"Co was to interesuje?!". Ustawa Lex Czarnek 2.0 podniosła temperaturę w Sejmie
W czwartek rano rozpoczęło się dwudniowe posiedzenie Sejmu. Już sam początek obrad był bardzo gorący. Wszystko za sprawą nowelizacji ustawy o prawie oświatowym, czyli tzw. Lex Czarnek 2.0.
Ustawa Lex Czarnek 2.0 podniosła temperaturę w Sejmie
– Dziś do porządku obrad wchodzi ustawa zwiększająca kompetencje kuratorów oświaty, którzy powinni chronić dzieci. Nie przeszkadza im jednak rozsyłanie pytań przygotowanych przez posła PiS w ankietach opłaconych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki za jedyne 4,5 mln zł – powiedziała z mównicy Kinga Gajewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
– Polskim dziewczynkom, 13-latkom, zadaje się pytania, czy się masturbują, czy oglądają pornografię, ilu partnerów seksualnych mają. Co was to interesuje?! Po co o to pytacie?
Jej zdaniem, w "Lex Czarnek 2.0" chodzi o to, by organizacje pozarządowe – zajmujące się ochroną dzieci, uczeniem, jak dzieci mają chronić się przed złym dotykiem – nie mogły wejść do szkoły. – Panie ministrze Czarnek, proszę tutaj przyjść i się wytłumaczyć z tych 4,5 mln zł – nie kryła emocji posłanka.
Przemysław Czarnek nie wyszedł na mównicę. Zrobił to wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski. Stwierdził, że ankieta, o której mówiła Gajewska, "to badania prowadzone przez jedną z uczelni".
– Natomiast prawo oświatowe, o którym pani wspomniała, ma doprowadzić do tego, aby kurator miał rzeczywisty wpływ na to, jak funkcjonują szkoły. Czy przestrzegają prawa i żeby mógł reagować w sytuacji, kiedy niektórzy dyrektorzy – na szczęście nieliczni – łamią po prostu prawo – stwierdził wiceszef MEiN.
Piontkowski: Niektóre samorządy nie radzą sobie
Dodał, że to opozycja proponowała "likwidację funkcji kuratora oświaty i jakikolwiek wpływ państwa na politykę oświatową".
– PiS uważa, że polityka oświatowa to jedna z ważniejszych polityk, która będzie kształtowała przyszłe pokolenia i chcemy, żeby kolejne pokolenia Polaków były po prostu patriotami. Bez wpływu kuratora na to, jak funkcjonują szkoły, jak przestrzegane jest prawo, jest to niemożliwe.
Jego zdaniem nowelizacja ustawy ma "ucywilizować" kwestię organizacji pozarządowych. – Chcemy, aby rodzice mieli realny wpływ na to, jakie organizacje, z jakim programem, z jakimi zajęciami wchodzą do szkoły. Do tej pory bywało z tym różnie – powiedział wiceminister.
– Z jednej strony proponują państwo (opozycja – red.) swobodne wchodzenie wszystkich organizacji, także tych, które doprowadzają do seksualizacji dzieci, a z drugiej chcecie zlikwidować wpływ państwa na to, co się dzieje w szkołach. A gdy dzieje się cokolwiek złego, pytacie: co zrobił minister? To jest absurd. Niektóre samorządy nie radzą sobie z zadaniami oświatowymi i wtedy pytacie: co zrobił minister? No tak nie może być – dodał.
Artur Dziambor z Konfederacji również skrytykował nowelizację prawa oświatowego. Stwierdził, że "Lex Czarnek" przynosi "wstyd MEiN i całemu rządowi" i wprowadza "dyktaturę do szkół".
Do ustawy odniósł się także Michał Gramatyka, poseł Polski 2050. – Jeszcze jest szansa, żeby to wasze szaleństwo zatrzymać, żeby "Lex Czarnek" wylądowało w koszu, czyli tam, gdzie jego miejsce – mówił.
Następnie zwrócił się do polityków obozu rządzącego. – Chcecie stawiać gigantyczne bariery przed rozwojem edukacji domowej. Chcecie wyrzucić ze szkół organizacje pozarządowe i chcecie te szkoły jeszcze bardziej upolitycznić. Nauczyciel musi być człowiekiem wolnym, a państwo musi dać mu warunki do godnej pracy – zaznaczył.