Nauczyciel WOS-u omawia na lekcjach z uczniami wiadomości TVP, TVN-u i Polsatu. Oto co widzą

Katarzyna Zuchowicz
12 października 2022, 13:29 • 1 minuta czytania
Nietypowa lekcja WOS? Na pewno rzadkość w polskich szkołach. Aż pozazdrościć, że ktoś wpadł na taki pomysł i od kilku lat konsekwentnie go realizuje. W dwóch szkołach podstawowych, w ósmych klasach, dla 14-15 latków. – Dzieci wychwytują, w której stacji jest najwięcej ważnych informacji dla przeciętnego Polaka, w której jest najwięcej sensacji, gdzie próbują wpłynąć na odbiorcę – opowiada nam nauczyciel Grzegorz Jeziorski.
Uczniowie analizują na lekcjach WOS-u wiadomości głównych stacji telewizyjnych. Oto ich przemyślenia Fot. Grzegorz Jeroszewski

Jest nauczycielem z pasją, to wyczuwa się w każdej minucie rozmowy, gdy opowiada o lekcjach WOS, które prowadzi w podstawówkach, o tym, do jakich wniosków dochodzą jego uczniowie. Niczego im nie narzuca, nie sugeruje, która stacja jest jaka, i jakie budzi skojarzenia, musi być bezstronny i tego pilnuje.


Dzieciaki mają po prostu oglądać główne wydania programów informacyjnych w trzech najważniejszych stacjach TV i segregować wiadomości, a on słuchać, jakie budzą w nich refleksje. Lekcje odbywają się w ramach bloków tematycznych "komunikacja i autoprezentacja" oraz "mass media".

– Moją intencją jest, aby młodzi ludzie w przyszłości mogli przesiewać wiadomości i kierować się ku tym programom informacyjnym, które są przygotowane jako programy informacyjne, a nie programy bardziej publicystyczne. Żeby nie opierali się na opiniach dziennikarzy, a jedynie na informacjach przykazywanych wydarzeń i samo próbowali wyciągać wnioski – zaznacza Grzegorz Jeziorski.

I dodaje: – To nie jest lekcja polityczna, ale chodzi głównie o to, żeby sprawdzić rzetelność dziennikarską. Zależy mi na tym, żeby od razu dzieci starały się segregować informacje od opinii. Pierwszy mój zamysł jest taki, żeby potrafiły powiedzieć, co jest dla nich ważne, czego jako młodzi ludzie w Polsce chcieliby się dowiedzieć na temat wydarzeń na świecie.

Jak wygląda lekcja WOS

Ósme klasy dzieli na trzy grupy. Każda raz w miesiącu ma obejrzeć wieczorny program informacyjny jednej ze stacji: albo TVP, albo Polsat, albo TVN. W kolejnych miesiącach grupy się zmieniają.

Lekcja wygląda tak, że uczniowie spotykają się wcześniej, dzielą tablicę na trzy części, piszą wydarzenia. A potem muszą opowiedzieć, co obejrzały, posegregować wiadomości i powiedzieć, co na ten temat sądzą. W tym roku w dwóch szkołach miał cztery takie lekcje. Wnioski wszędzie były bardzo podobne. 

– Z zasady nie omawiamy wydarzeń, które powtarzają się w każdej stacji. Traktujemy je jako informacje rzetelne, niepodlegające ocenie i dyskusji i w ogóle do nich nie wracamy. Zadaję im pytanie, co jest dla nas ważne? Bardzo szybko to wychwytują. Jeśli spojrzy pani na tablicę, to te wydarzenia są podkreślone. Na ostatniej lekcji takim wydarzeniem był atak na Most Krymski – opowiada.

Na podstawie pozostałych wiadomości jego uczniowie z łatwością dostrzegają, jak bardzo różnią się poszczególne stacje. 

– Dostrzegają różnice w działalności dziennikarskiej, w rzetelności opisywania wydarzeń i próbach rozszerzenia ich o sugestie czy opinie. Widzą wyraźną różnicę w kładzeniu nacisku na to, co jest ważne dla konkretnej stacji. To jest aż porażające. Dostrzegają też chęć osiągnięcia zysku. Wszystkie stacje oceniają jednakowo – bez emocji, ale nagonka na TVP też wychodzi. Dzieci samodzielnie dostrzegają w niej najwięcej błędów, nierzetelności i chęci wpływania na opinie odbiorcy – przyznaje nauczyciel. 

Tak uczniowie widzą TVP

Po jednej z lekcji podeszła do niego uczennica i powiedziała: "Według TVP żyjemy w państwie, w którym nie ma żadnych problemów. Nic tylko świętować".

– Młodzież dostrzega przekaz płynący z TVP - żyjemy w państwie idyllicznym, w którym nie ma problemów. Na ostatniej lekcji dzieci zwróciły uwagę przede wszystkim na to, że to nasz wspaniały rząd pomaga Polakom i o nich dba, w państwie dzieje się fajnie, mamy prężne wojsko, któremu pomaga młodzież – opowiada Grzegorz Jeziorski. 

Uczniowie wręcz stwierdzili, że rząd się reklamuje. – Na ostatniej lekcji chwalenie się rządu pojawiło się na pierwszym miejscu. (News – "Rządowe wsparcie dla Polski"). Dzieci mówiły, że to jest promowanie się przez rząd, który reklamuje swoje posunięcia, żeby pokazać siebie w jak najlepszym świetle – opowiada. 

Nie używali słowa "propaganda". Ani "manipulacja". Ale na pewno w słownictwie dzieci pojawiło się: chwalenie, reklama, chęć wpływania na odbiorcę. 

– Dzieciaki wychwytują też kolejną intencję przekazu TVP - jesteśmy zagrożeni. Zauważyły, że zły Zachód, UE i Niemcy, nas atakuje, a ze Wschodu bezpieczeństwu Polski zagraża Łukaszenka i Putin. Nasz wspaniały rząd pomaga obywatelom, zwraca uwagę na zagrożenia, które czyhają na Polskę – zarówno z zachodu, jak i wschodu – to niemal jak oblężona twierdza. Młodzież zauważa, że taki wydźwięk informacji nie pojawia się w innych stacjach – mówi.

Jedna z uczennic, która akurat tego wieczora miała oglądać TVP, powiedziała: – Proszę pana, ja tego normalnie nie oglądam, tam same głupoty opowiadają. 

Jak w takiej sytuacji reaguje? – Mówię: Powinniśmy starać się być obiektywni, dlatego musimy zbierać wszystkie dostępne informacje. 

Tak uczniowie postrzegają TVN

Grzegorz Jeziorski mówi, że uczniowie uznali, że najwięcej informacji ważnych dla przeciętnego Polaka jest w TVN. W dniu, gdy dzieci oglądały program, pojawiły się 4 takie wiadomości, oprócz tych powielonych w każdej stacji. Było to: omijanie embarga przez Rosję, przestępstwa biskupów w Watykanie, co dotyczy społeczeństw chrześcijańskich na całym świecie, Bornholm bez prądu oraz sankcje na Iran

– Wprawdzie w TVN pojawia się największa ilość informacji rzetelnych, aczkolwiek przebija się negatywny stosunek do rządu. Mimo że dziennikarze z TVN starają się mówić, że są obiektywni, że jak trzeba, również prześwietlają opozycję, to jednak w ocenie dzieci jawi się obraz stacji, która jest nieprzychylna obecnemu rządowi – mówi. 

– Uczniowie to widzą. Na przykład wychwycili, że informacja o Donaldzie Tusku z jakiegoś spotkania w Polsce pojawiła się w głównym serwisie wiadomości tylko dlatego, że powiedział, iż rząd blokuje środku z UE. Uznali, że nie jest to informacja, która byłaby aż tak istotna dla wszystkich ludzi w Polsce. Ale według nich pojawiła się, bo Tusk dogryza rządowi. Sami doszli do wniosku, że to informacja spowodowana nieprzychylnym stanowiskiem TVN wobec obecnie rządzących – dodaje.

Czy tak jest w Polsacie?

– Uznali, że tam wcale tego nie widać. Na żadnej z lekcji w tym roku ani razu nie pojawiła się taka opinia. Ale na wszystkich czterech lekcjach pojawiło się z kolei zdanie, że w Polsacie jest najwięcej sensacyjnych informacji. Podczas ostatniej pojawił się nawet bezpośredni wniosek, że jest to związane z reklamami, oglądalnością i zwiększeniem dochodu stacji – mówi nauczyciel.

Tak uczniowie postrzegają Polsat

Na ostatniej lekcji dzieci zdziwiła przede wszystkim wiadomość o tym, że pies pogryzł rodzinę w USA. Zastanawiały się, co to obchodzi przeciętnego Polaka, bo nie ma to na nas żadnego wpływu. Wiadomość w głównym serwisie przekazał Polsat

– To się powiela w obu szkołach. Tam, gdzie pojawia się informacja, która ma wzbudzić sensację (i to jest jej jedyny cel), uczniowie sami dochodzą do wniosku, że to jest informacja nieistotna dla społeczeństwa i dla wiedzy współczesnego Polaka. Jest to informacja sensacyjna. To już druga lekcja w tym roku, która pokazuje, że na Polsacie jest najwięcej takich informacji z punktu widzenia dzieci. Że Polsat jest jakby najbardziej nastawiony na sensacyjne wiadomości, które są chwytliwe – mówi nauczyciel. 

Na lekcji padły takie określenia jak: zwiększyć oglądalność, zwiększyć liczbę reklamodawców, zwiększyć ilość pieniędzy. – Aż mnie to zdziwiło – przyznaje. 

Dłużej skupili się na informacji z Polsatu o pojawiającej się modzie związanej z jedzeniem trujących grzybów.

To był news, który mógł przejść niezauważony, a był piekielnie ważny. W tym przypadku pozwoliłem sobie na głęboką sugestię, żeby skierować ich myślenie na właściwe tory. To niesamowicie niebezpieczna moda jak wyzwanie z Tik Toka. Chciałem zasugerować, żeby nie ulegali bezwiednie trendom, bo jest to groźne. Jedna z uczennic zapytała: "Ale co w tym złego? Ja bym też tak zrobiła". To był niebezpieczny sygnał.Grzegorz Jeziorskinauczyciel

Sami nie oglądają wiadomości

I na tym można by pewnie zakończyć tę analizę, gdyby nie jeszcze jedna refleksja. Z obserwacji naszego rozmówcy wynika, że uczniowie sami z siebie nie oglądają programów informacyjnych i robią to tylko na potrzeby lekcji. 

–4-5 lat temu było znacznie więcej młodzieży, która oglądała wiadomości. Ich przemyślenia były bardziej dojrzałe, celniejsze. Widać było, że młodzież jest lepiej zorientowana w tym, co się dzieje wokół niej niż teraz. Dziś powolutku obserwuję wchodzenie do 8 klasy uczniów wychowanych na FB i Tik Toku. Ich spostrzegawczość i analiza rzeczywistości jest coraz słabsza i tu jestem zaniepokojony – przyznaje. 

Obawia się, czy jedną z przyczyn mogą być zmiany systemu szkolnictwa. – Obecni 8-klasiści, którzy wcześniej byli w gimnazjum i żyli sprawami "doroślejszej" części młodzieży, dziś współistnieją z małymi dziećmi. Być może to trochę zdziecinnienie 7-8-klasistów w stosunku do gimnazjalistów?– zastanawia się. 

A przyczyn z pewnością jest więcej.