18-letni Jakub gwizdał na proteście przeciw Kaczyńskiemu, zajęła się nim policja. "To absurd"
Jakub Matyjaszczyk jest liderem Młodej Lewicy w Częstochowie. Poseł Maciej Kopiec, który zaangażował się w jego sprawę, tak przedstawił ją mediom:
– 18-letni Jakub wziął udział w proteście, do czego ma prawo zgodnie z polską konstytucją. W proteście przeciwko władzy Jarosława Kaczyńskiego, przeciwko nienawiści w polityce, którą Jarosław Kaczyński w Polsce uprawia. Za to, że podczas tego protestu użył gwizdka, policja spisała go i zaprosiła na przesłuchanie. Mało tego, policja odmówiła Kubie, żeby przyszedł na przesłuchanie w towarzystwie pełnomocnika, adwokata, do czego również ma prawo.
Poseł Lewicy zdecydował się podjąć interwencję poselską, żeby – jak wyjaśnił – zapytać policję, dlaczego tak się zachowuje. Interwencja jednak się nie udała, spotkanie zakończyło się awanturą i skargą na policjanta.
W rozmowie z częstochowską "Wyborczą", policja odrzuciła wszystkie zarzuty. Podkom. Sabina Chyra Giereś, rzeczniczka KM Częstochowa, powiedziała gazecie:
– Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie w charakterze świadka do sprawy o wykroczenie. Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenie nie przewiduje przy tej czynności procesowej obecności pełnomocnika". Dodała jeszcze, że w ocenie policjanta nie miał tutaj zastosowania art. 20 Ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, na który powoływał się poseł.
Poseł Kopiec już odniósł się do tej wypowiedzi na swoim profilu FB.
Co tam się wydarzyło i jak odbiera to 18-latek? Zapytaliśmy o to Jakuba Matyjaszczyka.
Katarzyna Zuchowicz: Zdarzyło się już panu coś takiego?
Jakub Matyjaszczyk: Nie, to pierwsze tego typu zdarzenie. Uczestniczyłem w wielu protestach, np. podczas Strajku Kobiet, gdzie były różne okrzyki, bardziej niecenzuralne. Nigdy policja mnie nie spisywała. Nigdy nie dochodziło do takich rzeczy. Ale gdy przyjechał Jarosław Kaczyński i zaczęło mu przeszkadzać nasze gwizdanie, nagle wokół nas pojawiło się bardzo dużo policji, która zaczęła nas spisywać, wyciągać ludzi z tłumu i uciszać.
Zacznijmy od początku, ten protest miał miejsce 15 października, podczas wizyty Jarosława Kaczyńskiego w Częstochowie. Co dokładnie się wtedy wydarzyło?
Jako mieszkańcy Częstochowy postanowiliśmy wybrać się na to spotkanie z grupą aktywistów. Jak mogliśmy się spodziewać, na spotkanie mogły wejść tylko osoby zapisane na liście. Jedyne, co nam pozostało, to pokojowo protestować, co gwarantuje nam konstytucja.
Przeszliśmy więc spod głównego wejścia i poszliśmy pod okna budynku, w którym odbywał się wiec. Postanowiliśmy zaprotestować za pomocą gwizdków i różnych okrzyków.
Jeden z dziennikarzy wysłał mi nagranie, że gwizdanie było słychać w całej sali. Jarosławowi Kaczyńskiemu prawdopodobnie to się nie spodobało i być może ktoś kiwnął palcem, bo wokół nas nagle pojawiło się dużo policji, która nas otoczyła. Mówili przez megafony, że mamy się rozejść, choć protest był legalny.
W tym momencie policja zaczęła nas spisywać i karać mandatami. Mnie spisała, obiecując, że to nic nie znaczy, że to rutynowa czynność. "Panie Jakubie proszę się nie martwić" – usłyszałem. Po czym dwa tygodnie później dostałem wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka.
I w poniedziałek pojawił się pan pod komendą, ale nie sam. Dlaczego interweniował pan poseł?
Obawiałem się manipulacji ze strony policji, dlatego poprosiłem, by byli obecni podczas przesłuchania. Skonsultowałem się z adwokatem, który zadzwonił na policję. Usłyszał, że niestety nie mam prawa do posiadania swojego adwokata podczas przesłuchania.
Stąd pan poseł, który chciał podjąć interwencję poselską. Podjął ją, ale niestety nieskutecznie. Policjant zaprosił mnie na przesłuchanie, ale kiedy przekroczyłem próg drzwi, chciał je zamknąć. Nie udało mu się, bo wsadziłem buta. Udało mi się wrócić do pana posła i adwokata, ale pan policjant był nieugięty i arogancki.
Na profilu Częstochowa Info Wideo jest wszystko nagrane. Poseł wyjął legitymację, powiedział, że podejmuje interwencję poselską. Wyjaśnił, że na mocy art. 20 paragraf 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, który mówi o tym, że na wniosek wyborcy może podjąć interwencję w budynku publicznym, np. w budynku policji. Funkcjonariusz nie miał jednak wiedzy dotyczącej tego przepisu.
Po wszystkim poinformował mnie, że będzie kolejny termin przesłuchania.
Pan poseł z panem mecenasem złożyli oficjalną skargę na zachowanie policjanta u zastępcy komendanta. Zobaczymy, jaki będzie finał. I jak policja zachowa się podczas drugiego terminu, bo tak samo, jak teraz będzie obecny pan poseł i pan adwokat.
Czy tylko pan dostał wezwanie?
Nie. Wiem też o innych działaczach. Realnie spisanych lub ukaranych mandatem na miejscu było 26 osób. W stosunku do nich pan poseł tak samo podejmie interwencję poselską. Z tego, co wiem, są to osoby, które dostały wezwanie w charakterze świadka lub w charakterze osoby, co do której podejrzewa się popełnienie wykroczenia.
Ja zdecydowałem się pokazać ten absurd. Żeby zainteresowały się nim inne organizacje. Pan mecenas i pan poseł napisali już pismo do RPO i do Fundacji Helsińskiej.
Kim są inne osoby?
Z Młodej Lewicy tylko ja i jedna działaczka. Pozostałe osoby były z Demokratycznej RP, ze Strajku Kobiet Częstochowa oraz zwykli obywatele.
Jakie hasła krzyczeliście?
"Wstyd i hańba","Przecz z kaczorem dyktatorem", "Wolna Polska, wolni ludzie", "Mamy prawo protestować".
Jak pan odbiera całe to zdarzenie?
To absurd. Jako młody człowiek, który ma maturę w maju i próbuje się uczyć, ale też uczestniczyć w życiu społecznym, korzystać ze swojego prawa i protestować, jestem teraz ciągany po komendach. Co niestety wpływa na psychikę, jest stresujące. To mnie wkurza. Że jako młody człowiek, protestując, narażam się na to, że będę ciągany po komisariatach i przez decyzje PiS będą chcieli mnie zastraszyć podczas przesłuchania.
Wyobrażam sobie, że może to zniechęcić część młodych ludzi do protestów.
Dokładnie tak.
Jak zareagowali znajomi?
Dostałem wiele wiadomości w rodzaju "Po co ci to było", "Mogłeś siedzieć w domu", "Teraz masz tylko problemy", "Robisz z siebie celebrytę"
Jak zareagowała szkoła?
Dyrekcja powiedziała mi jedno. Że nasza szkoła jest apolityczna i każdy w niej może reprezentować swoje poglądy. Szanuję dyrekcję za to, że mnie nie skreśla, że mogę się realizować.
Ale dużo kolegów również mówiło, po co mi to było. Trudno jednak komuś wytłumaczyć sens moich działań, jeśli te osoby w ogóle nie interesują się polityką.
I?
Nie poddałem się, bo wiem, że to jest słuszne. Zbliżają się wybory, mamy okazję, żeby tę władzę rozliczyć. Jako młodzi ludzie możemy pokazać, że nam jej działanie po prostu się nie podoba. I jak będą wybory, to ten sprzeciw pokażemy w dużej liczbie.