Jak się czuje Katarzyna Grochola po operacji? Opowiedziała o chorobie i wierze
- Końcówka 2022 roku nie była łatwa dla Katarzyny Grocholi i jej bliskich
- Dorota Szelągowska ujawniła, że jej mama zmaga się z nowotworem. Pisarka jest już po dwóch zabiegach
- O walce z rakiem i wierze w Boga opowiedziała w szczerej rozmowie z Dorotą Wellman dla "Dzień dobry TVN"
W jakiej formie jest Katarzyna Grochola? Opowiedziała o chorobie i wierze
18 stycznia Katarzyna Grochola opublikowała zdjęcie z lubianą prowadzącą "Dzień Dobry TVN". W ten sposób zapowiedziała wywiad, który wyemitowano parę dni później w porannym paśmie. "Fajnie jest w ramionach Dorotki Wellman, wierzcie mi... 23 lata temu przyjechała robić ze mną wywiad... i teraz też... czy to nie wspaniałe?" – czytamy w opisie załączonym do wspólnej fotografii.
Dziennikarka spotkała się z pisarką po to, aby porozmawiać o ostatnich wydarzeniach z jej życia. Przypomnijmy, że Dorota Szelągowska w grudniu na łamach "Wysokich Obcasów Extra" przekazała przykre wieści. "Mama ma raka. Nie mówiłam ci, bo to się nagle okazało. Za kilka godzin operacja. Powiedziała, że wszystko będzie dobrze" – oświadczyła w felietonie. Potem sama Katarzyna Grochola przemówiła do zatroskanych fanów. Miała raka prawego płuca. "Tak, owszem jestem po podwójnej operacji. Teraz ja mam dla państwa zagadkę, bo nigdy nie przybyło mi 500 obserwujących, nawet jak wyszłam za mąż po 60. Ile trzeba mieć raków, nowotworów, żeby mieć milion obserwujących?" – mówiła, nie tracąc humoru. Zatroskani fani Grocholi zadali jej również pytanie o to, czy jest coś, co mogą dla niej zrobić w tym trudnym czasie. Odpowiedziała w swoim stylu: "Nic prostszego. Zmieńcie rząd. Dziękuję bardzo. Zamierzam przeżyć".
– Poszłam z marszu, na chwilę, na badanie i okazało się, że tam coś siedzi i świeci na dodatek. Nie miałam czasu się zastanowić. To nie pierwszy raz przecież. Ale ostatni – oznajmiła w rozmowie z Dorotą Wellman. Nadmieniła, że nowotwór zaatakował organizm drugi raz w życiu. – Wtedy miałam 30 lat i malutkie dziecko. Bardziej się bałam – przyznała.
W jakiej formie jest aktualnie Katarzyna Grochola? Pisarka powiedziała Wellman, że choć wróciła już do domu i powoli się regeneruje, to dalej nie czuje się rewelacyjnie i zapewne chwilę to jeszcze zajmie.
Jestem potwornie słaba, niestety. Nikt mnie nie uprzedził, że operacje na płucach są najbardziej krwawe i najdłużej się po nich dochodzi do siebie.
Autorka powieści nadmieniła, że nie jest zachwycona pobytem w szpitalu. – Służba zdrowia leży. Módlmy się o to, żebyśmy byli zdrowi – podkreśliła.
Mama Szelągowskiej wyznała w wywiadzie, że bardzo poirytowało ją to, jak wielkie zainteresowanie mediów i internautów wzbudziła jej choroba. – To jest fascynujące, że jak piszę nową książkę, to ludzie nie pytają "jak twoja nowa książka" albo "jak się skończy" – powiedziała.
– Ale jak przypadkiem zachorowałam, to dostałam 20 telefonów od dziennikarzy pod tytułem: "bo nam nie chodzi o to, że jest pani chora, tylko jak można pomóc" i się wkurzyłam – dodała.
Grochola powiedziała Wellman, że jej życie obfitowało w trudne momenty. Ostoję i siłę odnajduje w wierze.
Jestem silna. W moim życiu więcej było tąpnięć. Umacnia mnie to, że naprawdę wierzę, że jest coś silniejszego i potężniejszego od nas. Coś, co czuwa, kieruje, czemu warto się oddać, co w sprawach istotnych, mimo wolnej woli, którą nam dano, zdecyduje, co jest dla nas najlepsze.
– Bóg jest wszędzie, nie muszę nawet do ogrodu wychodzić. Od prawdziwej wiary nic cię nie odsunie. Nawet ksiądz pedofil – podkreśliła autorka takich bestsellerów jak m.in. "Nigdy w życiu" czy "Ja wam pokażę!".
Grochola wyznała, że przed operacją ukończyła nową książkę pt. "Miłość w cieniu słońca". Podsumowując rozmowę z dziennikarką, odniosła się do chorowania i umiejętności zachowywania przy tym nadziei i optymizmu.
– Walka z chorobą polega na tym, żeby się po pierwsze nie przestraszyć, po drugie skonfrontować z rzeczywistością, a po trzecie metody leczenia są lepsze niż 30 lat temu. Można szukać pomocy, również u terapeutów i psychiatrów. Rak nie jest końcem życia, czasami. Ale wszyscy kiedyś będziemy musieli umierać. Cieszę się, że to ja, a nie moje dziecko. To byłoby dużo gorsze – skwitowała.