Fabijański dał "popis" w jednej warszawskich knajp. Wymusił zamknięcie kuchni i kazał gościom wstać
- W lipcu media obiegła informacja, że Sebastian Fabijański rozstał się z matką swojego dziecka, czyli Maffashion
- Następnie opinia publiczna spekulowała na temat "nowej dziewczyny" aktora i jego spotkań z Anną-Marią Sieklucką
- Teraz czytamy o kolejnym wybryku artysty. Dał koncert, w trakcie którego poprosił wszystkich, aby wstali i wymusił zamknięcie kuchni
Sebastian Fabijański swoim zachowaniem za wszelką cenę próbuje wszystkim udowodnić, że to chodzący człowiek orkiestra. Opinia publiczna poznała się już na nim jako na aktorze, artyście malarzu, ale także raperze.
Celebryta próbuje zaistnieć w środowisku raperskim, a nawet udało mu się dać koncert przed szerszą publicznością w jednej z warszawskich restauracji. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że aktor miał bardzo duże wymagania. W szczególności nie pomyślał o tym, że wśród niektórych gości, którzy po prostu przyszli do restauracji zjeść, może być nierozpoznany.
Sebastian Fabijański zmusił restaurację do zamknięcia kuchni i zakazał wydawania posiłków, aby wszyscy mogli się skupić na jego performansie, nie będąc niczym rozpraszanym. Mało tego wymusił na gościach, aby oglądali jego występ na stojąco.
Zaskakujący popis Fabijańskiego. Dał koncert i wymusił zamknięcie kuchni
Mimo że aktor dał koncert, to dodatkowo liczył na to, że wszyscy przywitają go jak prawdziwą gwiazdę. Niestety Fabijański się przeliczył, ponieważ większość gości nie wiedziała z kim tak naprawdę ma do czynienia.
Całą niezręczną sytuację opisał na swoim Instagramie redaktor Maciej Makselon. Jak sam przyznał, wybrał się ze swoją ukochaną do restauracji świętować jej urodziny, jednak jak się okazało, kuchnia została zamknięta na prośbę artysty.
"Nieszczęśliwym zrządzeniem losu podczas świętowania urodzin mojej lubej trafiliśmy do knajpy na Placu Konstytucji. (...) Siadamy, zamawiamy drinki, chcemy też naczoski. Nie można, wynoszone są ostatnie dania, właśnie zamknięto kuchnię, bo artysta sobie nie życzy. Nazwiska nie pomnę, aktor chyba, wcześniej promował jakiś film z Rafalalą, to chyba nie wyszło. Trudno" – czytamy na samym wstępie.
"Siedzimy, pijemy, naczosków nie jemy, bo artysta, którego się nie spodziewaliśmy, sobie nie życzy, więc pozostaje nam tylko zazdrosne spoglądanie na stoliki ludzi, którzy zdążyli zamówić przed przyjściem artysty" – dodał redaktor.
Jednak kilka chwil później zrobiło się dużo ciekawiej. Fabijański miał zaapelować do zebranych gości w restauracji, by przestali jeść, wstali i w ten sposób podziwiali jego performans.
Ale jeść też się nie da, bo ktoś drze ryja z balkonu. (...) Ten artysta sypki oparł się o barierkę w pozie balansującej niebezpiecznie między nonszalancją a wyj**ką i mówi że halo, proszę wstać, wszyscy proszę wstać, to jest kwestia szacunku. I cisza.
Artysta wytłumaczył publiczności, jak się mają zachować, aby go uszanować. Twierdził, że skoro on stoi, to inni też powinni, ponieważ według niego na tym polega szacunek. Po gościach wyraźnie było widać zażenowanie. Kiedy Ci nie reagowali, raper nadal nie dawał za wygraną.
"Dobra. To wstańcie i chodźcie pod balkon, proszę zejść pod ten balkon. A wszyscy pozostali – i tu zaczęło się mielić i mielić pod kopułą tak, że gdybym miał te naczoski, co ich nie miałem, bo artysta sobie nie życzył, to zdążyłbym zjeść, przetrawić i wydalić – powinniśmy się dogadać w kwestii szacunku. Wszyscy pozostali też powinni wstać" – nie poddawał się Fabijański.
Redaktor podsumował, że jeżeli jakiemukolwiek artyście nie pasuje granie do kotleta, to niech tego po prostu nie robi. "No, chyba że tu nie chodzi o kwestię szacunku, lecz kwestię ceny, którą ktoś zapłaci za granie do kotleta" – podsumował dosadnie Maciej Makselon.