Team X wypuścił własnego "szampana" w Biedronce. To najgorsze, co można zrobić dzieciakom

Bartosz Godziński
29 grudnia 2022, 15:04 • 1 minuta czytania
Kiedy zobaczyłem, że do Biedronek trafił "szampan" Partino promowany przez znane i popularne wśród dzieciaków influencerki, załamałem się. Nie z powodu samego Teamu X, którego nigdy fanem nie byłem, czy niezbyt zdrowego składu, bo narzekanie na to robi się już nudne. Takie rzeczy po prostu szkodzą bardziej niż cukier, bo "programują" dzieciaki, że jak jest impreza, to się trzeba napić – nawyk zaczyna się właśnie od takich niepozornych napojów bezalkoholowych w stylu "kultowego" Piccolo.
Influencerki z Team X promują "szampana" bezalkoholowego. Czy powinny? Fot. naTemat / www.instagram.com/patrycjamolczanow

Na etykietach butelek znajdziemy topowe influencerki Natalię "Natsu" Kaczmarczyk, Patrycję Mołczanow i Monikę Kociołek, które wcześniej należały do Teamu X. Grupa rozpadła się, ale marka nadal jest używana przez ich agencję, bo mocno wryła się w świadomości młodych ludzi. Wśród nich są już osoby, które odebrały dowód osobisty, ale i dzieciaki, które są zapatrzone w internetowe celebrytki jak w obrazek.

I nic nie mam do tego, że dzieciaki, zwłaszcza dziewczynki, chcą zostać influencerami (prawie połowa w wieku 10-15 lat marzy o byciu youtuberką, instagramerką lub tiktokerką) – to przyszłościowy i dochodowy zawód. Sam byłem o wiele głupszy, bo chciałem zostać Żółwiem Ninja i wzorem Donatella "walczyłem" kijem z pokrzywami i zajadałem się pizzą, ale to było z góry skazane na porażkę.

Współczesne dzieciaki mają innych idoli, których też próbują naśladować i kupować produkty z ich logo. Szału na lody Ekipy nic już chyba nie przebije, ale nawet kaloryczne słodkości wydają się o niebo lepsze przy tym, co teraz można dostać w Biedronce... na stoisku alkoholowym. Swoją drogą, "szampan" Psiego Patrolu też tam jest i też go tam nie powinno tam być (target tej bajki to przecież maksymalnie 5-latki). Podobnie jak Piccolo, ale o tym za chwilę.

"Szampan" od Teamu X w Biedronce. Tani, mega słodki, ale nie to w nim jest najgorsze

Jak widać, obok Martini i win znajdziemy sobie napoje bezalkoholowe pod marką Team X. Są dostępne w czterech smakach za niecałą dychę:  jagodowym, brzoskwiniowym, truskawkowym i arbuzowym. Kupiłem ten ostatni, by go przetestować, a nie krytykować w ciemno.

W składzie mamy po kolei: wodę, sok jabłkowy (19 proc.), cukier, sok arbuzowy (1 proc.), dwutlenek węgła, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat, barwnik: antocyjany, substancje konserwujące: sorbinian potasu, benzoesan sodu. W 100 ml napoju znajdziemy 40 kalorii.

Skład, jak to w przypadku napojów gazowanych bywa, nie najlepszy, ale urodziny czy sylwester są raz w roku, więc nasz organizm to wytrzyma (prawdziwy alkohol jest jeszcze bardziej destrukcyjny). W smaku da się wyczuć, że cukier jest na trzecim miejscu, bo jest bardzo słodki, ale ogólnie to "szampan jak szampan". Do tego jest w różowym kolorze, co też działa jak magnes, bo po prostu apetycznie i fajnie wygląda.

Myślę, że w przypadku dorosłych, którzy prowadzą auto lub najzwyczajniej w świecie nie chcą pić alkoholu, jest to całkiem spoko opcja na imprezę. Tyle tylko, że Team X Partino jest bardziej skierowany do niepełnoletnich fanek ekipy Nastu, a nie do 30-letnich abstynentów, którzy w większości nawet nie mają pojęcia o istnieniu takich osób. I nikt chyba nie wierzy, że jest inaczej.

Na etykiecie jest co prawda napisane, że "butelkę powinna otwierać osoba dorosła", ale samą zawartość pić będą przede wszystkim dzieci, które jeszcze nie mogą kupić sobie "normalnego szampana". I to te najmłodsze, bo sam doskonale wiem po sobie i znajomych (i statystykach), że takie trochę starsze nastolatki wolą jednak coś mocniejszego.

Nie wierzycie? Wszedłem sobie na TikToka pod tag #partino i znalazłem kilka filmików z dzieciakami tańczącymi do piosenki "Kapitan" promującej napój, ale i np. jak mama testuje z około 10-letnią córką "szampana", a inna dziewczynka dostała go w prezencie pod choinką. Nie chodzi o wytykanie palcem, więc zamazałem, co się dało, ale pokazanie, kto najbardziej jara się nowym produktem Teamu X.

I żeby nie było – sam za dzieciaka piłem Piccolo na urodzinach. I co? I jestem alkoholikiem. Niezdiagnozowanym, ale czy wyobrażam sobie urodziny lub nadchodzącego sylwestra bez szampana? No nie. Podobnie jak tysiące, czy raczej miliony, innych osób.

Nie wiem, czy pociąg do alkoholu to wina tego "dziecięcego" napoju, czy tego, że mieszkamy w Polsce, czy kilkupokoleniowej tradycji, ale nie da się wszystkiego w pełni wykluczyć. Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni picia alko, a początki tego wyglądają bardzo słodko (dosłownie!) i niewinnie.

Dając dzieciom szampana uczymy ich złych nawyków. To "zaprocentuje" w przyszłości

Nie od razu mamy też świadomość, że to coś złego. Kiedyś ludzie kładli na dachach rakotwórczy azbest, ale przecież już tego (chyba) nie robią. Media i eksperci jednak od lat trąbią o tym, by nie podawać dzieciakom Piccolo, bo uczymy ich złych nawyków. Kilka lat temu wybuchła afera, gdy IKEA wprowadziła zabawkowe kieliszki do "odgrywania scenek" na podstawie zachowania dorosłych. Możemy o tym np. przeczytać w artykule Mamadu.

Serwowanie dziecięcego szampana jest uczeniem dokładnie tego samego – że jak jest okazja, trzeba się napić. Że to fajne, atrakcyjne i konieczne. W ten sposób przekazujemy dzieciom to, przed czym później, jako rodzice nastolatków, drżymy – impreza zakrapiana to najlepsza impreza. Piccolo przecież pojawia się tylko w wyjątkowych okolicznościach, prawda?

Np. Litwa, która ma ogromny problem z alkoholizmem wśród dzieciaków, w 2019 roku wprowadziła zakaz produkcji i sprzedaży żywności, zabawek i innych towarów dla dzieci i nastolatków, które imitują napoje alkoholowe i ich opakowanie. W 2022 roku w Polsce, gdzie wcale z tym nie jest lepiej (z artykułu z 2019 r. np. wynika, że do upicia się chociaż raz w życiu przyznało się 33,3 proc. 15-16-latków oraz 56,6 proc. 17-18-latków), grupa influencerów wypuszcza sobie w popularnej sieci dyskontów napój wyglądający jak wino musujące i nikt sobie z tego nic nie robi.

Nie dziwię się, bo żyjemy w kulturze picia i zupełnie nie zwracamy na to uwagi – jak ta żaba w gotującej się wodzie. Tylko że my wiemy, że wódka szkodzi. Na weselu na trzeźwo się nie pobawisz, bo musisz odganiać się od ludzi pytających "ze mną się nie napijesz?". Nigdy w historii nie było tak łatwo kupić alkoholu, bo stacje benzynowe działają w świątek, piątek i niedzielę – nawet apteki nie są czynne non stop. Niektórzy nawet bronią pijanych celebrytów za kółkiem, bo mieli świetne role lub piosenki i "kto nigdy nie jechał po alkoholu, niech pierwszy rzuci kamieniem".

Dlaczego więc ktoś miałby się przejmować się niby-szampanem dla dzieci? Większość dorosłych nie bierze w ogóle pod uwagę imprezy bez alkoholu, a ich pociechy też przecież muszą się napić "czegoś" (choć w innych statystykach przeczytamy, że tylko połowa rodziców nie toleruje picia u 15-16 latków). Kilkulatkowi nie podamy piwa, nawet bezalkoholowego, ale Piccolo i tym podobne napoje już tak. Nie ma w tym logiki, więc pora skończyć też i z tą przedziwną, szkodliwą modą.