Niemcy o "prawdziwych hamulcowych" ws. zbrojenia Ukrainy. Wspomniano polski rząd
- Niemcy długo byli przedstawiani jako hamulcowi zbrojenia Ukrainy w Leopardy
- Jednak teraz to po zachodniej stronie Odry narasta frustracja, gdyż wielu członków tzw. koalicji czołgów ma problemy z realizacją złożonych obietnic
- Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w tym kontekście wskazuje m.in. na rząd PiS w Polsce
Kto już ma Leopardy gotowe do akcji w Ukrainie?
Podczas briefingu prasowego poprzedzającego naradę "Grupy Ramstein" minister obrony RFN Boris Pistorius potwierdził niepokojące doniesienia, o których w naTemat.pl wspominaliśmy już na początku lutego. Okazuje się, że aktualnie Ukraińcy w stu procentach pewni mogą być dostawy zaledwie... siedemnastu czołgów Leopard 2 w nowocześniejszej wersji A6.
To czternaście sztuk, które zapewniła Bundeswehra i trzy z Portugalii. Reszta sojuszników, z którymi Niemcy mieli budować batalion czołgów Leopard 2 A6, w różny sposób zawodzi . Jedni mają problemy z przygotowaniem obiecanej liczby maszyn, inni czołgi już znaleźli, ale brakuje im amunicji lub możliwości szkolenia Ukraińców. Szef niemieckiego MON w rozmowie z dziennikarzami zasugerował, że kiepsko idzie także budowa batalionu Leopardów w starszej wersji A4.
Jak powszechnie wiadomo, miał on opierać się na maszynach użytkowanych przez Polskę. Co prawda rząd w Warszawie chwali się już rozpoczęciem szkolenia ukraińskich pancerniaków w Świętoszowie, ale Wojsko Polskie ma borykać się z problemami na drodze do pełnego wypełnienia obietnic, które składał premier Mateusz Morawiecki.
Mowa na przykład o braku amunicji i części zamiennych. Poza tym na horyzoncie niezbyt wyraźne widać sojuszników z Hiszpanii i krajów nordyckich, z którymi Polacy batalion Leopardów 2 A4 mieli współtworzyć.
"FAZ": PiS robi z Niemiec kozła ofiarnego, a sam ma problemy
"Niemcy mocno ucierpiały w debacie na temat czołgów bojowych, ale teraz wydaje się, że nawet Polska ma problemy" – komentuje wymownie Nikolas Busse z renomowanego "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Publicysta przypomina, iż rząd Olafa Scholza był przedstawiany "jako nieodpowiedzialnie spowalniający tworzenie koalicji", tymczasem "teraz można się zastanawiać, kto właściwie wziąłby udział w koalicji bez Niemiec, którą grożono w Warszawie".
"Rząd Prawa i Sprawiedliwości, który nawykowo robi z Niemiec kozła ofiarnego, najwyraźniej sam ma problemy z wniesieniem chełpliwie zapowiadanego wkładu w planowane bataliony Leopardów 2" – stwierdza Busse.
W ocenie dziennikarza "FAZ" sytuacja, gdy Niemcy są dziś prawie osamotnieni ws. Leopardów uczy, że "decyzji dotyczących polityki zagranicznej nie należy uzależniać od żądań i nastrojów innych państw, nawet Ukrainy". "Wojna może trwać jeszcze długo, dlatego Niemcy muszą nauczyć się rozwiązywać takie kwestie w bardziej suwerenny i zrównoważony sposób" – czytamy.
Teraz to Niemcy muszą naciskać na sojuszników
Jednak Nikolas Busse bynajmniej nie odradza dalszego wsparcia ekipy Wołodymyra Zełenskiego. W swoim komentarzu stwierdza on, iż Berlin powinien konsekwentnie pracować nad tym, aby partnerzy zrealizowali złożone obietnice, bo kolejne czołgi po prostu wzmocnią siły ukraińskie, a odpowiednie ruchy polityczne utrudnią Putinowi próbę podzielenia Zachodu.
Na koniec publicysta "FAZ" podkreśla, że słuszne były naciski kanclerza Scholza na Biały Dom w kwestii przekazania na Wschód także amerykańskich czołgów Abrams. W zaistniałej sytuacji Busse nazywa to "reasekuracją".