Kaju Godek, jesteś złym człowiekiem! [OPINIA]
Nie mówić i nie słyszeć!
Przysięgam – widok matematyczki z mojego liceum nie powodował u mnie aż takiego skręcania się flaków, jak dzieje się to w momencie zderzenia z panią Kają. Dodam tylko, że sporo wody w rzece upłynęło od czasów mojej szkoły średniej, a co za tym idzie, na pewno bardziej panuję nad emocjami, gdyż stres mi nie służy.
O co chodzi tym razem? A o to, że czołg rozjeżdżający i niszczący ludzi znowu ruszył do ataku. Otóż Kaja Godek zasiadająca w dwuosobowym zarządzie Fundacji Życie i Rodzina stworzyła kolejny projekt, który ma trafić do Sejmu – zakaz publicznego informowania o możliwości dokonania aborcji. Za nakłanianie do zabiegu i przekazywanie informacji o tym, jak ją przeprowadzić groziłoby do dwóch lat więzienia.
Może byłoby to nawet zabawne, ponieważ rzeczona pani najpewniej wierzy, że jeśli zamknie się oczy i zatka uszy, "problem" zniknie w odmętach niepamięci, bo przecież jeśli się o czymś nie mówi, to to coś przestaje istnieć. Może byłoby to zabawne, ale nie jest.
Minęły dwa lata od ogłoszenia wyroku Trybunału Konstytucyjnego niemal całkowicie zakazującego aborcji. Dwa lata, a ten absurd – dla wielu koszmar – się nie kończy, tylko otwierają się coraz to nowsze jego rozdziały. Tamta decyzja pokazała, że w trakcie tych rządów i przy dopuszczeniu do głosu ludzi nienawidzących innych ludzi wszystko jest możliwe.
Do dzieła!
Godek nie próżnuje i namawia do składania podpisów pod projektem, obywatelską inicjatywą ustawodawczą "Aborcja to zabójstwo". Celem projektu ma być "likwidacja systemowego pomocnictwa w aborcji".
"UWAGA! Leci do Was świeżutka karta do podpisów przeciw aborcji! Łapcie i sami wiecie co i jak. (...) Jeśli podoba Wam się stałe funkcjonowanie aborcyjnej infolinii, podawanie z mównicy sejmowej instrukcji, jak dokonać aborcji, umorzenia prokuratorskie w tej sprawie, reklamy wyjazdów za granicę na aborcję, pomoc w mordowaniu dzieci w 9. miesiącu ciąży - to nie podpisujcie ani nie zbierajcie podpisów. Jednak jeśli powyższe sytuacje Was oburzają - do dzieła! Dzieci zagrożone aborcją bardzo Was potrzebują!" – ogłosiła na swoim facebookowym profilu działaczka ruchu pro-life.
Zawsze byłam przeciwna ustawianiu świateł reflektorów na takie osoby, by nie eksponować tego typu bredni lub szkodliwych postaw, ale akurat stanowisko tej pani i jej życiowa postawa mają bezpośredni wpływ na innych. Również i na moje życiowe wybory.
Zastanawia mnie jednak, jak bardzo trzeba być nieszczęśliwym i budzić się rozgoryczonym, aby z takim zadowoleniem deptać po ludziach. Jak wielkie musi być rozżalenie, by pod przykrywką ocalenia świata i miłości do życia dehumanizować kogokolwiek (przypominam, że chodzi m.in. o złożony w Sejmie projekt ustawy dotyczącej "zakazu promocji LGBT", o nazywanie homoseksualistów zboczonymi oraz sugerowanie, że geje chcą po to adoptować dzieci, by je molestować i gwałcić).
Że nie wspomnę już o tym, jak mierne trzeba mieć poczucie humoru, by w ramach antycovidowego protestu zakładać do sądu koronkową maseczkę na twarz (albo i koronkowe majtki, jak sugerowali niektórzy).
Do różańca!
A może wcale nie chodzi o zbawienie świata, tylko o ciągłe bycie na językach, bo w dzisiejszym świecie być to często mieć? Niewykluczone.
Nie, żebym nie spała z tego powodu po nocach, ale zdarza mi się naiwnie zastanawiać, dlaczego, skoro Godek ma tyle energii do działania i jest tak zdeterminowana, nie wykorzystałaby tego potencjału, aby na cały etat i naprawdę pomagać potrzebującym, choćby osobom z niepełnosprawnościami? Akurat o tym, jak żyje im się w naszym kraju, wszyscy zdajemy sobie sprawę.
Dlaczego Kaja Godek sprawia, że podnosi mi się ciśnienie? Dlatego że nie rozumiem, jak można być tak złym człowiekiem. Tak, uważam, że Godek jest złym człowiekiem. Ona krzywdzi nieprzypadkowo, raczej z premedytacją, wymachując przy tym różańcem. A to już absurd, bo czymś wstrętnym, ale i nielogicznym, jest sianie nienawiści i zasłanianie się przy tym wiarą – modelowanie jej tak, by pasowała naszym interesom.
Być może Kaja Godek coś tam pomieszała albo nie miała czasu, żeby doczytać (wiadomo, nie trzeba się na wszystkim znać), ale że ja z lekcji religii nie uciekałam i w domu też co nieco mi rodzice przekazali, pozwolę sobie przypomnieć, że może jednak są jakieś zasady traktowania bliźniego.
I żeby nie było, że wyolbrzymiam, dodam tylko, jak Youtube w 2019 roku argumentował zablokowanie kanału Fundacji Życie i Rodzina (tak, tak, już słyszę, że to przecież cenzura). Treści "gloryfikowały lub podżegały do przemocy wobec innej osoby lub grupy osób" oraz pojawiały się treści "zachęcające do nienawiści". A Godek wyjaśniała, że to tylko "prawda o aborcji i środowiskach homoseksualnych".
Do świętego spokoju!
Niech Kaja Godek żyje sobie, jak chce. Ani mi, ani nikomu innemu, nic do tego, ale... Niech Kaja Godek pozwoli żyć innym po swojemu. Skoro przeszkadza jej radość innych, może warto – i nie ma w tym zdaniu ani krzty ironii – wybrać się do specjalisty. Być może poczuje ulgę i da spokój innym.
To, czego nie chcą zauważyć działacze pro-life, to efekt, który przynoszą ich działania. Coraz więcej osób, widząc, do czego prowadzi radykalizm, skłania się ku przepchnięciu wahadła z prawicowej, konserwatywnej strony, na skrajnie przeciwną.
"Do tej pory byłem neutralny, ale jak patrzę na takie osoby, jak Godek, to jestem zdecydowanie za aborcją. To powinien być wolny wybór człowieka, kobiety". "Pani jest już wystarczającą karą dla Polski i Polek", "Ile Polek, matek zmarło przez takie pomysły? To nie jest zabójstwo?", "Celebrytka pro-life, która jest celebrytką znaną z tego, że jest przeciwnikiem aborcji. Zacięta płyta" – czytamy w komentarzach pod artykułem informującym o nowym pomyśle aktywistki.
Nic od siebie nie daje, nikomu nie pomaga, żadnej fundacji pomocy chorym nie zakłada, żadnej nie pomaga, tylko ja, ja i dla mnie. I jeszcze innym w życie się władowuje i je rozwala tak, że za chwilę nikt nie będzie chciał rodzić dzieci! Jak można być tak wrednym??!!
Ktoś zapytał też o to, czy powstanie policja religijno-obyczajowa? I przepraszam, że się powtórzę, ale... może i byłoby by to zabawne, gdyby nie istniało, choć minimalne prawdopodobieństwo, że się zdarzy, więc... nie jest. Kto wie, czy za chwilę ktoś nie wpadnie na pomysł, żeby karać za użycie słowa na a. A jak aborcja.
Czytaj także: https://natemat.pl/403329,kaja-godek-chce-karac-za-posiadanie-ulotki-o-aborcji