Dlaczego lud PiS kupuje wszystko, co Kaczyński im wmawia? "Jest takie zagadnienie w psychologii"

Katarzyna Zuchowicz
18 października 2022, 05:51 • 1 minuta czytania
"Mobilizacja naszej strony powinna być taka jak w 1989 roku". "Wybory będą walką o demokrację". "PO to partia niemiecka, a w ogóle opozycja chce powrotu komuny". Tego nie da się już słuchać, ale część narodu słucha – bezkrytycznie, ulegle i wydaje się totalnie bezrefleksyjnie. Do jakiego stopnia są w stanie kupić wszystko, co Jarosław Kaczyński i PiS im wmówią?
Zagorzali wyborcy PiS przyjmują wszystko, co wmawia im Jarosław Kaczyński. Dlaczego? fot. Krzysztof Radzki/East News

Wszystko mu wybaczą, wszystko wybielą i wytłumaczą po swojemu. W końcu prezes PiS "jest the best" – jak powiedział prowadzący jedno ze spotkań z Jarosławem Kaczyńskim. Ale jak długo można nie zauważać wpadek, błędów, bzdur, czy retoryki rodem z PRL, którą wytykają eksperci?


– Tu mamy do czynienia z reaktywacją postaw i zachowań typowych dla Polski socjalistycznej. 30 lat od wychodzenia z Polski Ludowej, powrócono do mechanizmów działania właściwych dla Polski Ludowej. Wypowiedzi prezesa i obozu władzy są klasycznymi wypowiedziami decydentów, którzy prowadzą błędną politykę, a jednocześnie negatywne skutki swoich decyzji przedstawiają jako wyraz swoich wielkich sukcesów – mówił kilka dni temu naTemat dr hab. Jacek Zaleśny, politolog z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.

Przykłady? Oto słowa samego prezesa PiS:

– Walczymy z kryzysem gospodarczym oraz inflacją. Nie chcemy doprowadzić do spadku oraz zmagać się z pogarszającą się jakością życia pomimo globalnego kryzysu, z którym zmaga się świat. Będziemy zawsze Polakom pomagać.

– Chcemy być poważanym państwem dla obywateli, bo ciągle jest wiele problemów do rozwiązania.

– Nie może wrócić polityka rozkradania państwa i polityka bez reakcji na kryzysy – jak wyglądała polityka PO.

– Naprawiamy błędy naszych przeciwników i jesteśmy stale w trakcie tego, aby te złe decyzje zaleczyć. Polska musi wykorzystać cały swój potencjał, a jest on bardzo duży, aby dalej się rozwijać.

Polityk szykuje się do porażki

"Ciemny lud wszystko kupi" – niesie się w komentarzach internetowych. Albo: "TVP robi swoje". Nie od dziś, jednak teraz sytuacja jest nieco inna.

– Jeśli polityk zaostrza ton i mówi rzeczy, które by mu nie przeszły przez usta jeszcze rok temu, to znaczy, że szykuje się do porażki. Czyli że jego celem jest konsolidacja, utrzymanie najwierniejszych z wiernych, którzy mają to do siebie, że akceptują bardziej jednoznaczną wizję świata niż ci, którzy doszlusowują do danego obozu w danej kampanii wyborczej – ocenia politolog, prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk.

I dodaje: – Im więcej takich wypowiedzi, tym więcej przesłanek, które mówią o tym, że ta partia liczy się z tym, że przestanie być partią rządzącą

– Myślę, że to próba utrzymania najwierniejszych z wiernych, bo to od ich stawienia się przy urnach będzie zależało to, na ile silną opozycją PiS będzie w przyszłości. Z całą pewnością nie sprawia to wrażenia przygotowania do takiej kampanii, którą PiS był zdolny prowadzić np. w 2015 roku. W sondażach jest cały czas na pograniczu, za kilka miesięcy nie będzie PiS łatwo – dodaje.

Tym bardziej, po ludzku, może zastanawiać to, dlaczego ci najwierniejsi z wiernych wciąż biją Kaczyńskiemu brawo. Dlaczego kupują wszystko, co Kaczyński im wmawia? W sprawie inflacji, wysokich cen, środków unijnych z KPO, których przez PiS Polska nie dostaje? Czy nie słyszą, co i jak mówi i jakie reakcje wywołuje?  

Elektorat zapatrzony w Kaczyńskiego

– Dla psychologii jest to cudowne zagadnienie, która nazywa się uległość intelektualna wobec autorytetu. I szczerze mówiąc, nie ma jej granicy. Są rozmaite badania, które mówią, że człowiekowi można wmówić dowolne rzeczy i jeśli autorytet, w który wierzy, tak mówi, to on to przyjmie, że tak jest. Jeśli ten autorytet powie, że na Orionie jest nowe życie, to też to połkną – mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z UJ.

– I tu jest twardy elektorat Jarosława Kaczyńskiego, który tak jest w niego zapatrzony, że gdyby on dziś powiedział, że po wyborach wszystkim wyrosną skrzydła, to ludzie zaczną kupować pióra – dodaje.

Z czego to wynika?

Generalnie jest problem z tym, co robić z życiem. A autorytet na to odpowiada. Człowiek, który chodzi za nim, nie wie, jak i co robić, kogo potępiać, kogo kochać. I nagle jest człowiek, który to wszystko mu wyjaśnia. Wtedy masz porządek w głowie, wiesz, co robić, czyli słuchać go i postępować tak, jak on uważa. Głównym napędem dla tych osób jest poczucie zagubienia w życiu. A ponieważ mamy niespokojne czasy, jest rozpaczliwa potrzeba posiadania takiego stabilnego wzoru postępowania. I Jarosław Kaczyński to daje.Prof. Zbigniew NęckiPsycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wpadki? – One są słodkie, bo jest prawdziwym człowiekiem. Drobne wpadki zamieniają go z brązowego wodza w prawdziwego człowieka, przez co nabiera jeszcze większej wiarygodności, bo jest taki jak my. Czasem się pomyli. To się wykorzystuje do podbudowy autorytetu i ocieplenia wizerunku – wskazuje prof. Nęcki.

Do tego, jak uważa, dochodzi jeszcze jedna ważna rzecz: – To lęk i niepewność, co będzie dalej. A Jarosław Kaczyński mówi: Będzie lepiej, tylko wybierzcie nas i wszystko będzie ok. Gdzie są problemy? Nie ma problemów.

Ci wyborcy, jak mówi, mają klapki na oczach i na uszach. – I na umyśle. To jest podobne do wiary osoby bardzo chorej w uzdrowiciela, który obiecuje, że wyleczy kogoś z tego, z czego medycyna klasyczna nie umie go wyleczyć. Uzdrowiciel mówi: ja mam różne sposoby. I co się dzieje? Mnóstwo ludzi beznadziejnie chorych do niego idzie. Bo on daje im nadzieję, gdy reszta świata im ją odbiera – mówi psycholog.

PiS nauczył się zarządzać wyborcami

Dlaczego jednak Kaczyński? – To nie jest tak, że spadł z nieba, to jest dłuższy proces, przez parę lat budował swoją pozycję. Ma obstawę, czyli swoich wiernych ludzi, którzy cały czas go chwalą, popierają go i odwołują się do niego – odpowiada.

Rafał Chwedoruk przypomina sobie polską prawicę lat 90. i pierwsze przesłanki o oderwaniu ich świata od rzeczywistości.

– Wystarczy sobie przeczytać projekt konstytucji przed debatą w 1997 roku, pod egidą Solidarności. Coś absolutnie niesamowitego. To był powrót do czasów sprzed Oświecenia wrzucony w realia końca XX stulecia. A mimo to setki tysięcy ludzi się pod tym podpisało. To nie jest tak, że te postawy teraz się narodziły. To raczej PiS nauczył się nimi zarządzać, czego absolutnie nie potrafiły różne formacje prawicowe – mówi.

Uważa, że to, co obserwujemy dziś, bardziej przypomina kampanię PiS z 2011 roku. – Wtedy wiadomo było, że PiS przegra, w partii było silne poczucie zewnętrznego i wewnętrznego zagrożenia. PiS postawił wtedy na radykalizację po to, aby przegrać, ale z wysokim wynikiem, pozostając hegemonem na prawicy. Teraz mamy trochę tamten klimat – ocenia.

Zwraca też uwagę, że w poprzednich kampaniach zawsze PiS towarzyszyły nowe twarze, np. pojawił się Andrzej Duda i Beata Szydło, potem Mateusz Morawiecki, nie mówiąc o młodych politykach w wyborach samorządowych.

Teraz kompletnie czegoś takiego nie widać. Jest Jarosław Kaczyński, trochę dogorywający politycznie Mateusz Morawiecki i Mariusz Błaszczak. Moim zdaniem to sygnalizuje przejście do defensywy i strzelanie topniejącą amunicją tylko w te cele, w które strzelano najmocniej przez ostatnie lata, wiedząc, że nie ma już sił środków na to, żeby pokusić się o szersze pole ostrzału i trafienie przeciwnika tam, gdzie się tego nie spodziewa.Rafał Chwedoruk.Politolog, prof. Uniwersytetu Warszawskiego

A że PiS wciąż ma wiernych wyborców, którzy poszliby za nim w ogień? – Pamiętajmy, że jako społeczeństwo jesteśmy autentycznie głęboko podzieleni. W bardzo wielu państwach tak jest, że bez względu na to, co istniejąca od lat partia powie i zrobi, to olbrzymia część i tak na nią zagłosuje. Tak naprawdę polityka jest trochę zobrazowaniem życia społecznego. Dopóki ono się nie zmieni, to i w tej materii musimy się liczyć z tym, że jest, jak jest – mówi.

– Wyborcy słyszą to, do czego się przyzwyczaili. Większość z tych treści trafia do osób, które w żadnym wariancie nie zagłosują na kogoś innego, więc z tym sensie ma to dla tej partii pewien walor – dodaje.

Co musiałoby się stać, żeby wyborcy przejrzeli na oczy? A przynajmniej bardziej krytycznie zaczęli oceniać słowa Jarosława Kaczyńskiego, które innych wprawiają w osłupienie?

– Musiałby się potężnie skompromitować. Ale nie widzę takiej możliwości, bo gdyby nawet tak było, to w dalszym ciągu usłyszymy, że to wróg Tusk wiesza na nim psy – mówi prof. Nęcki.