Ohme i Racewicz zaskoczyły na pokazie Deni Cler. Nie szczędziły sobie czułości
- W czwartek 26 stycznia odbył się pokaz mody kolekcji wiosna/lato marki Deni Cler
- Na wydarzeniu wśród plejady gwiazd pojawiły się także Małgorzata Ohme i Joanna Racewicz
- Kobiety zszokowały dziennikarzy pozami, jakie zaprezentowały na ściance. Obie panie nie szczędziły wobec siebie czułości
Pokaz mody marki Deni Cler przyciągnął tłum gwiazd i celebrytów polskiego show-biznesu. Na wydarzeniu pojawili się między innymi: Anna Korcz, Katarzyna Glinka, Lidia Popiel, Tomasz Jacyków czy Katarzyna Dąbrowska. Jednak największą uwagę fotoreporterów przyciągnęły Joanna Racewicz i Małgorzata Ohme. Dziennikarki zadbały o to, by ich moment na czerwonym dywanie był niezapomniany.
Choć ich stylizacje nie wyróżniały się na tle innych gwiazd, prezenterki bardzo szybko zostały zauważone przez obiektywy. Wszystko za sprawą czułych gestów wobec siebie. Gdy tylko spotkały się na ściance, zaczęły się ze sobą witać, obejmować. Ostatecznie kobiety pocałowały się w blasku fleszy reporterów.
Dziennikarki znają się bardzo dobrze od długiego czasu. Obie pracują w branży medialnej od lat. Racewicz jakiś czas temu udzieliła wywiadu Ohme, w którym zdradziła, że koleżanki z branży spędzają ze sobą czas również poza pracą.
Robisz coś niezwykłego Małgosiu. Czuję się podczas tej rozmowy tak, jakbyśmy siedziały przy kawie, co zresztą często robimy – tylko ty i ja i tylko tobie patrzę w oczy.
Racewicz pierwszy raz przywołała traumatyczne wspomnienie sprzed lat
Joanna Racewicz z porucznikiem Pawłem Janeczkiem, który zginął w katastrofie smoleńskiej, doczekała się syna. Igor Janeczek niebawem skończy 15 lat. Jego mama w najnowszym wywiadzie wróciła jednak do traumatycznego dla niej wspomnienia sprzed lat.
– Mój synek był wtedy bardzo malutki. Miał trzy latka. Byliśmy w centrum handlowym, gdzie jeszcze wtedy była sala zabaw (…) Ja na sekundkę odeszłam od niego, zostając tam na dole i powiedziałam mu, że będę przy tym stoliku, tylko zrobię sobie kawę. Ale najwyraźniej coś go zaniepokoiło, nie zauważył mnie wtedy, kiedy byłam mu potrzebna no i wyszedł – opowiadała.
Zapytałam ochroniarza, który był na miejscu, gdzie jest moje dziecko i w odpowiedzi usłyszałam, że dziecko wyszło. Nie mieściło mi się w głowie, jak to jest możliwe, że dorosły człowiek pozwala wyjść na zewnątrz dziecku ubranemu tylko w koszulkę z krótkim rękawem i skarpeteczki. Znalazłam go – z mojej perspektywy – po bardzo długim czasie.
Na dworze było zimno i prawie wszyscy mieli na sobie grube ubrania. Nikt nie zareagował na zgubionego, małego chłopca. – Ci ludzie ubrani w kurtki, czapki, szaliki, bo była zima, nie zwrócili uwagi na plączące się po korytarzu, po holu małe dziecko bez opieki. To dla mnie jedna z bardziej traumatycznych sytuacji i opowieść o ludzkiej obojętności – podsumowała.