Ta piosenka stała się hymnem wkurzonych kobiet na TikToku. Tak wygląda nasza zbiorowa wściekłość
Paris Paloma nie jest znana. To brytyjska wokalistka, która ma na koncie raptem kilka piosenek. Na Instagramie obserwuje ją 22,5 tysiąca ludzi, na TikToku – już ponad 260 tysięcy. Skąd taka duża liczba? Dzięki "Labour".
Wystarczyło, że 3 marca Paris opublikowała na swoim tiktokowym koncie fragment swojej piosenki i teledysku, których premierę zaplanowano 21 dni później, 24 marca. Półminutowy filmik, w którym młoda wokalistka ucztuje przy suto zastawionym stole w scenerii rodem z barokowego obrazu, a po jej twarzy spływa krwisty sok z granatu, wyświetlono do tej pory 5,6 miliona razy.
Dlaczego? Nie chodzi wcale o piękno klipu ani zniewalający głos Paris, który jednocześnie niepokoi i koi. Chodzi o samą piosenkę "Labour" ("Praca") i jej tekst.
Zmuszasz mnie Do zbyt ciężkiej pracy Codziennie przez cały dzień Pokojówka, matka, terapeutka Nimfa, potem dziewica Pielęgniarka, potem służąca Jesteś tylko dodatkiem Żyj, aby mu towarzyszyć Aby nigdy nie kiwnął palcem Maszyna do rodzenia dzieci przez całą dobę Aby mógł spełnić swoje marzenia O domu ogrodzonym płotem To nie jest akt miłości Jeśli ją zmuszasz Zmuszasz mnie Do zbyt ciężkiej pracy
"Labour" na TikToku to hymn wkurzonych kobiet
Ten krótki fragment wystarczył, aby wybuchła atomowa bomba.
Kobiety się zachwyciły: komentują, kupują piosenkę w przedsprzedaży, głośno śpiewają z wypiekami na twarzy, łzami spływającymi po policzkach i oczami pałającymi gniewem. Nagrywają filmiki, w których śpiewają razem z Paris, robią slajdy z fotografiami walczących kobiet w historii albo dzielą się opowieściami o naukowczyniach, które dokonały niesamowitych odkryć, ale zostały wyparte przez mężczyzn.
Jak Rosalind Elsie Franklin, współodkrywczyni podwójnej helisy DNA. Dlaczego o nie nie słyszeliśmy? Dlaczego jako odkrywców budowy cząsteczki DNA wymienia się jedynie Jamesa Watsona, Francisa Cricka i Maurice'a Wilkinsa, którzy w 1962 roku dostali Nobla?
Bo Wilkins, który pracował z Fraklin, udostępnił im rentgenogramy, dzieło Franklin, bez jej wiedzy. Komitet Noblowski zupełnie nie wziął naukowczyni pod uwagę, a sama nie mogła się bronić, bo w momencie przyznania nagrody już nie żyła. Dopiero po latach przyznano łaskawie, że bez jej zdjęć DNA wcale by nie odkryto.
Takich powieści są setki, tysiące, miliony. Od początku świata, na całym globie.
O kobietach spalonych za czary, mordowanych za nieposłuszeństwo, sprzedawanych za mąż za kilka kóz, żyjących w cieniu mężów, obrabowanych z własnych talentów, marzeń i pragnień. Niesłuchanych, ignorowanych, lekceważonych, dyskryminowanych, zapomnianych. Które przez wieki nie mogły głosować się i uczyć, miały być matką, służącą, opiekunką tak jak śpiewa to Paris Paloma. Urodziwym i wspierającym dodatkiem bez głosu.
Praca kobiet nigdy się nie kończy
Powiecie, że to już przeszłość. Tak, mamy to szczęście, że żyjemy w innych realiach. Kobiety w wielu krajach (ale wciąż nie wszystkich, bo nie zapominajmy o cierpieniach, chociażby Afganek czy Iranek) mogą głosować, pracować, robić karierę, nie rodzić dzieci. Jako Europejka mam wolność, o jakiej nie śniło się moim prababkom i bardzo to doceniam.
Ale idealnie jest tylko na papierze. W swoim felietonie "Tylko kobieta wie, czego chce druga kobieta – faceci nie mają pojęcia. Udowodnił to Dzień Kobiet" pisałam:
Nie pogardzimy tulipanem, chociaż często tylko na tym tulipanie jednego dnia w roku się kończy. Pozostałe dni to wciąż ta sama walka i to na całym świecie. Z czym? Seksizmem, nierównościami płacowymi, trudami ciąży i macierzyństwa, bólem miesiączkowym, zakazem aborcji, ojcami niepłacącymi alimentów, przemocą seksualną i każdą inną, ubóstwem menstruacyjnym, dyskryminacją, ideałami piękna, których za nich nie da się dogonić i tymi kobietami, które wciąż są drugiej kobiecie wilkiem.
O tym wszystkim mówią kobiety na TikToku przy akompaniamencie "Labour". O: mizoginii, niemożliwości decydowania o własnym ciele, przemocy domowej, depresji poporodowej, szklanym suficie, mansplaingu, slut-shamingu (czyli zawstydzaniu naszej seksualności), strachu przed wracaniem nocą do domu, codziennych zaczepkach od obcych mężczyzn, gwałtach i morderstwach popełnianych masowo na kobietach, bo statystyki nie kłamią.
"Ciągle to powtarzam, ale po prostu nie żyjemy w tej samej rzeczywistości. (...) Jestem szczerze zdumiona, jak wielu mężczyzn, których spotykam w różnych sytuacjach, jest zszokowanym tym, że wyzwiska, nękanie, prześladowanie, niechciane uwagi, mizoginia, akty przemocy, nienawistne komentarze, odurzanie narkotykami, groźby, a nawet napaść były u mnie cotygodniowym wydarzeniem odkąd skończyłam 10-12 lat" – pisała w jednym ze wpisów moja ulubiona instagramowa artystka Lainey Molnar.
I dodała: "Mężczyźni wydają się myśleć, że zdanie 'nie wszyscy mężczyźni' sugeruje, że są to egzotyczne zdarzenia z udziałem osób obłąkanych lub nietrzeźwych, ale nie znam ani jednej kobiety, która nie doświadczyła chociaż jednej rzeczy z wymienionych wyżej".
"Labour" Paris Palomy to "zbiorowa kobieca wściekłość"
Nic w naturze nie ginie. Jak brzmi popularne powiedzenie, jesteśmy córkami czarownic, których nie spaliliście, znamy historie naszych przodkiń, babek, matek, sióstr, przyjaciółek i zupełnie nieznanych kobiet. Nasze własne. "Labour" Paris Palomy stało się iskrą dla naszej złości i naszego buntu.
To piosenka, której słowa będą wypisywane na plakatach i wyśpiewywane na manifestacjach. Nie mogę doczekać się wypuszczenia jej w całości, będzie się działo...
Ulało nam się, bo jesteśmy po prostu zmęczone. Ten gniew, który jedna z internautek nazwała "zbiorową kobiecą wściekłością", nie jest wymierzony w nikogo konkretnego. Nie jest atakiem w naszych wspierających partnerów, ojców czy braci. Jest wycelowany w patriarchat, kulturę, historię, która wciąż nas ignoruje. Mizoginię.
Mamy dosyć służby, poświęceń, milczenia, strachu. Pracy fizycznej, ale przede wszystkim pracy emocjonalnej, w której jesteśmy mistrzyniami. Tego całego kobiecego bagażu i patriarchalnej drwiny. Niszczenia świata przez wpływowych i bogatych mężczyzn, którzy wcale nie powinni nim rządzić.
Zmuszacie nas do zbyt ciężkiej pracy.