Po co Kaczyńskiemu komisja? Prezes niechcący mógł ujawnić prawdziwy zamiar

Alan Wysocki
29 listopada 2022, 08:55 • 1 minuta czytania
Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki chcą zbadania polityki energetycznej, prowadzonej przez rząd Donalda Tuska. Podczas poniedziałkowej konferencji prezes Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie zapewniał, że zamierza jedynie "ujawniać prawdę". W praktyce jednak może chodzić o pokazowe przesłuchanie lidera Platformy Obywatelskiej tuż przed wyborami.
Po co Kaczyńskiemu komisja? Wpadka prezesa PiS ujawnia możliwy zamiar Fot. Zbyszek Kaczmarek / Reporter / East News

Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki będą tropić Donalda Tuska

Jak pisaliśmy w naTemat, w miniony poniedziałek Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki niespodziewanie zwołali konferencję prasową, podczas której oficjalnie ogłosili, że będą badać, jak kształtowano politykę energetyczną kraju od 2007 roku.

– Armia lobbystów, szpiegów rosyjskich wykonuje skrupulatnie zadania rozpisane w Moskwie. Jak to się stało, że podpisywano z Rosją niekorzystne umowy? (...) Niektóre umowy były podpisywane krwawym atramentem – ogłosił premier.

Co najciekawsze – Jarosław Kaczyński zaliczył wpadkę, na którą uwagę zwrócili dziennikarze Onetu. Podczas konferencji prasowej prezes stwierdził bowiem, że organ będzie badał jedynie okres do 2015 roku.

Tę wypowiedź od wczoraj wielokrotnie musieli prostować politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ci zapewniają bowiem, że nie mają nic do ukrycia i sami poddadzą się weryfikacji.

"Być może jednak prezes PiS przez "pomyłkę" ujawnił prawdziwy zamiar, którym ma być po prostu ściganie, a przynajmniej przesłuchanie Donalda Tuska i to na chwilę przed wyborami" – donosi Onet.

Potencjalne przesłuchanie może być bardziej pokazowe niż merytoryczne, bowiem rząd nie chce, by sprawę badała komisja śledcza.

Nie tylko Jarosław Kaczyński. Janusz Kowalski też mógł zdradzić zamiary rządu

Warto podkreślić, że o zamiarach politycznych, które mogą przyświecać rządowi, jeszcze w niedzielę mówił Janusz Kowalski. Dzień przed Kaczyńskim wiceminister domagał się nie komisji weryfikacyjnej, a komisji śledczej, której skutkiem byłoby postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu.

– Donald Tusk jest symbolem proputinowskiej polityki. To najbardziej proputinowski polityk III RP. Razem z Angelą Merkel doprowadził do gigantycznego kryzysu w Europie oraz wybuchu w 2014 roku wojny w Ukrainie – zarzucił.

Konfrontacja komisji Prawa i Sprawiedliwości z Donaldem Tuskiem może jednak nie przynieść oczekiwanego efektu. Przypomnijmy, że podobny zabieg zastosowano w przypadku komisji ds. Amber Gold. Wówczas nie doszło do "zatopienia" byłego premiera. Co więcej, według niektórych założyciel Platformy Obywatelskiej wygrał to starcie.

Wiele także wskazuje na to, że i w samym ugrupowaniu Tuska trudno doszukiwać się obaw związanych z inicjatywą Kaczyńskiego. – Komisja weryfikacyjna będzie dobrą okazją dla opozycji, żeby pokazać Polakom wszystkie błędy rządu Zjednoczonej Prawicy, które doprowadziły do obecnego kryzysu energetycznego – powiedział w rozmowie z naTemat.pl rzecznik PO Jan Grabiec.