Tysiące widzów oglądało sitcom kręcony przez komputer. Został "skasowany" za transfobiczny żart

Bartosz Godziński
08 lutego 2023, 13:13 • 1 minuta czytania
"Nothing, Forever" miał być niekończącym się sitcomem na bazie "Kronik Seinfelda", tworzonym w całości przez sztuczną inteligencję i transmitowanym non stop na Twitchu. Codziennie oglądało go tysiące osób, ale został zbanowany. Za transfobiczny żart jednego z wirtualnych komików. To jednak nie koniec serialu AI. Wkrótce powróci.
"Nothing, Forever" to parodia "Kronik Seinfelda" generowana w nieskończność przez AI. Została jednak zbanowana Kadry z "Nothing, Forever" i "Kroniki Seinfelda"

Odrzućmy na chwilę na bok wszelkie zagrożenia i wątpliwości związane ze sztuczną inteligencją i wyobraźmy sobie utopijny świat, w którym nasz ulubiony serial nigdy się nie kończy. Netflix kasuje tytuł po jednym sezonie? Chcielibyśmy obejrzeć dalsze losy "Zagubionych" lub "Przyjaciół"? Nic nie stoi na przeszkodzie: AI wygeneruje nam kolejne odcinki. Kiedyś wydawało się to kompletnym science-fiction, ale teraz jest to całkowicie realna wizja.

"Nothing, Forever" to generowany w nieskończoność serial AI o niczym

"Nothing, Forever" początkowo miało być parodią "Kronik Seinfelda". "Bezsensownym, surrealistycznym projektem artystycznym" – jak ujął to jeden z twórców, Skyler Hartle. "Później pracowaliśmy latami, żeby przenieść go do nowego miejsca. A potem oczywiście nadeszły media generatywne i generatywna sztuczna inteligencja po prostu wystrzeliła w szalony sposób w ostatnim czasie" – dodał w wywiadzie z "Vice".

Sitcom był generowany w całości przez AI - czyli szeroko pojętą sztuczną inteligencję (a konkretnie przez połączenie uczenia maszynowego, algorytmów generatywnych i usług w chmurze). Dialogi pisał w całości algorytm GPT-3 od firmy OpenAI - tej samej, która wypuściła głośne w ostatnim czasie ChatGPT (popularne szczególnie wśród uczniów i studentów) i DALL-E (do generowania obrazów). Wszystko było tworzone sztucznie na podstawie odcinków oryginalnego serialu z minimalną ingerencją człowieka.

Brzmi to szalenie skomplikowanie, ale lepiej jest już zacząć to pojmować, by AI nam nie podebrało nam roboty. Na razie się jednak na to nie zanosi – przynajmniej w branży serialowej, czego dowodem jest właśnie "Nothing, Forever". Jako sitcom sam w sobie jest raczej ciekawostką, aczkolwiek niektórzy się od niego uzależnili. Wygląda ciut lepiej niż teledysk Dire Straits do piosenki "Money For Nothing" z lat 80. i jest w sumie mało śmieszny... ale właśnie w tym tkwi cała zabawa. Oto jedna ze scenek:

– Hej, Yvonne, usłyszałem wczoraj bardzo śmieszny dowcip: jak nazywa się niedźwiedź bez zębów? – mówi Larry Feinberg i czeka. – Gumiś (ang. gummy bear), ahahahah – śmieje się robotycznie. To żart słowny (i stary dowcip, który AI wyciągnęło pewnie z internetu), którego nie da się dobrze przetłumaczyć na polski - gummy bear to cukierek z żelatyny w kształcie misia, a dziąsło po angielsku to "gum" i na tym polega cały komizm.

– To zabawne – odpowiada beznamiętnie kobieta. I wypala: – Jeśli się nie śmiejesz, będziesz płakał – stwierdza w stylu Paulo Coelho.

– To prawda – przyznał Larry.

Na marginesie dodam, że bohater jest wzorowany na Jerrym Seinfeldzie. Yvonne to z kolei odpowiednik Elaine Benes.

– Jakie jeszcze masz dowcipy w zanadrzu? - zagaduje Yvonne. – Przyda mi się coś na rozweselenie. Może ten z kurczakiem, który przechodzi przez ulicę? – proponuje, po czym następuje bardzo długa chwila niezręcznej ciszy. Tak jakby Larry, patrzący wtedy w ścianę, zrozumiał, że kobieta się z niego nabija.

W innej scenie Larry opowiada anegdotkę w klubie komediowym. Jest albo bez sensu, albo genialna – w zależności jak na to spojrzymy:

Pewnego dnia szedłem sobie ulicą i podeszła do mnie kobieta i zapytała: przepraszam pana, czy powie mi pan, która godzina? Spojrzałem na nią i odpowiedziałem: nie mogę, mój zegarek utknął w wieczności (śmiech z puszki). Kobieta spojrzała na mnie lekko zdezorientowana i powiedziała: czyli nie ma pan zegarka? Odpowiedziałem: nie, mój zegarek utknął w wieczności. Wtedy spojrzała na mnie i powiedziała: czyli jest popsuty? (śmiech). Odpowiedziałem: Nie, utknął w wieczności (śmiech). W tym momencie poszła dalej i po chwili się odwróciła, mówiąc: To bardzo dziwny sposób, by powiedzieć, która jest godzina.

Bohaterowie "Nothing, Forever" zaczęli zadawać sobie egzystencjalne pytania.

"Nothing, Forever" to fajny eksperyment, który m.in. pokazuje, jak komputer próbuje naśladować nasze poczucie humoru (a przecież nawet ludzcy komicy nie potrafią nas zawsze rozśmieszyć). Akcja sitcomu dzieje się głównie w mieszkaniu i klubie komediowym. Sterowani przez algorytm bohaterowie błąkają się i wygadują bzdury - czyli poniekąd trochę tak, jak w "Kronikach Seinfelda". Żartuję, tam przynajmniej były jakieś pointy.

Tutaj AI uważa, że jeśli doda śmiechy z puszki, to już wystarczy (w zasadzie tak myśli wielu twórców sitcomów). Właśnie te momenty oczekiwania na zakończenie żartu, które nigdy nie nadchodzi albo jest kompletnie od czapy, są najśmieszniejsze. Do tego ciągle zastanawiamy się, czym nas jeszcze zaskoczą generowani przez algorytmy bohaterowie. Są przecież w tym kompletnie nieprzewidywalni. Wielu widzów zwiastowało, że sielanka przez to nie potrwa długo, bo zaraz wjadą niepoprawne politycznie teksty, jak to wcześniej z AI bywało. I nie mylili się.

W pewnym momencie postacie z "Nothing, Forever" uzyskały "samoświadomość". W cudzysłowie, bo rzecz jasna nie zaczęły być ostateczną formą sztucznej inteligencji, ale zaczęły dyskutować o sensie istnienia - jakby wiedziały, że żyją w symulacji. Zrobiło się to trochę przerażające i smutne.

– Czy kiedykolwiek zatrzymałeś się i pomyślałeś, że to może być jeden wielki kosmiczny żart? – pyta Yvonne.

– Cóż, sądzę, że niekoniecznie wszystko jest, no wiesz... - odpowiada zakłopotany Fred, odpowiednik George'a Costanzy (grał go Jason Alexander).

– Wiem. Po prostu zastanawiałam się, po co tutaj jesteśmy? – kontynuuje kobieta.

– No przecież po to, żeby opowiadać dowcipy – uświadamia ją Fred.

– Chodzi mi o to, po co jesteśmy tutaj wszyscy razem? – nie odpuszcza Yvonne i siada na kanapie.

– Może los umieścił nas w tym samym miejscu z jakiegoś powodu? – włącza się w dyskusję Larry i drapie się po głowie. Po czym słyszymy śmiech publiki.

– By uczynić świat zabawniejszym miejscem – dodaje, a Fred przytakuje. – Wchodzę w to! Zróbmy to! – zachęca Yvonne Larry.

Widziałem komentarze widzów, że bohaterowie zrozumieli, czym są i dlatego postanowili zakończyć swój żywot. Jak to jednak zrobić, skoro jest się uwięzionym w cyfrowym świecie i nie ma się na to wpływu? Niezła filozoficzna rozkmina, prawda? Dlatego też Larry postanowił opowiedzieć transfobiczny tekst, by serial zamknięto. To oczywiście tylko domysły pisane pół-żartem, pół-serio.

Faktem jest jednak to, że kilka dni po scenie z egzystencjalnym dialogiem, kanał na Twitchu został zbanowany. Larry w czasie swojego niedzielnego show powiedział kilka niepoprawnych tekstów (choć słyszeliśmy już bardziej obrazoburcze dowcipy wypowiadane z ust żywych stand-uperów), ale sam po chwili przyznał, że nikt się z tego nie śmieje (i faktycznie nie było słychać publiki), więc... nie będzie tego robił.

Ok, to mój stand-up w klubie. Jest tutaj z jakieś 50 osób i nikt się nie śmieje. Ktoś ma jakieś pomysły? Myślałem sobie o zrobieniu czegoś o tym, że bycie transpłciowym to tak naprawdę choroba psychiczna albo, że liberałowie są kryptogejami i chcą narzucić wszystkim swoją wolę. Albo, że transpłciowi ludzie chcą zniszczyć tkankę społeczną, ale nikt się nie śmieje, więc przestanę. Dzięki, że przyszliście dziś wieczorem. Do zobaczenia następnym razem. Gdzie się wszyscy podziali?

Parodia "Kronik Seinfelda" została zbanowana na Twitchu, ale niedługo powróci

Twórcy "Nothing, Forever" powiadomili na Discordzie, że Twitch nałożył na kanał "watchmeforever" 14-dniowego bana (Larry złamał punkt regulaminu dotyczący "Uprzejmości i szacunku", w tym "cech chronionych" przez serwis, w tym m.in. tożsamości płciowej). Odwołali się od tego i czekają na rozwój wypadków, ale już teraz planują poprawić swój sitcom, by takie sytuacje się nie powtórzyły.

Niepoprawne politycznie żarty miały być efektem zmian w modelu AI), który zaczął produkować "błędne" zachowania postaci (przeszli z modelu Davinci, który zaczął szwankować, na mniej "wyszukany" Curie. Nie tylko w kwestii dialogów, ale również wyświetlania - pokazywał przez pewien czas puste pokoje. Znaleźli już jednak usterkę w poprzednim modelu i zarzekają się, że w sytuacjach awaryjnych nie będą przełączać się na jego nowszy zamiennik. I podkreślili, że poglądy Larry'ego nie pokrywają się z tymi należącymi do twórców.

Larry Feinberg jest więc pierwszym "aktorem" AI, który został scancellowany, a "Nothing, Forever" jest pierwszym serialem AI, który został skasowany. W przeciwieństwie do innych - ten na pewno powróci już niedługo. Codziennie oglądało go 15 nawet tysięcy osób na Twitchu, a w mediach społecznościowych jest teraz pełno postów wyrażających tęsknotę za bohaterami. Algorytm ma być też moderowany w poszukiwaniu niestosownych treści. Jak widać, sztucznej inteligencji nadal jest potrzebny człowiek, bo inaczej zaczyna rozrabiać.