Jak wygląda "Życie seksualne studentek"? Dowiecie się z serialu z siostrą Timothée’ego Chalameta

Maja Mikołajczyk
28 listopada 2022, 18:07 • 1 minuta czytania
Drugi sezon "Życia seksualnego studentek" to jeszcze więcej łóżkowych przygód dla głównych bohaterek i więcej śmiechu dla widzów produkcji HBO Max. Mindy Kaling dostarcza tym serialem kolejnego dowodu na to, że jest jedną z najbardziej utalentowanych twórczyń współczesnej telewizyjnej komedii.
"Życie seksualne studentek" – sezon drugi. [RECENZJA] Fot. kadr z serialu "Życie seksualne studentek"/ SeredaGanna/ easyfotostock/ Eastnews

Jak wygląda "Życie seksualne studentek"?

Nowy semestr w prestiżowym Essex College to szansa na kolejne łóżkowe podboje. Doskonale wiedzą o tym powracające na kampus po wakacjach główne bohaterki serialu, które jednak poza zarządzaniem swoim seksualnym grafikiem mają na głowie także inne wyzwania.

Kimberly szuka kasy, żeby móc kontynuować studia; Bela rozkręca nowe studenckie czasopismo, Leighton chce zawojować legendarne studenckie bractwo, a Whitney próbuje znaleźć nowe hobby poza sportem.

Jak widać więc, chociaż tytuł wskazywałby inaczej, "Życie seksualne studentek" nie skupia się tylko na "jednym". Co więcej, pokazuje doświadczenie wczesnej dorosłości oczami dziewczyn wywodzących się z różnych środowisk. Nadanie sferze seksualnej nadrzędności w życiu młodych kobiet przez umieszczenie jej w tytule jest bowiem jednak w pewien sposób rewolucyjne.

Co prawda Carrie Bradshaw i spółka z "Seksu w wielkim mieście" już w latach 90. przeszukiwały Nowy Jork w poszukiwaniu facetów, ale większość studenckich seks-komedii (przeznaczonych dla nieco innej grupy docelowej) nakręcono z perspektywy, w których to kobiety były zwierzyną, a mężczyźni łowcami.

W serialu Mindy Kaling role się jednak odwracają i dostajemy wreszcie pełnoprawną produkcję, w którym to płeć żeńska wyrusza na polowanie. Scenarzystka nie popełnia jednak błędu, który często zdarza się w feministycznych produkcjach i nie ubiera mężczyzn w sukienki, lecz bierze pod uwagę genderowe różnice.

Kaling posiada również niesamowity talent do robienia sobie żartów z rzeczy, z których wszyscy chcielibyśmy się pośmiać, ale trochę się wstydzimy. Podobnie jak w swoim Netfliksowym serialu "Jeszcze nigdy..." nie boi się przekraczać granic wyznaczonych polityczną poprawnością, jednak robi to w swoim bezpretensjonalnym i życzliwym stylu, więc nawet najbardziej delikatne płatki śniegu nie powinny poczuć się dotknięte.

Z siostrą Timothée’ego Chalameta w łóżku

Wyliczać talenty Mindy Kaling mogłabym długo – kolejnym jest umiejętność budowania zabawnych, ale skomplikowanych bohaterów, którzy nie ograniczają się do stereotypowych wyobrażeń.

I tak w pierwszym sezonie poznaliśmy prezentującą się jak klasyczna "mean girl" Leighton, która ostatecznie okazała się lesbijką, oraz pochodzącą z konserwatywnego południa Kimberly (graną przez siostrę Timothée’ego Chalameta), mającą podobny apetyt na łóżkowe przygody jak jej bardziej wyzwolone koleżanki.

W serialu nie mogło też oczywiście zabraknąć bożyszcza tłumów i obiektu westchnień. Póki co pożegnaliśmy grającego brata Leighton Gavina Leatherwooda ("Chilling Adventures of Sabrina") na rzecz godnie go zastępującego Mitchella Slaggerta ("Siedem śmiertelnych życzeń"). Ponieważ jednak jest to bohater napisany przez Kaling, przystojny Teksańczyk szybko okazuje się kimś więcej niż górą mięśni.

Ta zabawa ze stereotypami, którą Kaling uwielbia sprawia, że jej bohaterowie są postaciami z krwi i kości, a nie papierowymi tworami, które mają służyć ich twórczyni jedynie do transmisji swoich poglądów (częsta przypadłość produkcji Netfliksa).

Petarda od Mindy Kaling

Po dostępnych jak na razie czterech odcinkach serialu mogę zapewnić, że drugi sezon "Życia seksualnego studentek" bawi i angażuje tak samo, jak pierwszy. W zalewie komediowych produkcji te od Mindy Kaling naprawdę mają swój oryginalny styl, przypominający nieco filmy dla młodzieży z początku lat dwutysięcznych.

Mając na uwadze ten serial i "Jeszcze nigdy..." dochodzę do wniosku, że twórczość Kaling dla fanów komedii jest po prostu obowiązkowa. Jeśli jeszcze jej nie znacie – odpalcie tę petardę.