Ogrodnik ostro do Sadowskiej i Dody. Skrytykował "Dziewczyny z Dubaju"
- Dawid Ogrodnik odpowiedział na słowa Marii Sadowskiej o tym, że kobiety nie robią kasowych filmów
- Aktor podkreślił, że reżyserka nie jest w tym pierwsza, dając za przykład Agnieszkę Holland
- Uznał, że "Dziewczyny z Dubaju" przedstawiają kobiety w dyskryminowany sposób
Dawid Ogrodnik odpowiada Marii Sadowskiej
Dawid Ogrodnik podczas gali Empiku odniósł się do słów, które Maria Sadowska wypowiedziała kilkadziesiąt minut wcześniej, ciesząc się z wygranej przez nią statuetki wraz z Dodą.
– Chciałam wam powiedzieć, że o kobietach się mówiło: niech robią filmy, ale takie małe, skromne, na dwóch aktorów, festiwalowe kino. Tymczasem się okazuje, że mamy szansę jednak zdobyć też box office'y. Chciałam powiedzieć, że kobiety potrafią. I potrafią być solidarne. Dlatego zaprosiłam Dodę, która jest moją producentką, z którą razem stworzyliśmy ten film – powiedziała wzruszona Maria Sadowska. Dawid Ogrodnik zdecydowanie nie zgodził się z tymi słowami i postanowił je podważyć, odwołując się do dorobku reżyserek takich, jak Agnieszka Holland czy Ania Kazejak. – Wydaje mi się, że kobiety robiły już filmy wysokobudżetowe, niejaka Agnieszka Holland, Ania Kazejak, która tutaj siedzi – komentował.
Zakończył opinią, którą wielu widzów miało na temat filmu Sadowskiej. Podkreślił, że może się jedynie zgodzić co do tego, że reżyserki nie robiły filmów, które pokazywałyby kobiety w tak dyskryminujący sposób.
Przypomnijmy, że aferę dubajską opisał w swojej książce Piotr Krysiak. Film na jej podstawie wyreżyserowała Maria Sadowska, a Doda została jego producentką. Opowiadał historie kobiet, które za pieniądze świadczyły praktyki seksualne szejkom. I chociaż "Dziewczyny z Dubaju" przyciągnęły do kin tłumy widzów, to krytycy nie zostawili na dziele Sadowskiej i Dody suchej nitki. Po premierze Piotr Krysiak, powiedział, że rozmawiał z kobietą, która miała doświadczyć molestowania na planie.
Niezręczne wyjście Dody
Do niezręcznej sytuacji doszło natomiast chwilę wcześniej, gdy nagrodę w kategorii Kino Polskie odbierać miała właśnie Maria Sadowska. Reżyserka, wychodząc na scenę po statuetkę, zaprosiła tam także Dodę, by ta towarzyszyła jej jako producentka filmu.
Piosenkarka ociągała się trochę z wyjściem na scenę, a gdy to zrobiła, zwróciła się z pretensją do prowadzących, którzy jej nazwiska nie wyczytali. "Dlaczego nikt mnie nie wywołał?" – zapytała. Przypomnijmy, że prowadzącymi galę byli Sonia Bohosiewicz i Piotr Trojan.
Gdy Sadowska zakończyła przemawiać, prowadzący od razu podziękowali paniom i zaczęli zapowiadać kolejne nominacje. Doda była sytuacją zaskoczona, żeby nie powiedzieć zażenowana. "To ja nie mogę nic powiedzieć?" – zapytała prowadzących. Zapadła głucha cisza, co mogło oznaczać, że "ban" w TVN, zakazujący pokazywania Dody, wciąż obowiązuje, bo nie dopuszczono jej do mikrofonu.
"Mogę coś powiedzieć czy nie? Nie? To dobrze, dziękuję" - stwierdziła Rabczewska, po czym zeszła wraz z Sadowską ze sceny. Doda sytuację skomentowała potem na swoim Instagramie.
– W wyniku bardzo niezręcznej sytuacji nie miałam szansy podziękować na scenie... nie wiem, jak to skomentować, chyba brak komentarza będzie najlepszym, co można zrobić w obecnej chwili. Cieszmy się, że to mój debiut jako producentki – powiedziała, podkreślając wyraźnie, że nie spodziewała się wygranej i była w szoku po usłyszeniu werdyktu. Z gali wyszła jeszcze przed zakończeniem imprezy.