Przez 365 dni nie ruszyłem alkoholu. Powiem wam, jak zmieniło się moje życie
Przez 365 dni nie ruszyłem alkoholu. Trzeźwość to zdrowienie i styl życia
Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Wszystko dzieje się tak szybko. 26 grudnia odstawiłem alkohol. W ostatnie święta obchodziłem pierwszą rocznicę trzeźwości. Jestem uzależniony od alkoholu, ale tym razem nie chcę pisać o mojej chorobie, a o tym, co zmienia się w życiu człowieka, który odstawi procenty.
Pierwsza rzecz, jaką można zaobserwować po odstawieniu alkoholu, to więcej czasu. Tak, tego czasu, którego cały czas nam brakuje. Wreszcie można go przeznaczyć na rozwój, odpoczynek, albo opiekę nad sobą.
Kolejna kwestia to poprawa urody. Z twarzy schodzi opuchlizna, znikają wory pod oczami, skóra zaczyna się wygładzać. Cała buzia sprawia wrażenia wypoczętej, a co za tym idzie, wydaje się bardziej atrakcyjna.
Piwny brzuszek także zaczyna odchodzić w niepamięć. Niedługo później dochodzi uczucie czystości. Poprawia się kreatywność, możliwość utrzymania skupienia, a także maleje liczba sporów i niepotrzebnych kłótni w otoczeniu.
Nagle zaczynają pojawiać się nowe zainteresowania, pasje, pomysły. Później nabiera się odwagi, pewności siebie, a także rośnie poczucia własnej wartości. Można także zobaczyć, jak bez używek wygląda funkcjonowanie w trudnych, konfrontacyjnych sytuacjach. Jednym słowem: jest zajebiście.
Nie tylko alkoholicy i narkomani rezygnują z używek
I to nie tylko moje doświadczenia. Pokolenie milenialsów i Z-etek też zaczyna sięgać po pomoc, zanim doszczętnie zniszczy swoje życie. Ale najciekawsze jest to, że również w pełni zdrowe osoby zaczynają świadomie rezygnować z alkoholu.
Jednymi z głównych przyczyn są zdrowie, uroda, ale też zauważenie, jak nudne jest prowadzenie ciągle takiego samego życia towarzyskiego. Ile można w każdy piątek gromadzić znajomych, czatować na miejsce w zatłoczonym barze, żeby obalić kilka szotów i gadać, co ślina na język przyniesie.
Najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że trzeźwość przestaje kojarzyć się z "silną wolą" czy osobami doszczętnie zniszczonymi przez alkohol, ukradkiem chodzącymi na zebrania anonimowych alkoholików. Alkoholizm to choroba demokratyczna i świetnie, że teraz widać jej kolejne twarze.
Trzeźwość wreszcie zaczyna być kojarzona z wolnością, ale również staje się nieodłączną częścią tego, co w moim pokoleniu jest określane jako self care i well being.
Gang trzeźwiaków podbija media społecznościowe
Zmianę widać także w mediach społecznościowych. Relacje na Instagramie z weekendowych wieczorów długo dominowały zdjęcia z winkiem, pozowaniem do zdjęć z drinkiem w ręku, a niekiedy nawet relacjonowanie swojego kaca.
Teraz coraz częściej widzimy promowanie alternatywnych sposobów spędzania czasu. To, co najważniejsze, nie ograniczają się one do biegania na siłownie i banalnych haseł od wannabe coachów.
Możemy zaobserwować zdjęcia z czytania książek, odpoczywania pod kocem z herbatą, spacerów po lasach, wypadów na basen czy na kawę ze znajomymi. Co więcej, w mediach stopniowo zaczyna roić się od influencerów promujących trzeźwy, a nie patologiczny styl życia.
Alkodramaty, Twój stary trzeźwy, Pani abstynencja, Regulacja odbiornika, Pani od narkotyków, Sober satan, czy Marek Sekielski to zaledwie część z "trzeźwych odkryć" ostatniego sezonu. Ot, gang trzeźwiaków.
Wpływ zaczynają wywierać także terapeuci i psychologowie, którzy otwarcie dzielą się swoją wiedzą. Ale moda na trzeźwość zaczyna także powoli wybijać się w codziennych sytuacjach.
W sklepach coraz częściej wódkę wypierają piwa bezalkoholowe. Jest to zysk dla tej samej firmy, jednak wskazuje na pewną tendencję konsumencką.
Nie mógłbym też pominąć inicjatywy, która spotkała się ze szczególnym uznaniem młodych ludzi. Otóż sober rave'y moi mili. Imprezy, melanże, potańcówki, dyskoteki - zwał jak zwał. Najważniejsze, że wszystko dzieje się zupełnie bez używek.
Bawisz się w najlepsze. Tańczysz, śpiewasz, skaczesz, rozmawiać ze znajomymi. Wracasz w nocy do domu, a rano doznajesz ciężkiego szoku. Nie boli cię głowa, nie suszy cię, nie masz bólu brzucha, nie odczuwasz napięcia, moralniaka brak, a po wypiciu kawy jesteś gotowy na nowy dzień.
Inicjatywa wywołała takie zdziwienie, że przyciągnęła nawet zainteresowanie prasy. Niektórym wciąż ciężko uwierzyć w zabawę bez procentów. Ostatnio taki szok wywołała trzeźwa zabawa sylwestrowa.
Ale do imprezowania na trzeźwo nie potrzebujemy specjalnych sober rave'ów. Sam zacząłem chodzić na wieczorne, zwyczajne spotkania towarzyskie. Dopiero wtedy odkryłem, jak bardzo niszczyłem sobie zabawę piciem, które podobno ma gwarantować właśnie rozrywkę.
Pamiętam wszystko, co robiłem, mam nad sobą pełną kontrolę, mam świadomość, że cieszę się przez miłe chwile, a nie bo używka tak mi każe.
Trzeźwość wchodzi do kultury także w formie gadżetów. W sieci powstał nawet internetowy sklep soberrave.pl. Sam razem z kolegą zamówiliśmy sobie białe skarpetki z napisem "stay sober". Mieliśmy do wyboru jeszcze te z hasłem "nie ćpiej, kurde". Kupić można sobie nawet kubek, na którym widnieje napis "jakiś napój bez procentów".
Wiele niezdrowych zjawisk wciąż oczywiście funkcjonuje. Małpki na stacjach benzynowych, picie przy dzieciach, walające się butelki po parkach, przy śmietnikach, przystankach. Wciąż możemy usłyszeć, że piwo to nie alkohol, a jak ktoś nie pije, to pewnie jest chory.
Ale nie da się zauważyć tendencji do rezygnowania z procentów. To pokazuje, że trzeźwość jest nie tylko początkiem procesu zdrowienia, ale również stylem życia.