Jak zagłosują politycy PiS ws. projektu Godek? Müller ujawnił stanowisko rządu

Katarzyna Nowak
30 grudnia 2022, 08:08 • 1 minuta czytania
Rzecznik rządu Piotr Müller został zapytany o restrykcyjny projekt złożony w Sejmie przez fundację Kai Godek. Przypomnijmy: zakłada on, że za samo informowanie o aborcji groziłoby więzienie. Jak zagłosuje polityk, a jak członkowie rządu? Dziennikarze uzyskali odpowiedź.
Rzecznik rządu Piotr Muller fot. Piotr Molecki/East News

Projekt Godek ws. aborcji - co stanie się z nim w Sejmie? Rzecznik rządu zabrał głos

Co zrobi z projektem dot. restrykcji nt. informowania o możliwości przerywania ciąży Prawo i Sprawiedliwość? Takie pytanie zadano na antenie Polsat News rzecznikowi rządu, Piotrowi Müllerowi odnosząc się do złożonego w Sejmie projektu ustawy "Aborcja to Zabójstwo" autorstwa fundacji antyaborcyjnej aktywistki Kai Godek.

– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że to nie jest projekt Prawa i Sprawiedliwości, tylko inicjatywa obywatelska – zaznaczył Müller. – Mogę powiedzieć, że rząd nie poprze żadnego projektu, który by dalej zaostrzał kwestie związane z prawem aborcyjnym – dodał.

– Te rozwiązania, które obowiązują w tej chwili, są wystarczającą ochroną, poparcia rządu dla projektów zaostrzających nie będzie – podkreślił.

Pytany, czy posłowie PiS zagłosują za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu, odparł, że w partii nie ma dyscypliny ws. głosowania nad kwestiami związanymi ze "sprawami wolności sumienia", więc nie jest się w stanie wypowiedzieć, jak zagłosują w Sejmie poszczególni koledzy z jego partii.

- Ja sam osobiście będę głosował przeciwko temu projektowi – podkreślił. – Sam rząd w tej sprawie wypowiada się negatywnie – podsumował polityk.

"Absurdalna lista przepisów"

Jak informowaliśmy, w projekcie Godek zapisano m.in. kary więzienia za samo informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą. – To absurdalna lista przepisów, która ma wywołać burzę medialną komentowała w rozmowie z naTemat.pl Natalia Broniarczyk z inicjatywy Aborcja Bez Granic.

– To jest konsekwencja tego, że wchodzimy w rok wyborczy. Teraz każdy chce zaistnieć i zawalczyć o widoczność i klikalność. Postrzegam Kaję Godek jako osobę doskonale zorientowaną w sytuacji politycznej. Ona wie, że w przyszłym roku aborcja będzie ważnym tematem kampanijnym. Pokazują to też sondaże poparcia dla liberalizacji aborcji – wskazywała.

Z ustaleń naszej reporterki, Anny Dryjańskiej, wynikało, że w PiS nie ma przychylności do projektu, zwłaszcza że pojawił się przed wyborami, gdy partii rządzącej nie zależy na zrażaniu do siebie wyborców. Barbara Dziuk, posłanka Prawa i Sprawiedliwości z okręgu katowickiego, pytana o działania Kai Godek powiedziała: – Ta pani działa stricte politycznie. To zastanawiające, że zgłasza projekt w sytuacji przedwyborczej. Na to był moment w czasie kadencji. Wtedy nie było takiej woli ze strony Kai Godek. Nie kontaktowała się z nami w tej sprawie.

Prawo aborcyjne w Polsce restrykcyjne od czasu wyroku TK

Przypomnijmy, że w październiku 2020 roku Trybunał Konstytucyjny w Polsce zdecydował, że usuwanie ciąży z powodu ciężkich wad płodu jest niezgodne z Konstytucją RP, tym samym wprowadzając w naszym kraju niemal całkowity zakaz aborcji (wyjątkiem jest jedynie zagrożenie życia matki).

Wniosek do Trybunału o zbadanie zgodności z konstytucją obowiązujących wcześniej przepisów złożyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości (wnioskodawców reprezentowali  Bartłomiej Wróblewski i Piotr Uściński z PiS). Również przedstawiciele rządu wielokrotnie wyrażali poparcie dla restrykcyjnego prawa wprowadzonego wówczas przez Trybunał.

Czytaj też: Zaszły w ciążę po zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Opowiedziały nam, jakie towarzyszyły im obawy

Od czasu wyroku TK organizacje kobiece – m.in. Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (Federa) – alarmują, że opieka okołoporodowa w Polsce pogorszyła się, a kobiety nie zawsze mogą liczyć na pomoc lekarzy nawet w sytuacji, gdy ich życie jest zagrożone. Było tak w przypadku Izabeli z Pszczyny, której śmierć wywołała głośne protesty w całym kraju.

W listopadzie tego roku prawniczka Federacji, Kamila Ferenc, wystąpiła w Parlamencie Europejskim przed Komisją Praw Kobiet i Równouprawnienia (FEMM) oraz Komisją Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE). Przedstawiono tam historię także innych kobiet, które – jak wskazano – umarły z powodu faktycznego zakazu aborcji w Polsce.

"Przedstawiono historie Justyny z Wodzisławia Śląskiego, Ani ze Świdnicy oraz Marty. Te trzy kobiety zmarły z powodu sepsy, ponieważ lekarze zwlekali z podjęciem decyzji o wywołaniu porodu" – relacjonowała Federa.

Czytaj też: Macie swój wyrok! Każdego dnia w Polsce 9 do 13 kobiet przerywa ciążę, w Holandii: 3 do 6 Polek