Racewicz uprzedziła atak hejterów. Zażartowała ze swoich operacji plastycznych
- Ostatnio Joanna Racewicz alarmowała ws. dużej ilości odpadów, które generują ludzie na cmentarzach
- Oznajmiła, że cieszy się z inflacji, bo w końcu może rodacy nie będą kupować tyle plastiku na groby 1 listopada
- Teraz znowu wzięła na tapet kwestię dbania o planetę. Przy okazji nie powstrzymała się od zwrócenia się do swoich hejterów
Joanna Racewicz wymownie o Wszystkich Świętych. "Mój plastik jest we mnie"
1 listopada, we Wszystkich Świętych jak co roku przycmentarne stoiska i sklepiki będą przeżywać oblężenie. Dla osób, które prowadzą taki biznes, początek listopada to złoty okres. Wtedy zarabiają na utrzymanie się przez większość roku.
Joanna Racewicz ostatnio podczas spaceru nagrała się na InstaStory, dzieląc się refleksją à propos tego święta. Dziennikarka oznajmiła, że paradoksalnie można upatrywać się pozytywu w galopującej inflacji.
Stwierdziła, że być może wygórowane ceny w końcu dadzą Polakom do myślenia i nie będą kupować nadmiaru zniczy, lampek i plastikowych wiązanek oraz ozdób, które i tak wylądują na śmietniku.
– Chce powiedzieć dzisiaj, że jakoś przewrotnie cieszę się z drożyzny w przycmentarnych sklepach. Bo to może sprawi, że nie będziemy szaleć z plastikozą, zniczozą i tego typu śmieciozą – zaznaczyła.
– Przyznam szczerze, że to jest moja opinia, można się z nią nie zgadzać. Jestem głęboko przekonana, że o tym, że cały nasz wszystkoświętowy blichtr kompletnie na nic, że więcej w tym ścigania się z tym kto postawi więcej niż faktycznie pamięci. Może kogoś ranię. Moje zdanie i ja się z tym zgadzam – dodała.
Dwa dni później prezenterka Polsatu dodała osobny post, w którym kontynuuje temat dbania o planetę w związku ze świętem. "Będzie kij w mrowisko. Oraz ironia. Gorzka, fakt" – uprzedziła na wstępie.
"Podwyżka cen jest faktem. Wszyscy widzą, wszyscy narzekają. Ale może w jednym miejscu ma sens. Może drogie kwiaty i znicze sprawią, że narodowe 'zastaw się a postaw' przestanie dotyczyć Zmarłych" – stwierdziła, po czym posłużyła się twardymi danymi.
"16 tysięcy polskich cmentarzy generuje 3 miliony ton śmieci rocznie. Tyle, co połowa Warszawy, albo całe Trójmiasto. Każdy grób to statystycznie 5-10 kilogramów wyrzuconych stroików i zniczy. W większości z plastiku" – podkreśliła.
Racewicz dodała, że chodzi przecież o pamiętanie o zmarłych, a nie o "wyścig na chryzantemy z sąsiadem", który uskuteczniają rodacy.
"To szacunek dla przeszłości czy raczej podszept: 'e, raz w roku można'. 'Każdy robi, jak uważa'... Zgoda. Nikogo do niczego nie zmuszam. Nie wygładzam prawd objawionych. Każdy robi, jak uważa. Dla mnie symbol znaczy więcej, niż iluminacje i girlandy. Od zawsze. Jednego jestem pewna: Planetę mamy wspólną. Plastiku na niej dosyć" – napisała dobitnie.
Na koniec wpisu wdowa po Pawle Janeczku, który zginął w katastrofie smoleńskiej ponad dekadę temu, skierowała parę słów do swoich hejterów. Można powiedzieć, że ze swoją ripostą była szybsza od nich, bo sama z dystansem nawiązała do stosowania zabiegów medycyny estetycznej.
"Na złośliwości z gatunku: sama mówiłaś, że 'wszystko masz plastikowe' odpowiadam - mój plastik jest we mnie, a nie na śmietniku. Aha, to też ironia" – podsumowała ostro.