Wstrząsający wypadek na Sokratesa w Warszawie. Niewiarygodne, jak sprawca broni się w sądzie
- W 2019 roku Krystian O. doprowadził do wypadku na ulicy Sokratesa na warszawskich Bielanach
- Jaskrawo pomalowane bmw z ogromną siłą uderzyło w mężczyznę, który na pasach prowadził wózek z dzieckiem
- Sąd pierwszej instancji skazał go na 7 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności. Sprawa trafiła jednak do sądu apelacyjnego
- "Obrońcy próbowali udowodnić, że ofiara sama była trochę winna temu, że zginęła" – donosi serwis brd24.pl
Wypadek na Sokratesa wstrząsnął całą Polską. Krystian O. wjechał w rodzinę
20 października 2019 roku na ulicy Sokratesa na warszawskich Bielanach doszło do tragedii. Jaskrawe bmw wjechało w młodych rodziców, którzy przechodzili przez pasy z 3-letnim synkiem w wózku.
Ojciec chłopca – Adam G. zdążył uratować żonę i dziecko. W ostatniej chwili odsunął ich od pędzącego auta. Niestety, sam zginął na miejscu zdarzenia. Z ustaleń służb wynika, że sprawca – Krystian O. poruszał się z prędkością aż 134 km/h w terenie zabudowanym.
Dramatyczna sytuacja odcisnęła piętno także na samym sprawcy wypadku. Krystian O. w rozmowie z "Interwencją" ujawnił, że chciał popełnić samobójstwo. – Wiem, że ja już mam pętlę na szyi – powiedział.
Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzuty, a dwa lata później – 22 listopada 2021 roku – zapadł nieprawomocny wyrok. Sąd Okręgowy w Warszawie oświadczył, że skazuje Krystiana O. na 7 lat i 10 miesięcy więzienia. Otrzymał również 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Sprawa trafiła do sądu apelacyjnego.
Sąd apelacyjny rozpatruje sprawę Krystiana O. Niewiarygodne, jak bronią go adwokaci
Jak wynika z relacji serwisu brd24.pl., Biuro Badania Wypadków Drogowych dr. inż. Piotra Krzemienia z Koszalina przygotowało opinię na zamówienie obrońców Krystiana O. Dziennikarze dotarli do jej treści.
"Przyczynił się do wypadku, bo… powinien zobaczyć, że BMW go rozjedzie" – ironizują autorzy publikacji. "(Biegły - red.) uważa, że gdy Adam G. zbliżał się już do drugiego pasa ruchu, to powinien zobaczyć, że BMW się nie zatrzymuje i nie ustąpi mu pierwszeństwa" – przytaczają.
Odległość ta w pełni umożliwiała pieszym rozpoznanie znacznego przekroczenia prędkości i oszacowanie, że samochód nie ma szans się zatrzymać i ustąpić im pierwszeństwa. W chwili tej potrąceniem piesi mieli dobrą widoczność na pojazd BMW
Co więcej, w dokumencie zamówionym przez biegłych odniesiono się do sporu prowadzonego przez kierowców i aktywistów miejskich. Jak stwierdzono, to między innymi "walka na racje" ma wpływać na postrzeganie pieszych w ruchu drogowym.
"Niestety w Polsce trwa walka „na racje” mianowicie, który uczestnik ruchu jest 'ważniejszy', co sprawia, że piesi stają się podwójnie niechronionymi uczestnikami ruchu z powodów fizykalnych oraz psychologicznych, bowiem nie chronią się sami" – czytamy.
Warto jednak podkreślić, że Sąd Apelacyjny w Warszawie nie zdecydował się na dopuszczenie prywatnej opinii do materiału dowodowego. Nie dopuszczono także możliwości przesłuchania biegłego w charakterze świadka.