Alkoholizm ma wiele twarzy – wyrafinowanej bizneswoman, starszego pana w kryzysie bezdomności, czy wujka dającego w palnik na weselu. Choroba alkoholowa nie atakuje od konkretnego stażu picia. Młode pokolenie coraz częściej zdaje sobie z tego sprawę i sięga po pomoc, zanim doszczętnie wyniszczy swoje życie. I to właśnie ich głos przedstawiam dzisiaj w naTemat.
Reklama.
Reklama.
Alkoholizm u młodych. "Byłem uzależniony od pierwszego kieliszka"
Skojarzenia ze słowem młodość? "Dobra" zabawa, imprezy, znajomi, kluby, plener. Tak naprawdę często kryje się za tym upijanie się w parku, upijanie się w barach i dekorowanie tego masą relacji w mediach społecznościowych. Bohaterem wszystkich zdjęć jest oczywiście alkohol.
Alkohol jako manifest młodości i manifest buntu. Alkohol jako manifest dorosłości i manifest prestiżowego stylu życia. Alkohol jako manifest zabawy, ale również manifest cierpienia.
Za iluzoryczną kotarą o nazwie młodzieńcze szaleństwo tak naprawdę kryje się dramatyczny fakt: zaczynamy pić i ćpać coraz wcześniej, a uzależniamy się coraz szybciej.
– Uważałam to za naturalne: jestem młoda, imprezuję, bawię się. Dopiero z czasem uświadomiłam sobie, że robiłam to codziennie. Myślę, że kilka kroków dzieliło mnie od tego, żeby kolejnego dnia obudzić się w nieznanym mi miejscu – powiedziała.
O alkoholizmie młodych rozmawiam z Magdą – 22-letnią narkomanką i alkoholiczką trzeźwą od 20. roku życia; Maćkiem – 23-letnim alkoholikiem trzeźwym od ponad roku; Martą – 24-letnią alkoholiczką trzeźwą od 22. roku życia oraz z Pawłem – 29-letnim alkoholikiem i narkomanem trzeźwym od półtora roku.
Kiedy po raz pierwszy napili się alkoholu? – Pierwsze piwo piłem już ze starszymi kolegami pod namiotami na obozie piłkarskim w wieku 14 lat – mówi mi Paweł – Już w tak młodym wieku dawaliśmy bezdomnym pieniądze, żeby nam kupowali wódkę, w zamian za 5 złotych na jabola – dodaje.
Rodzice Magdy także zmagali się z uzależnieniem. Jak sama przyznaje, od dziecka wiedziała, czym są narkotyki i alkohol. – Finalnie i ja się uzależniłam. Piwo pierwszy raz piłam w wieku 13 lat, a narkotyków spróbowałam w wieku 15 lat – wspomina.
Maciej zaczął pić "późno", choć skończyć musiał szybko. – Zacząłem dopiero, jak miałem 18 lat, ale od razu zacząłem pić w patologiczny sposób. Pierwszy alkohol to piwo – mówi.
Marta pierwszy raz wypiła w wieku 15 lat. Zaczęła od wysokoprocentowych trunków. – Zamiast iść do gimnazjum, przychodziłam do babci, która była w tym czasie w pracy i piłam z jej barku – opowiada.
Paweł: Kiedy trafiłem do wspólnoty, usłyszałem, że mi zazdroszczą
Pawła miałem okazję poznać osobiście. Dziś jest towarzyskim, rozwijającym się, a przede wszystkim szczęśliwym mężczyzną. – Ja uważam, że byłem uzależniony od pierwszego kieliszka, bucha, "nosa" – przyznaje.
Nastoletnie picie Pawła nie różniło się znacznie od tego, które część z was może wspominać z rozrzewnieniem. – Chlaliśmy za garażami. Wszystko odbywało się w godzinach popołudniowych, żeby wieczorem wrócić do domu bez przypału – wspomina.
"Żeby być alkoholikiem swoje lata trzeba mieć i swoje trzeba wypić", "Ja w twoim wieku też tak piłem i dziś nic mi nie jest", "Nie myślisz, że przesadzasz?" – to najpopularniejsze zwroty, które młodzi-uzależnieni mogą usłyszeć od obcych.
No właśnie – od obcych, bo bliscy trzeźwych alkoholików i narkomanów na własne oczy widzieli, jak ci niszczą swoje życie.
Paweł takie dyskusje od razu ucina. Dlaczego? – Ludzie nie wiedzą, o czym mówią – ocenia zdenerwowany. – Kiedy trafiłem do wspólnoty NA (anonimowi narkomani - red.) i AA, to usłyszałem od ludzi, że mi zazdroszczą, bo oni też uzależnili się w bardzo młodym wieku – opowiada.
– Bardzo dużo trzeźwych dziś osób mówiło, że w latach młodości tłumaczyli to sobie "prawem do zabawy". Słyszałem, że oszczędziłem sobie kupę życia – kontynuuje.
29-latek przyznaje, że w przypadku jego choroby, to "nie miało szans pójść inaczej". – Nie umiałem żyć, obsługiwać swoich emocji... Po alkoholu i po trawie odkryłem, że potrafię skupić się na czytaniu, uczyć, skoncentrować się oraz nawiązać kontakt z ludźmi. Przez alkohol czułem się dowartościowany i lepszy – wymienia.
– To było z górki na pazurki. Z czasem potrzebowałem alkoholu, żeby chociaż przez chwilę poczuć się lepiej. A on tylko posuwał mnie ku przepaści – dodaje.
– Romantyzowałem, że jestem skazany na takie cierpienie, że muszę to robić, bo jestem taki wrażliwy. Byłem już po próbach samobójczych. Cierpiałem na depresję – mówi.
– Zdarzały mi się przypały, przez które traciłem pracę, bo na przykład nie wstałem na pociąg, albo nie przychodziłem wcale. Straciłem majątek. Każde zarobione pieniądze szły w picie albo palenie, albo w nos – wymienia.
– Parę razy byłem w szpitalu. Na szczęście nie miałem dzieci, którym mógłbym zniszczyć życie. Ale okradałem rodziców, żeby mieć pieniądze na narkotyki – mówi.
"Przeszła mi taka myśl, że chcę spróbować żyć uczciwie"
Moment przełomowy? Urodziny. Stres związany z natłokiem obowiązków, końcem studiów oraz bolesnym rozstaniem sprawił, że Paweł zrobił to, co wszyscy alkoholicy w podobnej sytuacji. Poszedł pić.
– Zrobiłem straszną burdę w knajpie. Nie chciałem płacić. Później płakałem z butelką wódki na plaży i nagle przeszła mi taka myśl, że chcę spróbować żyć uczciwie. Że mam dosyć. W AA nazywa się to darem desperacji, kiedy już pier**lnie się czołem o beton – opisuje.
Paweł trzy razy próbował się przełamać i wziąć udział w meetingu. Z powodu pandemii spotkania odbywały się w trybie zdalnym. – Od razu zacząłem płakać i mówić, że potrzebuję pomocy. I tak się zaczęła moja przygoda – mówi.
Pierwszy miesiąc trzeźwości – dla jednych zbawienny, dla innych dość ciężki. – Przez pierwszy miesiąc męczyło mnie rozwolnienie. Byłem ro***bany emocjonalnie od Sasa do Lasa. Racjonalizowałem sobie, że jestem w coś wkręcany, płakałem, śmiałem się – wspomina.
Dopiero po sześciu miesiącach do Pawła doszło, że naprawdę utrzymał abstynencję. Teraz, gdy jest trzeźwy już prawie dwa lata, "wie, czego naprawdę chce". – Nie muszę regulować emocji używkami. Dowiedziałem się w tym trzeźwym życiu, że tak naprawdę nie lubię imprez – mówi.
– Chodziłem na wszystkie, byłem duszą towarzystwa, chlałem do końca, a na trzeźwo odkryłem, że nie lubię, jak jest głośno, jak mi pie***lą głupoty pijani ludzie – śmieje się.
Jak sam przyznaje, codziennie uczy się czegoś nowego. – Nigdy bym nie pomyślał, że np. odkryję pasję do rowerów. Wreszcie stworzyłem autentyczne, bezinteresowne relacje z ludźmi. Korzystam z życia i wreszcie mam na to pieniądze, bo ich nie przepijam – wylicza.
Zdrowienie to przede wszystkim zmiana perspektywy. Kolejnym odkryciem dla młodych jest fakt, że można doskonale bawić podczas domówek bez używek. Wystarczy tylko wyjść w odpowiednim momencie. – Chodzę tam, gdzie jest alkohol, ale jeśli wiem, czego chcę od tej imprezy – tłumaczy Paweł.
Czym dla 29-latka jest trzeźwość? – To druga szansa na życie, bo pierwszą zmarnowałem. Prawie się zabiłem. Teraz mogę korzystać z życia. Trzeźwość to uczciwość, wdzięczność i akceptacja – odpowiada na jednym wdechu.
Magda: W najgorszym momencie przestałam funkcjonować
– Są takie głosy, że uzależnienie jest w genach. Ja myślę, że po prostu byłam wychowywana, żeby myśleć, że takie korzystanie z używek jest normalne – przyznaje 22-letnia Magda.
Dziś młoda kobieta wychowująca 4-letnie dziecko na nowo ułożyła sobie życie. W rozmowie sprawia wrażenie wypoczętej i wyciszonej. Jak chwilę później przyznaje, to właśnie odpoczynku nauczyła się dzięki trzeźwości.
– Dużo jeżdżę na rowerze, chodzę z moim dzieckiem na spacer, na lody, do parku, jeżdżę nad jezioro, albo do miasta coś zjeść. Czytam książki, spędzam czas z kaczkami nad wodą. Bardzo lubię też podróżować – sypie aktywnościami jak z rękawa.
Alkoholikom wydaje się, że odstawienie używki oznacza "koniec życia". Tymczasem, to właśnie na trzeźwo odkrywamy, ile pasji i zainteresowań porzuciliśmy na rzecz taniej butelki wina, piwa lub wódki.
– Jak sobie pomyślę, co robiłam, jak byłam uzależniona... Nic wtedy nie robiłam – przyznaje.
Magda już jako 16-latka "leciała" między narkotykami a alkoholem. – Miałam ciągi między jedną używką a drugą – wyjaśnia – W najgorszym momencie przestałam funkcjonować. To było ciężkie pół roku prawdziwego ciągu. Nawet nie za bardzo pamiętam, co się ze mną działo – wspomina.
Tłumaczy, że wiedziała o uzależnieniu od narkotyków, ale nie od alkoholu. – Na początku nie mogłam przeżyć, że nie mogę już pić. Czasami, kiedy spotykałam się ze znajomymi, wracało do mnie, że oni piją, a ja o suchym pysku – opowiada.
– Będąc młodą alkoholiczką, wraca do mnie czasem takie przekonanie, że nie dopasowuję się do społeczeństwa. Ale mam swoje grono znajomych, z którymi spędzamy czas na plaży na trzeźwo... po prostu odpoczywamy – dodaje.
Magda tłumaczy, że zdążyła się wyhamować, zanim zaczęła odnotowywać straty w postaci wszczynania bójek, zatrzymań przez policję czy hospitalizacji. O tym, że ma problem, powiedziała jej psychiatra. Z diagnozą zgodził się również terapeuta, który zaczął prowadzić dziewczynę.
"Początek trzeźwości to był dla mnie szok"
W przeciwieństwie do Pawła, dla Magdy początek trzeźwości był dobrym okresem. – To był dla mnie szok, że może być tak dobrze. Wokół mnie nie działo się nic złego. Nie byłam zmęczona. Mogłam wstać rano i po prostu się cieszyć – opisuje.
22-latka mieszka w małej miejscowości. Przez wzgląd na stereotypy o osobach uzależnionych nie mówi o swojej chorobie publicznie. Dalszym znajomym tłumaczy, że po prostu nie pije. O diagnozie powiedziała jedynie kilku najbliższym przyjaciołom.
– Usłyszałam, że nie wyglądam jak osoba uzależniona i był to dla mnie komplement – śmieje się. – Uzależnieni kojarzą się z czerwoną, starą buzią, podkrążonymi oczami, a często tak nie jest – wyjaśnia.
Reakcje ze strony dalszego otoczenia na fakt, że Magda nie pije? – Zdarza mi się słyszeć: Ale jak to? Ty jesteś chora? – wspomina – Ale najczęściej słyszałam, że to super, że już w tak młodym wieku się ogarnęłam – dodaje.
Czym dla Magdy jest trzeźwość? – Trzeźwość jest dla mnie normalnością, świadomością, życiem. Trzeźwość to życie pełnią życia. Jak patrzę na to, co było wtedy, to widzę, że nie można czerpać radości, będąc w czynnym uzależnieniu – wymienia.
– Głody zawsze można przetrwać, a później jeszcze być dumnym, że dało się radę. Trzeźwość jest dla mnie czymś wspaniałym, o wiele lepszym – wskazuje.
Maciej: Zaczęło się weekendowe picie "do odcinki". Później było już tylko gorzej
Maciej zaczął trzeźwe życie w wieku 22 lat i jest trzeźwy od ponad roku. Od trzech lat korzysta z pomocy terapeuty. Dziś uśmiechnięty, wyluzowany i lubiący żartować chłopak wyjaśnił mi, że jego choroba zaczęła rozwijać się bardzo intensywnie.
Mój rozmówca już wcześniej chciał sobie pomóc. – Próbowałem podjąć terapię, ale po kilku miesiącach wpadłem w roczny nawrót. Piłem cały czas. Dopiero w wieku 22 lat zacząłem żyć trzeźwo – opowiada.
– Na początku potrafiłem napić się raz na tydzień. Ale zaczęło się weekendowe picie "do odcinki", a to już daje powód do obaw. Później było już tylko gorzej – streszcza. Początkowo nałóg udawało się ukryć przed rodzicami i bliskimi. Z czasem stawało się to jednak coraz trudniejsze.
Pomimo krótkiego stażu picia Maciej zdążył doświadczyć bolesnych strat. – Są rzeczy, które zawaliłem przez alkohol. Rok studiów, praca... – zaczął.
– Nigdy mnie z pracy nie wyrzucono, ale pojawiały się sugestie, żebym "może już odszedł". Przy redukcji etatów podczas pandemii byłem pierwszy do odstrzału – precyzuje.
Przykład 23-latka idealnie pokazuje, że wspominane przeze mnie "korzystanie z życia przez młodych" jest dość iluzoryczne. – U mnie picie było kompletnym przeciwieństwem "korzystania z życia". Siedziałem przed kompem, oglądałem filmiki na YouTube i uwalałem się. Celem było odciąć się, uwalić i iść spać – opowiada.
"Prawdziwa zabawa zaczęła się na trzeźwo"
Dlaczego Maćkowi udało się wyhamować tak szybko? Dzięki wiedzy o możliwości sięgnięcia po pomoc. – To, że terapia istnieje i że można się z tego wygrzebać w mojej grupie wiekowej, jest już chyba oczywiste. Dla mnie sięgnięcie po fachową pomoc nie było niczym wstydliwym – opowiada.
– Prawdziwa zabawa zaczęła się na trzeźwo – dodaje, po czym wymienia, co odzyskał dzięki odstawieniu alkoholu: – Wspinam się, jeżdżę po górach, rozwijam zainteresowania, studiuję. Wreszcie robię to, na co mam ochotę.
Co Maćkowi "dawało" picie? – Uciekałem od presji. Chciałem się znieczulić emocjonalnie – odpowiada sprawnie. – Kiedy mam takie gorsze dni, przypominam sobie, że już na samym końcu picia niczego mi to nie dawało. Stresowałem się tylko, żeby nikt mnie nie nakrył – opowiada.
Bliscy i otoczenie nie zastanawiali się, czy 23-latek "nie przesadza" rezygnując z używek. – Gratulowali mi decyzji. Najczęściej słyszałem, że to był ostatni moment, żeby się ogarnąć – relacjonuje.
Podczas różnych rodzinnych spędów Maćka zaczepiali także podpici wujkowie. – Tu czasami pojawiało się nawiązywanie do wieku. Ale głównie słyszałem: "Szacun młody. Ja też chciałem ograniczyć, ale..." – przytacza.
Czym trzeźwość jest dla Maćka? – Trzeźwość dla mnie to wolność. Ta wolność od alkoholu warunkuje moją całą wolność do kierowania moim życiem – mówi.
Marta: Z tego mieszania leków z alkoholem wychodziły mi mikstury godne Panoramixa
24-letnia Marta z dwuletnim stażem trzeźwości jako gimnazjalistka piła wysokoprocentowy alkohol z barku babci. Do 18-stki piła okazyjnie, raczej sięgała po piwo. – Zaczęło się po 18-stce, gdy wyprowadziłam się od matki do babci. Niedługo później babcia zachorowała. Gdy była w szpitalu, zaczęłam pić coraz więcej. I tak to się rozwijało – mówi.
Sytuacja zdrowotna babci sprawiła, że w Marcie coś pękło. – Zaczęłam pić rano, po południu, wieczorem. Cały czas. Kawa i herbata ze wstawką do pracy i na studia to była norma – opowiada.
To właśnie w 2019 roku, gdy Marta poszła na studia, jej uzależnienia zaczęły się rozwijać – Wszyscy zwracali mi uwagę, że mam problem. A ja odpowiadałam, że piłam normalnie, tak jak każdy – przytacza.
24-latka zdała sobie sprawę z tkwienia w nałogu, gdy trafiła do szpitala. Podjęła bowiem próbę samobójczą. – Przez pierwsze dni byłam nieprzytomna. Wtedy coś we mnie pękło. Stwierdziłam, że nigdy więcej nie ruszę alkoholu. I nie ruszyłam – wspomina.
Dziś kobieta jest wyjątkowo energiczna. Poczuciem humoru dorównuje niejednemu satyrykowi. Gdy rozmawia ze mną o chorobie uzależnienia, naprzemiennie robi się raz zabawnie, raz poważnie. – Łączyłam leki z alkoholem. Z tego mieszania wychodziły mi mikstury godne Panoramixa – żartuje.
"Ja się nie zatrzymam na jednym piwie czy jednym drinku"
Marcie nie zawsze jednak było do śmiechu. – Kiedy wyszłam ze szpitala, było ciężko. Na początku bardzo mnie ciągnęło. Z takim impetem poleciałam z "górki" od picia do niepicia – mówi.
Kobieta przyznaje, że nie zawsze jest łatwo. – Nadal są momenty, kiedy ciągnie mnie do alkoholu. Czasami chce mi się aż płakać – przyznaje. Dlaczego jednak pomimo kryzysów nie sięga po alkohol?
– Nie chcę znowu skończyć w tym samym miejscu – mówi z marszu. – Mam 24 lata i dopiero teraz jestem w stanie powiedzieć, że jestem zadowolona z tego, co mam w życiu. Ja się nie zatrzymam na jednym piwie czy jednym drinku. Po prostu popłynę – dodaje.
24-latka nie ukrywa, że na trzeźwo bawi się dużo lepiej. – Robię to tak samo, co moi pijący znajomi, śpiewam, tańczę. W zasadzie to nie tak samo, a lepiej – opowiada. To także u Marty trzeźwość pozwoliła na odkrycie wyjątkowych zainteresowań. Jednym z nich jest... ogrodnictwo.
– Zaczęłam interesować się roślinami domowymi. Teraz wkręciłam się w robienie ogrodu domowego. To zajebista sprawa. Mam własne warzywa i ziółka na parapecie. Mogę rano pić kawkę, tańczyć do muzyki i wziąć szczypiorek bez biegania do sklepu – podsumowała.
Czym jest trzeźwość dla Marty? Tak jak dla reszty – jest wolnością. Ta wolność nie jest jednak dana wszystkim. Alkohol niszczy życie naszym znajomym, przyjaciołom i rodzinie. Wielu z nich nigdy nie zdąży poprosić o pomoc.
I to właśnie wam – osobom tkwiącym w nałogu – dedykuję ten tekst.
***
Chcesz podzielić się historią swojego trzeźwienia? Napisz do mnie – alan.wysocki@natemat.pl. Wybrane wiadomość opublikujemy na naszej stronie.
Jestem też DDA. Myślałem, że wiem, co to jest alkoholizm, bo go widziałem, więc nie mam szans, żeby w niego wpaść. Byłem głupi i młody.
Paweł
Mnie się wydawało, że jestem taki wysokofunkcjonujący i nikt nie widzi. Ale widzieli wszyscy, tylko nie wiedzieli, co ze mną zrobić.
Paweł
Zdarzało mi się ukrywać przed rodzicami, siedząc gdzieś na parkingu przez kilka godzin, żeby pić w samotności. W domu powoli nie dawałem rady się ukrywać.
Maciej
Jest wiele rzeczy wkur***jących tutaj, w Polsce. Najbardziej mnie razi, jak idę zapłacić na stacji benzynowej za paliwo, a na wysokości moich oczu mam małpki, które piłem już na końcu, bo je najłatwiej było ukryć.
Maciej
Moi bliscy widzieli, co się ze mną działo i wciąż bardzo się cieszą z mojej decyzji o abstynencji. Teraz zadaję się już z osobami świadomymi i doświadczonymi, które nie są oceniające. Od nich dostałam dużo wsparcia.