Michał Kobosko #TYLKONATEMAT: PiS to "konserwatywna prawica"? Wolne żarty!

Jakub Noch
05 grudnia 2022, 22:10 • 1 minuta czytania
– Ciągle mówimy o lewicy i prawicy, a rzeczywistość od lat jest na przykład taka, że najbardziej socjalistyczna partia to… PiS. Partia rozrzucająca pieniądze jak z helikoptera i marnotrawiąca ogromne środki publiczne jest przedstawiana jako "konserwatywna prawica". Wolne żarty! – mówi #TYLKONATEMAT Michał Kobosko.

Z pierwszym wiceprzewodniczącym Polski 2050 rozmawiamy o tym, jak sprawić, żeby polski parlament przestał przypominać cyrk, a posłowie i senatorowie odzyskali zaufanie społeczeństwa, a także o partyjnej rywalizacji w przyciąganiu mocnych nazwisk na listy wyborcze.


Michał Kobosko w wywiadzie udzielonym naTemat.pl odnosi się również do kontrowersji wokół odchodzącego z partii prof. Wojciecha Maksymowicza i zdradza, w jakich przypadkach Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na wsparcie ze strony PL2050, a kiedy nie ma o tym najmniejszej mowy.

Jakub Noch: Wraz z Szymonem Hołownią szefujecie Polsce 2050 spoza gmachu przy Wiejskiej…

Michał Kobosko: Ale z bardzo bliska obserwujemy to, co dzieje się w Sejmie!

To, co działo się tam w ostatnich dniach, nie zniechęca was do startu w przyszłorocznych wyborach?

Całe siedem ostatnich lat może rzeczywiście zniechęcać każdego, kto kiedykolwiek myślał o karierze parlamentarnej. Nasze posłanki i posłowie, nasz senator, bardzo ciężko i konstruktywnie pracują, ale wiele ich wysiłku idzie na marne. Bo PiS doprowadził do tego, że Sejm prawie w ogóle nie funkcjonuje jak demokratyczny parlament, tylko wręcz jak maszynka do przerabiania mięsa, do którego czasami dorzucane są papiery z projektami ustaw.

Wiele ważnych spraw przepycha się na siłę, bez żadnej debaty i wymiany merytorycznych argumentów, bez konsultacji społecznych, nawet bez jakiejkolwiek oceny skutków regulacji. Posiedzenia zwołuje się i odwołuje nagle, bez żadnego planu, jedynie z powodu partyjnego chciejstwa.

Mówiąc krótko, PiS robi wszystko, aby zniszczyć polskie tradycje parlamentarne. Nie bez przyczyny posłowie i senatorowie nie są najlepiej postrzegani i zajmują bardzo niskie miejsca w rankingach zaufania społecznego.

Może więc nie ma sensu się tam pchać i lepiej pracować w samorządzie albo w Parlamencie Europejskim, gdzie standardy są diametralnie inne?

To jest pytanie, które towarzyszy nam od 2019 roku, kiedy Szymon Hołownia zaczął na poważnie przygotowywać się do wejścia do polskiej polityki. Wybór był dokładnie taki: czy startować w wyborach samorządowych i potem piąć się wyżej w kierunku realnej władzy w Polsce, czy też może spróbować innej ścieżki.

Ostatecznie Szymon Hołownia uznał, że jeśli chce się realizować cele w skali całego kraju, to trzeba zacząć od wyborów prezydenckich. Po nich, już jako Polska 2050 zaczęliśmy pracę nad przygotowaniem kampanii do Sejmu i Senatu. To ścieżka konieczna, bo najważniejsze decyzje zapadają jednak na Wiejskiej.

Trudno mieć specjalny szacunek do Sejmu w jego obecnym kształcie, ale chcemy tam zbudować naszą silną reprezentację także po to, by podstawowe reguły parlamentaryzmu były szanowane, a ustawy były przyjmowane w sposób profesjonalny, po konstruktywnych debatach, a nie "na rympał".

Kogo zatem trzeba wprowadzić do Sejmu, aby to miejsce przestało przypominać cyrk?

Zamierzamy wprowadzić grono osób, wśród których będą te mające doświadczenia polityczne na szczeblu centralnym i samorządowym, ale też takie, które swoje doświadczenia zawodowe zdobywały poza polityką. W tym drugim przypadku mowa o ludziach, którzy do polityki włączyli się przy okazji kampanii prezydenckiej Szymona Hołowni i w trakcie powstawania ruchu Polska 2050.

Taka mieszanka da polskiemu parlamentowi szansę na rozbetonowanie układu politycznego. Generalnie w Polsce polityka nie kojarzy się dobrze, ludzie wcale się do niej masowo nie garną. Także dlatego, że zbyt wielu polityków jest w polityce za długo. Oni już niczego nie chcą, żadnego prochu nie wymyślą. Chcą po prostu trwać, trzymają się kurczowo mandatów – bo nie znają innego życia i boją się, że sobie w nim nie poradzą.

Jesteśmy więc niezwykle zadowoleni z tego, że właśnie w działania naszego ruchu włączyło się tyle osób, które wcześniej trzymały się od polityki z daleka - ale w obecnej sytuacji uznały, że trzeba się zaangażować dla dobra kraju.

Słychać plotki, że gdyby do wyborów wszyscy poszli osobno, to Polska 2050 miałaby problem ze znalezieniem odpowiednio dużej liczby znanych twarzy na "jedynki"…

Mogę zapewnić, że takiego problemu nie będzie. Poza tym, każda dziś znana twarz najpierw była nieznana i musiała mocno walczyć o swoją rozpoznawalność. Nasi "kandydaci na kandydatów", których obecnie przedstawiamy w poszczególnych okręgach wyborczych, są właśnie w takiej sytuacji, budują swoją rozpoznawalność, swoje nazwiska. Zapewniam, że gdy przyjdzie czas wyborów, na szczytach naszych list wyborczych będą postaci znane w swoich regionach.

Mieliście jednak okres przyciągania gwiazd, była seria głośnych transferów w Sejmie. Nie żal patrzeć, jak teraz zainteresowani karierą parlamentarną lgną raczej do Koalicji Obywatelskiej?

Świadomie zbudowaliśmy naszą reprezentację w tej kadencji Sejmu. Nawet nie chcę myśleć, gdzie dziś bylibyśmy, gdyby we właściwym momencie nie zaistniało nasze koło parlamentarne. Mówiono by: nie ma ich w Sejmie, czyli się nie liczą. A jesteśmy i liczymy się, całkiem mocno.

KO ma teraz najwyższe notowania z partii opozycyjnych, więc nie dziwi, że są chętni, by tam dołączyć. Sam jestem ciekaw, czy rzeczywiście Donald Tusk dopuści wiele nowych twarzy na listy wyborcze, skoro stare twarze PO nigdzie się nie wybierają.

Na tym właśnie polega różnica między nami, że w starych partiach łatwiej jest odnieść wyborczy sukces, gdy już otrzyma się tzw. biorące miejsce, ale zarazem są one bardzo hermetyczne i wręcz odpychają osoby, które dotąd w polityce nie funkcjonowały.

Mocne nazwisko każdy przyjmie…

Oczywiście, my także będziemy je mieli. Tylko że dziś nie jest jeszcze czas na prezentowanie "jedynek". Liderów naszych list wyborczych pokażemy wtedy, gdy rozpocznie się kampania wyborcza.

Na tym etapie na pewno nie zamykamy naszych list. Chcemy być zdolni do stworzenia możliwie najsilniejszej reprezentacji w Sejmie i Senacie - niezależnie od tego, w jakiej konfiguracji opozycja ostatecznie pójdzie do wyborów.

Czy przypadek prof. Wojciecha Maksymowicza nie jest nauczką, że nawet na mocnym nazwisku można się przejechać i przyciągnie ono głównie kontrowersje?

Nie ma takiej partii w Polsce, która nie miałaby na koncie historii, że ktoś odchodził z niej w różnych okolicznościach. Mógłbym wymienić dziesiątki takich przypadków.

Prof. Maksymowicz podjął decyzję, że do końca kadencji chce pozostać posłem niezrzeszonym, a później z polityki zrezygnować i poświęcić się sprawom naukowym. Myśmy to zaakceptowali, bo przecież nie będziemy nikogo zmuszać do wspólnej pracy.

Emocje wokół działalności profesora są jednak duże. Jest bohaterem sprawy, która może skończyć się długą sądową batalią ze sporem światopoglądowym w tle.

Wie pan, generalnie do polityki trafiają i osiągają tam sukces ludzie, którzy dla niektórych bywają "kontrowersyjni", bo mają swoje poglądy, osiągnięcia zawodowe i odgrywają ważną rolę w jakiejś dziedzinie. Tak jest też z działalnością naukową prof. Maksymowicza, który jest świetnym fachowcem, jednym z najlepszych neurochirurgów w tym kraju. Za to zawsze będę go cenił.

Skoro mowa o kontrowersjach, to... wzbudzają je także dyskusje o poglądach Polski 2050, bo w waszych postulatach można się już pogubić. Kim wy właściwie jesteście – liberałami, zielonymi czy chadecją?

Właściwie bardzo się cieszę, że pan o to pyta! O to właśnie chodzi, że my uciekamy od przestarzałych i nieaktualnych podziałów, które wciąż funkcjonują w polskiej polityce. Ciągle mówimy o lewicy i prawicy, a rzeczywistość od lat jest na przykład taka, że najbardziej socjalistyczna partia to… Prawo i Sprawiedliwość.

Partia rozrzucająca pieniądze jak z helikoptera, opowiadająca o niwelowaniu różnic społecznych – a de facto je powiększająca - marnotrawiąca ogromne środki publiczne jest przedstawiana jako "konserwatywna prawica". Wolne żarty!

Mówiliśmy i mówimy, że budujemy formację w samym centrum. Taką, która ma skrzydła sięgające zarówno trochę na prawo, jak i na lewo. Mówi pan, że gubi się w naszych postulatach? Zachęcam do lektury, wszystko jest dostępne publicznie. Reforma edukacji i ochrony zdrowia, rozdział Kościoła od państwa, ucywilizowanie spółek skarbu państwa, zielona transformacja…

I jak to jest z waszą zielenią? Piotr Müller wyznał ostatnio, że partia rządząca "szuka większości parlamentarnej do przegłosowania ważnej ustawy ws. OZE" i kto chce, żeby w 2050 roku w Polsce żyło się lepiej, akurat w tej sprawie powinien PiS pomóc…

Co to za partia rządząca, która musi szukać u opozycji większości parlamentarnej do przegłosowania każdej kolejnej ustawy? Szczególnie w tak rzeczywiście ważnej dla rozwoju Polski kwestii, jak projekt zmian w sprawie odnawialnych źródeł energii…

Jeszcze niedawno PiS uparcie reformy polskiej energetyki blokował i wtłaczał ludziom, że przez długie lata trzeba będzie stawiać tylko na wydobycie węgla. To jest naprawdę społeczna tragedia, bo rządzący naobiecywali górnikom, że kopalnie będą działać do 2049 roku i że przecież wszystko jest w porządku. Tymczasem w naszej energetyce nic nie jest w porządku. Nic nie działa tak, jak powinno.

Dotycząca budowy farm wiatrowych tzw. ustawa odległościowa to już kompletna hańba dla tej ekipy, której znaczna część blokuje korzystne dla Polski rozwiązania. Tylko dlatego muszą teraz szukać alternatywnej większości w Sejmie.

Czyli Müller może zapisać Polskę 2050 do poszukiwanej większości, czy partyjne spory są ważniejsze od walki o środowisko?

Piotr Müller nie może nas nigdzie zapisywać. Rozwój wykorzystania odnawialnych źródeł energii mamy w naszym programie od zawsze. Niedawno złożyliśmy własny projekt ustawy uwalniającej rozwój energetyki wiatrowej, bo to jest kierunek, który zdecydowanie popieramy. Energetyka wiatrowa to przecież wykorzystanie "dóbr", które mamy za darmo i jedna z odpowiedzi na wyzwania klimatyczne.

Najlepiej byłoby więc, gdyby posłowie PiS po prostu poparli ustawę przedstawioną przez Polskę 2050. Jeśli nie będzie innego wyjścia, to dla dobra Polski oczywiście jesteśmy gotowi poprzeć rządowy projekt pod warunkiem, że nie będzie w nim żadnych haczyków. PiS ma koszmarną reputację partii, która nawet jeśli wprowadza potrzebne prawo, to ukrywa w nim zapisy, które mają fatalne skutki dla państwa i społeczeństwa.

Jest jeszcze jeden projekt, do którego PiS potrzebuje wsparcia opozycji – ten w sprawie zmiany Konstytucji

Nie będziemy brać udziału w zmienianiu Konstytucji razem z PiS. Ustawa zasadnicza być może po tych ponad 25 latach wymaga pewnych poprawek, ale nie można ryzykować jej nowelizowania razem z tą ekipą rządzącą.

Użyję metafory lidera naszej partii: nie zmienia się zamków razem z włamywaczem. Prace nad zmianą Konstytucji prawdopodobnie będzie trzeba rozpocząć w następnej kadencji Sejmu, ale nie ma mowy o nich teraz, we współpracy z partią, która kompletnie nie rozumie znaczenia reguł konstytucyjnych.

Czy proponowane przez PiS ograniczenie immunitetu formalnego nie jest dobrym pomysłem? Przecież Polacy od dawna mają dość bezkarności parlamentarzystów.

Uważamy, że należy poważnie zastanowić się nad ograniczeniem immunitetu formalnego, ale zarazem musimy chronić posłów i senatorów ze wszystkich stron politycznej barykady, dając im możliwość swobodnej pracy. Z poczuciem bezkarności – na przykład w sprawach o pospolite przestępstwa, w tym wykroczenia drogowe – trzeba skończyć.