pieniędzy brak. Niczego nie ma. Jak stado baranów nas zagnali – to już kolejna grupa poborowych.
Na innych nagraniach widać, jak rodziny przynoszą im jedzenie.
Na kolejnym jest prezentacja składanego hełmu.
Na następnym Rosjanin próbuje założyć onucę. "XXI wiek, a my dalej walczymy w taki sam sposób jak nasi dziadkowie" – mówi.
Na ile te obrazy są prawdziwe?
Gen. Bogusław Pacek ogląda te wszystkie nagrania, ale zaznacza, że nie może to być główny element, na podstawie którego oceniamy rosyjską armię. Uważa, że jest istotny, ale jeden z wielu. Że, owszem, obraz pijanych żołnierzy jest prawdziwy i pokazuje dramat armii rosyjskiej, ale nie jest on jedyny – o czym więcej za chwilę.
Natomiast w nagrania pokazujące np. braki skarpet wierzy. – To jest dalszy element korupcji armii. Spodziewałem się, że ona jest, ale nie że sięga tak daleko. Być może, zamiast kupić mundury, podstawową odzież dla żołnierzy, pieniądze poszły do czyjejś kieszeni. Albo zamiast 100 tys. mundurów kupiono tysiąc. A zamiast ton paliwa na szkolenie na czołgach, transporterach - kupiono tylko 10 proc. – mówi generał.
W Rosji muszą dobrze widzieć, że cała mobilizacja nie idzie tak, jak powinna. "Gdzie się podziało 1,5 mln zestawów dla żołnierzy, które były składowane w punktach przyjmowania personelu?" – zapytał ostatnio Andriej Gurulow, emerytowany generał, deputowany rosyjskiej Dumy Państwowej.
Przekazał, że przewodniczący komisji obrony i bezpieczeństwa Dumy zwrócili się do prokuratora generalnego z prośbą o ustalenie, gdzie są środki przeznaczone w całości na finansowanie zaplecza rosyjskiej armii.
W jaki sposób je wydatkowano? Tego nie wie nikt.
"W rosyjskiej armii zaskoczyło mnie prawie wszystko"
Generał Pacek kiedyś dokładnie analizował armię ukraińską z 2014 roku. Napisał o tym książkę pt. "Wojna hybrydowa na Ukrainie".
– To była podobna armia do tego, co pokazują Rosjanie. Ona też tak wyglądała. Brakowało wszystkiego. Gdy wyjeżdżali czołgami z garaży, okazywało się, że paliwa nie ma. Że części zapasowych nie ma. Albo odpada gąsienica. Niczego nie było – mówi.
Mechanizmy były podobne jak w armii rosyjskiej, czyli korupcja i pijaństwo. Badałem to, rozmawiałem z ludźmi. Niektórzy z bezsilności płakali. A niektórzy wzruszali ramionami, bo byli udziałowcami tego procederu. Ukraina jednak się otrząsnęła. Chcąc wejść do NATO, musiała zmienić swoje oblicze. A w Rosji to tkwi, więc mnie to nie dziwi. Na każdym kroku ta armia pokazuje, że jest niedoinwestowana. To jest szok i dla Putina, i dla ludzi, którzy nie są w armii. Oni nie zdecydowaliby się na taką wojnę, wiedząc, w jakim stanie jest rosyjska armia.
A cała operacja, jak ją nazywają Rosjanie – zaznacza – z punktu widzenia wojskowego, nie jest skomplikowana. Przypomina II wojnę światową albo chwilami nawet pierwszą.
– Mnie w obecnym stanie rosyjskiej armii zaskoczyło prawie wszystko. Ponieważ armia, którą znam z opisów i opowiadań, była armią zdyscyplinowaną, armią nowoczesnej techniki, dobrze ocenianą i na Wschodzie, i na Zachodzie. Eksperci zachodni mieli nawet duży szacunek dla jej kunsztu i rzemiosła wojskowego. A tu okazała się lipa. I ona występuje w takich momentach i obszarach działania, że w życiu bym nie powiedział, że wystąpi, np. w umiejętnościach dowódców – mówi.
Wszystkie błędy Rosjan
I tu wychodzimy poza nagrania poborowych. Choć i tu Internet żartuje sobie z ich porażek, np. z tego, jak rosyjscy żołnierze się poddają, umieszczając białą bieliznę na lufie czołgu.
A powodów jest znacznie więcej.
Generał Pacek wymienia konkretne błędy, porażki i kompromitacje rosyjskich wojsk. Od planowania całej operacji, przez rozpoznanie, po ogromne błędy w komunikacji pomiędzy oddziałami i dowódcami i wymiany generałów, do czego nie powinno dochodzić w czasie wojny. Długo można o tym mówić.
– Widać wyraźnie, że wysoko ocenianie, zarówno osobowe, jak i techniczne rozpoznanie rosyjskie to lipa. Rosjanie nie mieli informacji o przemieszczających się oddziałach ukraińskich w obwodzie charkowskim. A przecież to było podane jak na stole, do tego nie potrzeba satelity, ani wspaniałych technologii. To zawiodło tu kompletnie. A nie powinno, bo to są elementy podstawowego rozpoznania. Tego brakuje Rosjanom na każdym kroku – zaznacza.
Stan uzbrojenia to inna historia, choć tu też kłania się jakość. Ale – jak podkreśla nasz rozmówca – dotyczy to tylko broni konwencjonalnej.
Wojna w Ukrainie pokazuje wiele różnych elementów, ale jednym z nich jest przeważająca jakość uzbrojenia amerykańskiego i innych zachodnich państw w stosunku do tego, czym dysponują Rosjanie. Dotyczy to broni pancernej, zmechanizowanej, a najbardziej widać to w przypadku artylerii. To uzbrojenie jest jakościowo na tyle lepsze i skuteczniejsze, że Rosjanie się wycofują. Zostali sromotnie pokonani w obwodzie charkowskich, mają wielkie problemy z obwodzie zaporoskim, została zatrzymana ich ofensywa w obwodzie donieckim. Klasyczne, konwencjonalne rodzaje uzbrojenia nadal występują w ogromnych ilościach po stronie rosyjskiej, ale jakościowo powodują, że ocena armii rosyjskiej jest słaba.
Zupełnie inaczej jest z bronią jądrową.
Tu Rosja ma dużą przewagę
Z nagrań z mobilizacji można kpić, ale tu nikomu nie jest do śmiechu.
– I tu jest kiepsko, bo niewiele nam daje podsumowanie, że Rosjanie słabną i nie są tak potężni, jak myśleliśmy wcześniej. Trzeba weryfikować ocenę jakości armii rosyjskiej, biorąc pod uwagę broń konwencjonalną. Ale w broni jądrowej są mocni – mówi gen. Pacek.
Zaznacza, że potencjały Rosji i NATO są tu podobne.
– Przewaga trochę występuje po stronie Rosji w głowicach, ale biorąc pod uwagę możliwe skutki, jakie ta broń by spowodowała, to potencjał wygląda podobnie po stronie NATO i Rosji. Również, jeśli chodzi o potencjał broni nuklearnej gotowej do użycia natychmiast. USA i Rosja mają na stanie łącznie po prawie 6 tys. głowic nuklearnych. A gotowych do użycia natychmiast ok. 1,5 tys. Wstępna ocena jest taka, że i Rosja i NATO mają tej broni na tyle dużo, że jej użycie w skali globalnej powodowałoby zagładę ludzkości przynajmniej na dwóch kontynentach – mówi.
Jeszcze inaczej jest z taktyczną bronią jądrową. – To jest to, czego nie obejmowały rozmowy pokojowe i porozumienia o redukcji zbrojeń między Rosją i USA. Taktyczna broń jądrowa, szczególnie rozmieszczona w Europie, niestety pokazuje, że tutaj Rosja ma dużą przewagę – podkreśla.
Problem polega na tym, że ok. 2 tys. głowic po stronie rosyjskiej – które można zainstalować na normalne taktyczne środki przenoszenia, czyli takie, które rażą na odległość do 500 km – stanowi 10-krotną przewagę w stosunku do głowic taktycznych, które ma NATO w Europie. Taktyczna broń jądrowa oznacza także możliwość używania głowic o stosunkowo małym potencjałe rażenia. Dzisiaj jest ona stosowana przez Rosję jako straszak wobec Zachodu. I nie można zupełnie wykluczyć, że Rosja tylko straszy.
– Z tego punktu widzenia, jeśli oceniłem Rosję jako kolos na glinianych nogach, to miałem na myśli głównie jej potencjał konwencjonalny. Jeśli chodzi o broń jądrową, tak nie mogę powiedzieć, ponieważ jest to mocarstwo nuklearne, które mogłoby, gdyby użyło tej broni, spowodować ogromne zniszczenia i zagrozić istnieniu państw i ludzkości na dużych obszarach nawet na kilku kontynentach – mówi generał.