Po serii ustaw dotyczących zakazania aborcji Kaja Godek postanowiła pójść o krok dalej. Teraz do Sejmu trafił jej projekt, który karze więzieniem za informowanie o możliwościach przerywania ciąży. "Nieproporcjonalne i nieuzasadnione", "To absurdalna lista przepisów" – komentują dla naTemat adw. Kamila Ferenc i Natalia Broniarczyk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kaja Godek wraca. Tym razem z ustawą "Aborcja to zabójstwo". Projekt zakazuje informowania o metodach przerywania ciąży i właśnie trafił do Sejmu
Za "nakłanianie do przerywania ciąży" może grozić nawet do 8 lat pozbawienia wolności. To uderzy w organizacje feministyczne, które od lat wspierają kobiety
– Pozostawiłoby to wiele kobiet, chcących lub potrzebujących przerwać ciążę, zupełnie samym sobie – komentuje dla naTemat adw. Kamila Ferenc
– To absurdalna lista przepisów, która ma wywołać burzę medialną – podkreśla Natalia Broniarczyk z inicjatywy Aborcja Bez Granic
Jak pisaliśmy w naTemat, Kaja Godek zebrała pod kolejnym kontrowersyjnym projektem obywatelskim 100 tys. podpisów. Fundacja Życie i Rodzina chce zakazać "publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży".
Zakazane byłoby także "publiczne informowanie o możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami" oraz "publiczne nawoływanie do aborcji".
Restrykcja ma dotyczyć nie tylko mówienia, ale także produkowania, utrwalania, sprowadzania, nabywania, przechowywania, posiadania, prezentowania, przewożenia lub przesyłania druku, nagrań lub innych przedmiotów lub nośników danych informujących o aborcji.
– Projekt zakłada nieproporcjonalne i nieuzasadnione naruszenie szeregu wolności i praw gwarantowanych Konstytucją oraz prawem międzynarodowym – mówi w rozmowie z naTemat prawniczka Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, adw. Kamila Ferenc.
Jak dodała, uchwalenie projektu doprowadziłoby do zablokowania obywatelom i obywatelkom dostępu do rzetelnej edukacji prawnej i zdrowotnej. – Pozostawiłoby to wiele kobiet chcących lub potrzebujących przerwać ciążę zupełnie samym sobie – narażając ich zdrowie, życie i poczucie bezpieczeństwa – podkreśla ekspertka Federy.
Ferenc zauważa, że istotą wolności słowa jest właśnie możliwość wypowiadania się również na tematy kontrowersyjne, uważane przez niektórych za przestępstwo. – Fakt, że kradzież jest przestępstwem, nie pociąga za sobą zakazu mówienia o sposobach obchodzenia zabezpieczeń – tłumaczy.
To jednak nie koniec konsekwencji, jakie może przynieść wprowadzenie ustawy Kai Godek w życie. Cenzura, tabuizacja czy obniżanie świadomości społecznej sprzyja dezinformacji. – Istotą demokracji jest swoboda wymiany myśli, a w Polsce notowane jest znaczne poparcie dla liberalizacji prawa antyaborcyjnego – podsumowuje Ferenc.
Jedna z założycielek inicjatywy Aborcja Bez Granic, która pomaga kobietom w przerywaniu ciąży, pytana o projekt Kai Godek, mówi: – To jest konsekwencja tego, że wchodzimy w rok wyborczy. Teraz każdy chce zaistnieć i zawalczyć o widoczność i klikalność.
– Postrzegam Kaję Godek jako osobę doskonale zorientowaną w sytuacji politycznej. Ona wie, że w przyszłym roku aborcja będzie ważnym tematem kampanijnym. Pokazują to też sondaże poparcia dla liberalizacji aborcji – dodaje.
Spór o ustawę będzie jednak przebiegać nie na linii prawica-lewica, a skrajna prawica-prawica. – Ustawa ma pomóc jej się ustawić w wyborczym boju i rozliczać, rozgrywać konserwatywnych polityków, którzy tej propozycji nie poprą – wyjaśnia Broniarczyk.
Co do samych przepisów, aktywistka i feministka wskazuje, że są one niemożliwe do zrealizowania. – Niemożliwe jest zakazanie ludziom myślenia, rozmawiania, dzielenia się swoimi doświadczeniami – tłumaczy.
Działaczka inicjatywy Aborcja Bez Granic nie obawia się przepchnięcia projektu przez Sejm. – Myślę, że nawet Kaja Godek nie wierzy, że ta ustawa może funkcjonować. My zaś absolutnie nie przerwiemy swojej pracy. Coraz więcej osób się do nas zgłasza – zapewnia.
Jak mówi Broniarczyk, zwolennicy zakazu aborcji walczą o swój niewielki elektorat. – Nie sądzę, żeby wielkie partie polityczne zaryzykowały utratę elektoratu na rzecz małej grupy – ocenia.
Według aktywistki propozycja Kai Godek powinna zadziałać mobilizująco na organizacje wspierające kobiety. – Cały czas funkcjonowałyśmy w cieniu i strachów, myśląc, że nic nie można. Tymczasem okazuje się można znacznie więcej – mówi.
– Nikt przecież nie zdejmie platform jak Netflix czy HBO. Coraz więcej seriali zawiera wątki aborcyjne. W uwielbianych "Chirurgach" jest scena dawkowania tabletek aborcyjnych. Trzeba by zakazać portali plotkarskich, które piszą o gwiazdach, które przerwały lub rozważały przerwanie ciąży – komentuje.
– Nikt nie zabroni mi mówić o moim życiu, o mojej aborcji – podsumowuje.