Przyszli na pogrzeb i już po chwili wiedzieli, że coś jest nie tak. W biegu szukali wolnego księdza

Alan Wysocki
02 stycznia 2023, 11:04 • 1 minuta czytania
Żałobnicy w piątek, o 13.00 pojawili się przed cmentarzem w Gnieźnie, by pożegnać zmarłego. Po 20 minutach już wiedzieli, że coś jest nie tak. Ksiądz nie wiedział, że miał pojawić się na pochówku. Wina jednak nie leży po stronie duchownego, a jednego z zakładów pogrzebowych. Podobnych przypadków jest znacznie więcej.
Gniezno. Przyszli na pogrzeb, ale "coś" było nie tak. Nikt nie zawiadomił księdza. Fot. Paweł Wodzyński / East News

Przyszli na pogrzeb, ale "coś" było nie tak. Nikt nie zawiadomił księdza

O sprawie informuje serwis moje-gniezno.pl. Przy ulicy Witkowskiej w Gnieźnie w piątek o godzinie 13 miał rozpocząć się pogrzeb. Żałobnicy stawili się na miejscu, jednak nie mogli rozpocząć żegnania bliskiego przez wzgląd na brak księdza.

Odczekano 20 minut i wtedy już było wiadomo, że coś jest nie tak. O sprawie zawiadomiono jednego z pracowników kaplicy cmentarnej. Ten zaś zawiadomił Administrację Gnieźnieńskich Cmentarzy.

Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie kapłana, który mógłby poprowadzić ceremonię. Wszyscy jednak byli w trakcie odwiedzania parafian po kolędzie. Wieści w końcu dotarły do parafii pod wezwaniem świętego Michała, gdzie dostępny był ksiądz Krzysztof Woźniak.

"Kiedy tylko dowiedział się o tak poważnej sytuacji, możliwie szybko udał się na cmentarz, przebrał w szaty i odprawił ceremonię pogrzebową" – relacjonuje moje-gniezno.pl. Ceremonia ruszyła dopiero o godzinie 14.

Serwis moje-gniezno.pl przekazał, że wina nie leży po stronie księdza, a po stronie zakładu pogrzebowego. W mieście od 2017 roku obowiązuje niepisana zasada, że to właśnie zakłady odpowiadają za wszelkie formalności – w tym także za kontakt z księdzem.

Możliwość skontaktowania się z księdzem miała także sama rodzina, jednak żałobnicy nie otrzymali wcześniej informacji o konieczności samodzielnego powiadomienia duchownego. Z informacji podanych przez lokalny serwis wynika, że na terenie Gniezna działają trzy zakłady pogrzebowe oraz Administracja Gnieźnieńskich Cmentarzy.

Pomylono ciała nieboszczyków, ksiądz wpadł do grobu

Jak pisaliśmy w naTemat, do podobnych incydentów w Polsce dochodzi nieustannie. Do zaburzenia żałoby dochodzi raz z winy księdza, raz z winy zakładu pogrzebowego, a raz z winy samej rodziny, kłócącej się nad trumną.

"Za krótka trumna, za mała garsonka, karawan się spóźnia, ksiądz wpadł do świeżo wykopanego grobu, pomylono nieboszczyków. A na to wszystko patrzą pogrążeni w żałobie bliscy" – relacjonowała Daria Różańska, opisując najgorsze doświadczenia Polaków z pogrzebów.

W ostatnich dniach nie brakowało także głośnych spraw, które poruszyły media. Na początku grudnia w Gdańsku pijany ksiądz przewrócił się na grób podczas pochówku. W ostatnich dniach miesiąca zaś doszło do przykrego incydentu w Bydgoszczy. Podczas drogi na cmentarz trumna wypadła z karawanu.

– Ostatnio rodzina opowiadała mi, że byli na katolickim pogrzebie, wyszli zdegustowani. Słyszeli, jak ksiądz na pogrzebie 90-letniej babci mówił o aborcji – powiedziała mistrzyni świeckiej ceremonii pogrzebowej Aneta Dobroch.