Nie żyje znany aktor i gwiazda mediów społecznościowych. Zginął w wypadku
- Nie żyje aktor komediowy i influencer Leslie Jordan
- 67-letni gwiazdor zginął w poniedziałek w wypadku samochodowym, kiedy jechał do pracy w Hollywood
- Cała branża jest wstrząśnięta i opłakuje aktora
Nie żyje Leslie Jordan. Amerykański aktor zginął w wypadku samochodowym
W poniedziałkowy wieczór (24 października) do sieci trafiły przykre wieści o wypadku drogowym. Z relacji amerykańskich mediów wynika, że Leslie Jordan zginął na miejscu. Zmierzał do pracy do studia Warner Bros w Hollywood. Z niewiadomych powodów w pewnym momencie miał stracić kontrolę nad pojazdem marki BMW.
Jego agent Don LeClair przekazał, że samochód prowadzony przez Jordana uderzył w bok budynku przy Cahuenga Boulevard i Romaine Street. W mediach społecznościowych pojawiło się również poruszające oświadczenie agenta gwiazdora.
"Dzisiejszy świat jest zdecydowanie o wiele ciemniejszym miejscem bez miłości i światła, które biły od Lesliego Jordana. Nie tylko był ogromnie utalentowanym, czerpiącym radość z pracy człowiekiem, ale zapewnił ludziom emocjonalne schronienie w jednym z najtrudniejszych momentów. Brak wzrostu (red. Jordan miał 150 cm) nadrabiał hojnością i świetnością jako syn, brat, artysta, komik, partner i człowiek. Świadomość, że opuścił świat u szczytu życia zawodowego i osobistego, jest dziś jedyną pociechą" – czytamy.
Urodzony w Chattanooga w stanie Tennessee w 1955 roku Leslie Jordan rozpoczął karierę aktorską w Los Angeles. Zanim na poważnie związał się z branżą, miał problem z nałogami. Był kilkukrotnie aresztowany i uzależniony od alkoholu i narkotyków. Stwierdził, że zacznie pisać dziennik, aby na bieżąco wylewać swoje czarne myśli. To pomogło mu wytrzeźwieć.
Swoją pierwszą rolę zagrał w serialu telewizyjnym "The Fall Guy". Grał też Kyle’a w pierwszym sezonie serialu "Murphy Brown". Potem zdobył uznanie za swoje role w serialach "Hearts Afire", "Bodies of Evidence" oraz gościnnych występach w "American Horror Story" w reżyserii Ryana Murphy'ego.
Międzynarodową popularność przyniósł mu jednak serial "Will and Grace", w którym wcielał się w rolę Beverleya Lesliego. To właśnie za nią w 2006 roku w jego ręce powędrowała prestiżowa nagroda Emmy.
Jordan grał również w "Mów mi Kat" ze znaną z "Teorii wielkiego podrywu" Mayim Bialik w roli głównej. Wiadomo, że na czas żałoby obsada tej produkcji zdecydowała się wstrzymać prace na planie.
Można powiedzieć, że lubiany amerykański aktor przeszedł prawdziwy renesans w późnej karierze. Wszystko za sprawą swojej działalności w social mediach. Od czasów pandemii publikował ujmujące i zabawne posty na Instagramie.
Pocieszny 67-latek humorem podtrzymywał na duchu swoich obserwatorów, których mocno przybyło przez ostatnie dwa lata. Dorobił się bowiem niemal 6 milionów followersów, stając się prawdziwą gwiazdą mediów społecznościowych. Warto nadmienić, że Jordan był też sojusznikiem społeczności LGBTQ.
W zeszłym roku Jordan wydał kolekcję hymnów gospel na swoim debiutanckim albumie "Company’s Comin’", na którym znaleźli się Dolly Parton, Eddie Vedder i Brandi Carlile. Dzień przed śmiercią Jordan opublikował na Instagramie filmik, na którym wykonuje hymny.