Reporterkę Polsatu z Tuskiem pokazano w "Wiadomościach" TVP. Miała "przeszkadzać w nagraniu"

Tomasz Ławnicki
21 października 2022, 10:50 • 1 minuta czytania
"Wiadomości" TVP przechodzą same siebie. W czwartkowym wydaniu sztandarowego programu narodowej telewizji wyemitowano materiał poświęcony Donaldowi Tuskowi, jego synowi i kwestii rzekomej łapówki w wysokości 600 tys. euro przekazanej w reklamówce. Jedną z mimowolnych bohaterek materiału "Wiadomości" stała się brukselska korespondentka Polsat News Dorota Bawołek.
Donald Tusk i korespondentka Polsat News, Dorota Bawołek Fot. screen ze strony wiadomosci.tvp.pl

Kuriozalną sytuację zaprezentowano w czwartkowym wydaniu "Wiadomości" TVP. Jednym z głównych materiałów dziennika był ten przygotowany przez reportera Macieja Sawickiego. Na pasku ukazał się tekst "Rosjanie skorumpowali Tuska?", a w materiale przytoczono m.in. rewelacje, jakie upubliczniła Prokuratura Krajowa.

Chodzi o zeznania współpracownika Marka Falenty, Marcina W. To właśnie na zlecenie Falenty mieli być podsłuchiwani politycy ówczesnego rządu Donalda Tuska.

Czytaj także: Prawnik o rzekomej łapówce dla Tuska: "Wszyscy wszystko wiedzą, tylko nie wymiar sprawiedliwości"

Z protokołu z zeznań Marcina W. wynika, że miał wręczyć torbę z pieniędzmi Michałowi Tuskowi. Reklamówkę z 600 tysiącami euro miał przekazać "dla Tuska", by firma inicjatora korupcyjnego procederu miała możliwość pośredniczenia w dostawach rosyjskiego węgla dla jednej z państwowych spółek.

"Marek F. (Falenta - przyp. red.) twierdził, że jest w stanie to załatwić, tylko potrzeba na to, z tego co pamiętam, 600 tys. euro, które miało być przekazane, jak to mówił Marek F. »dla Tuska« w szerokim tego słowa znaczeniu, bo nie wiem, czy chodziło o partię, czy o samego Donalda Tuska, czy o rząd w znaczeniu wówczas rządzących Polską, w każdym razie pieniądze te odbierał od nas M. T." – czytamy w ujawnionym protokole.

Michał Tusk zdecydowanie zaprzeczył tym rewelacjom. Donald Tusk zaś w czwartek był w Brukseli, gdzie udzielił w tej sprawie komentarza dziennikarzom TVN24 i Polsat News. - Nie dam się zastraszyć. Nie próbujcie nawet. To nie przyniesie żadnego rezultatu - mówił w rozmowie z Polsat News lider PO.

To tylko zwiększa moją motywację i przekonanie, że trzeba zrobić naprawdę wszystko i ja będę zdeterminowany, żeby Polskę wyzwolić z tego układu. Proszę zapytać pana Ziobry, co przez siedem lat się działo w tej sprawie. Przecież nikt nie był nawet przesłuchiwany. Jedynym problemem w tej sprawie jest minister Ziobro i jego nieetyczne i takie rujnujące dla państwa postępowanie - powiedział dla Polsat News.Donald TuskPlatforma Obywatelska

Gdy dziennikarze Polsatu nagrywali wypowiedź byłego premiera, ekipa TVP przeszkadzała im w pracy. Pokazano to w "Wiadomościach" Telewizji Polskiej. Tusk nie chciał bowiem rozmawiać z TVP, a ci nagabywali i lidera PO, i dziennikarkę Polsatu Dorotę Bawołek.

"Chcieliśmy zapytać szefa Platformy Obywatelskiej, jak komentuje zarzuty Marcina W. Ale w nagraniu przeszkodziła reporterka telewizji Polsat" - mówił w "Wiadomościach" Marcin Sawicki. Słychać też Dorotę Bawołek, jak prosi: "Proszę odejść, nie nagrywać", by ekipa TVP pozwoliła jej wykonywać swoją pracę.

Fragment "Wiadomości" zamieścił na Twitterze szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosław Olechowski.

"Dziennikarze TVP próbowali zapytać Donalda Tuska, jak komentuje zeznania Marcina W. który twierdzi, że wręczył 600 tys. euro łapówki dla szefa Platformy. Ale w uzyskaniu komentarza przeszkodziła Dorota Bawołek, reporterka Polsat News 'proszę odejść i nie nagrywać'. Kurtyna" - napisał Olechowski.

Dorota Bawołek odpowiedziała: "Nie broniłam polityka tylko rozmowy, która była zorganizowana dla redakcji, dla której pracuję. TVP, zamiast swojej brukselskiej ekipy z dziennikarką, wysłała zakamuflowanego kamerzystę (z naklejką Jody na sprzęcie), który sam nie zapytał o 'aferę', chciał jedynie ukraść mój materiał".

"Na miejscu były też inne ekipy telewizyjne, które też chciały nagrać Tuska. Ale gdy powiedziałam, że moja rozmowa jest wcześniej uzgodniona jako wywiad dla jednej redakcji, zgodnie z zasadami, jakie panują w mediach w Brukseli, wyłączyli kamery, czekając na swoją kolej" - wyjaśniła.

Sprawą od kilku dni żyją rządowe media. Na prawicy zapanowała euforia. Tymczasem prawnicy przypominają, że zadaniem wymiaru sprawiedliwości nie jest upublicznianie zeznań, a dociekanie prawdy.