Festiwal bezwstydu. PiS stał się własną karykaturą i nic go to nie obchodzi [OPINIA]

Anna Dryjańska
13 grudnia 2022, 10:03 • 1 minuta czytania
Gdy władza robi sobie dobrze nagrodami Polska Press, aż korci, by z zażenowania odwrócić wzrok. Trudno jednak to zignorować – podobnie jak nie można nie widzieć chaosu, który nasila się w obozie władzy. PiS jednak na to nie zważa. Trwa festiwal bezwstydu.
fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER

Przedwcześnie byłoby nazywać to, co się dzieje, balem na Titanicu. PiS nie idzie na dno. Przynajmniej: jeszcze nie. Jednak nowy sondaż Kantar to już kolejne badanie, w którym Prawo i Sprawiedliwość ląduje za Koalicją Obywatelską: poniżej psychologicznej granicy 30 proc. poparcia, mimo sowicie opłacanej propagandy rządowych mediów.


Wiele wskazuje na to, że za kilka miesięcy trzeba będzie przeskoczyć na statek prawdopodobnie wyraźnie mniejszy od obecnego. Po wyborach ktoś zostanie za burtą. Skończą się limuzyny i apanaże, spółki i spółeczki. Póki jednak to nie nastąpi, rządzący chcą, by ich chwila trwała jak najdłużej. 

Właśnie dlatego politycy PiS przyznają sobie nagrody za pomocą koncernu medialnego, który przejęli rękami Daniela Obajtka. Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli teraz – to dlaczego nie na rympał? 

W ten sposób nagrodę Giganta otrzymał pupil Jarosława Kaczyńskiego, prezes NBP Adam "gigantyczna inflacja" Glapiński. A obok niego statuetki w dłoń wzięli partyjni towarzysze Mariusz Błaszczak i Henryk Kowalczyk. Wstyd? A co to takiego?

Koledzy z obozu władzy ustawili się w kółeczku wzajemnej adoracji, by przed wyborami obsypywać się zaszczytami, nagrodami i pieniędzmi. Obajtek da Glapińskiemu, Glapiński da Kurskiemu, Kurski… jeszcze się zobaczy, czym może kupczyć były prezes TVP na swoim nowym stołku w Banku Światowym. Pewne jest jedno: milion złotych rocznie zapewni mu komfort wspomagający kreatywność. Dla Ojczyzny oczywiście.

To, co widzimy, to dopiero początek. Wspólnym mianownikiem działań obozu władzy w nadchodzących miesiącach będzie "puszczanie": hamulców, poręczy, rozsądku czy wreszcie nerwów. Mówiąc krótko: bezwstyd. To już się dzieje. 

Przykład? Gdy nadpremier i nadprezydent Jarosław Kaczyński publicznie – a jakże – grozi antyelektoratowi PiS słowami "zniszczymy tych ludzi". Polityk, który cały czas straszy Niemcami sprzed 80 lat, nie ma żadnego problemu z tym, by mówić jak nazista. Według tej brunatnej logiki nieprawomyślni zasłużyli na eksterminację okrzykami "je**ć PiS!" czy "wypier**lać!" (monopol na używanie wulgaryzmów miał jego nienależący do lumpenproletariatu brat Lech Kaczyński, autor eleganckiej riposty "spie***aj dziadu"). 

Kolejny przykład: premia dla piłkarzy od premiera. Morawiecki cichaczem i bez żadnego trybu obiecał zawodnikom ponad 30 milionów złotych za wyjście z fazy grupowej na mundialu w Katarze. Gdy afera wyszła na jaw, szef rządu wycofał się rakiem. Przestrzelił w sytuacji coraz bardziej dotkliwej drożyzny, ale samo to, że w ogóle próbował, jest dowodem perwersyjnej niezborności w rządowym obozie. 

Drogi chaos będzie się tylko pogłębiał, a głos opinii publicznej zagłuszony zostanie schyłkową ostentacją. Podwyżka dla rządowej TVP, poprawka zamachowa Macierewicza do uchwały uznającej Rosję za państwo wspierające terroryzm, sztab wyborczy PiS bez ludzi Morawieckiego, bezkarność dla samorządowców, którzy na polecenie PiS złamali prawo, szykując niedoszłe wybory kopertowe Sasina, walka Ziobry z Europą i kolegami z rządu – bezwstydne laury będą przeplatać się z brutalnymi razami.

PiS stał się własną karykaturą. Wie o tym i nic go to nie obchodzi.