O jedną szyję za daleko. Szczucie na kobiety może się obrócić przeciwko Kaczyńskiemu

Anna Dryjańska
08 listopada 2022, 13:18 • 1 minuta czytania
Wielki strateg – mówią o Jarosławie Kaczyńskim niektórzy komentatorzy polityczni. Po sobotnim występie prezesa PiS w Ełku, gdzie za niską dzietność obwinił Polki, które rzekomo zamiast dzieci wybierają alkohol, bardziej adekwatne wydaje się inne określenie: wielki wku**iacz.
Jarosław Kaczyński (prezes PiS) w Ełku. fot. Piotr Molecki/East News

Piszę to na trzeźwo – Jarosław Kaczyński pewnie by w to nie uwierzył, bo jestem kobietą – ale nie widzę powodu, dla którego miałabym dbać o uczucia odklejeńca, który nas nienawidzi i nawet nie próbuje tego ukrywać.


Faceta, który nami gardzi, a wyraził to najpierw zakazem aborcji embriopatologicznej, a teraz wiązaniem naszych decyzji reprodukcyjnych z alkoholem. Gościa, który właśnie utwierdził na świecie stereotyp Polaka – pijaka. Przepraszam: Polki – pijaczki.

Kaczyński obraził kobiety po całości. Zagrał na nerwach tym, które już są matkami, ale z różnych powodów nie mogą mieć więcej dzieci, choć bardzo by chciały. Podniósł ciśnienie zarówno Polkom bezdzietnym z wyboru, jak i z powodu niepłodności (na samym początku rządów PiS zabrał im refundację leczenia metodą in vitro). Okrutnie przejechał się po kobietach, których chciane ciąże kończą się poronieniem. Dodatkowo naraził się warszawiankom, które przywołał jako przykład "pewnego nastawienia pań". 

– Jeżeli na przykład utrzyma się taki stan, że do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety, piją tyle samo, co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie – oświadczył wannabe ojciec narodu, wielce urażony tym, że Polki nie rodzą mu upragnionych dzieci. Kaczyński uważa bowiem, że te ciąże mu się od nas po prostu należą, zupełnie jak nagrody pisowskim ministrom. 

Prezes PiS próbował przecież na kobietach kija i marchewki. Kijem jest jego bezprawie, które ma zmusić Polki do rodzenia, gdy płód nie ma głowy (dzięki Bogini za Aborcję Bez Granic i Federę). Marchewka to topniejące z powodu inflacji 500 plus, które przecież miało zachęcać do powiększania rodziny.

Nic dziwnego, że Władca Macic jest sfrustrowany. Spotyka się przecież z rażącą niewdzięcznością. Zamiast narodowego programu rodzenia Kaczyńskiemu jest równie nieformalny narodowy program antykoncepcji. 

Porażka Kaczyńskiego w podniesieniu poziomu dzietności napędza jego pogardę wobec kobiet, którą maskuje całowaniem rączek i tekstami o pięknych paniach. Polki nie dają Kaczyńskiemu dzieci, więc Kaczyński oskarża Polki, że dają w szyję.

Pośród szalejącej inflacji, drastycznych podwyżek i kryzysu energetycznego, prezes PiS rozpoczyna polowanie na czarownice. Oprócz starożytnej maksymy "dziel i rządź" do perfekcji opanował bowiem "rządź i odwracaj uwagę od problemów". Tym razem prezes PiS chce odwrócić uwagę społeczeństwa wskazując palcem kobiety.

Wiele wskazuje jednak na to, że Kaczyński posunął się o jedną szyję za daleko. O ile jego kłamliwe ranty o zdradzieckiej opozycji i światowym spisku przeciwko Polsce padają w pewnych miejscach na podatny grunt, o tyle nagonka na kobiety może się obrócić przeciwko niemu. 

Prezes PiS mógł położyć krzyżyk na młodych Polkach, które nie są elektoratem jego partii, ale nie wziął pod uwagę, że mają one matki i ojców, którzy przy całej swojej miłości do prezesa mogą mu nie wybaczyć, że robi z ich córek pijaczki. Ta nienawistna tyrada Kaczyńskiego jak nic innego podpada pod reality check – konfrontację z rzeczywistością. 

Rodzice, którzy wiedzą, że ich córki nie mają (więcej) dzieci z powodu fatalnych warunków mieszkaniowych, niskiej pensji, wysokiej inflacji, uwarunkowań zdrowotnych czy wreszcie wyboru, nie łykną propagandy o "dawaniu w szyję".

Słowa Kaczyńskiego o kobietach to kłopot dla Prawa i Sprawiedliwości. Mają potencjał do zmobilizowania wyborczego młodych kobiet, które masowo pójdą do urn i zagłosują na kogoś innego. Mogą za to zniechęcić do udziału w wyborach tych zwolenników PiS, którzy dostrzegą w nich nagonkę na własne córki czy wnuczki. 

Za pośrednictwem powszechnie znanych influencerek – Ewy Chodakowskiej, Anny Lewandowskiej, Aleksandry Żebrowskiej i innych, które oburzyło robienie z kobiet kozła ofiarnego, wypowiedź Kaczyńskiego zrobiła ogromne zasięgi, które objęły nawet osoby niezainteresowane polityką. 

Krótko mówiąc: prezes PiS ze swoim szczuciem na kobiety przebił się przez polityczną bańkę i to nie jest dla niego dobra wiadomość. Są tego świadomi politycy PiS, którzy w popłochu uciekają na sejmowych korytarzach przed Justyną Dobrosz–Oracz pytającą ich o komentarz do słów szefa. Tyrada o upojonych alkoholem kobietach to nie wypadek przy pracy czy temat zastępczy – to kwintesencja tego, jak Kaczyński traktuje Polki.

Wypowiedź prezesa PiS w Ełku, która wywołała śmiech wyselekcjonowanych klakierów obecnych na sali, wkurzyła społeczeństwo: kobiety, ich chłopaków, partnerów, mężów, bliskich. Nie da się jej zagmatwać prawniczym żargonem jak kwestii praworządności. Zrozumie ją każda i każdy, a opozycja zapewne skwapliwie wykorzysta ją w swoich spotach wyborczych.

Kaczyński popełnił błąd i wkrótce za niego zapłaci.