Frycz wyrwała się ze szponów nałogu. "Odebrał mi poczucie własnej wartości"
- Olga Frycz to jedna z bardziej znanych i lubianych aktorek polskiego kina
- W ostatnim czasie jej kariera zeszła na dalszy plan, gdyż artystka postanowiła skupić się na najważniejszej życiowej roli. Wychowuje dwie córki – Helenkę i Zosię
- W najnowszym wywiadzie dla Żurnalisty przyznała, że jeszcze do niedawna miała problemy z alkoholem. Jak udało jej się wyrwać ze szpon nałogu?
Olga Frycz wielokrotnie zaskakiwała nas na ekranie w filmach czy serialach. Przypomnijmy, że w jej żyłach płynie aktorska krew, ponieważ tatą artystki jest równie znany aktor Jan Frycz. Aktorka przez wiele lat związana była z trenerem tajskiego boksu, Grzegorzem Sobieszkiem. Jednak związek pary nie przetrwał próby czasu, a owocem ich miłości stała się córeczka Helena, która przyszła na świat w 2018 roku.
W 2021 roku urodziła się jej druga pociecha Zofia z nieformalnego związku z podróżnikiem Łukaszem Nowakiem. Chociaż samodzielnie wychowuje swoje córki, to jak sama przyznaje ma bardzo dobre relacje z ich ojcami. Właśnie dlatego kariera zawodowa aktorki oddaliła się na drugi plan, ponieważ w ostatnim czasie poświęca się macierzyństwu.
Olga Frycz wyrwała się ze szponów nałogu. Opowiedziała o walce z alkoholem
Frycz niedawno była gościnią w podcaście Żurnalisty "Rozmowy bez kompromisów". W trakcie rozmowy aktorka bardzo się otworzyła, opowiadając między innymi o nałogu, z którego szponów udało jej się wyrwać. Jeszcze kilka lat temu zmagała się z alkoholem, który, jak sama przyznała, był jej "partnerem życiowym".
Ja piłam bardzo dużo alkoholu. W narkotyki nigdy nie uciekałam. Alkohol był takim moim partnerem życiowym przez jakiś tam czas i to było takie mroczne. W Warszawie mieszkałam, miałam z 26 lat, byłam młodą dziewczyną. Pierwszy raz to mówię. Alkohol całkowicie odebrał mi poczucie własnej wartości, ja byłam totalnie niestabilna emocjonalnie, tłamszona.
Czytaj także: Borys Szyc zdobył się na wyznanie o chorobie alkoholowej. Opowiedział o procesie trzeźwienia
Olga Frycz przyznała, co było najgorszej w uzależnieniu. Nie upijała się na imprezach, wręcz przeciwnie, piła samotnie. Od jakiegoś czasu w ogóle już nie spożywa alkoholu. Uważa go za "najgorszą truciznę, zatruwającą całe rodziny".
– Ja piłam sama, to nie było tak, że chodziłam na imprezy (...) W każdym razie dla mnie alkohol nigdy nie kojarzył się z celebracją. Ja nigdy nie miałam czegoś takiego, że idę na kolację i "o, będziemy pić dobre wino" albo "chodźmy na imprezę, napijemy się pysznego drinka". Dla mnie alkohol zawsze kojarzył się z tym, żeby się upić. Żeby się upić, zasnąć, zapomnieć i obudzić się rano, elegancko ubrać się, przeżywać kolejny dzień i to samo – zdradziła.
Czytaj także: "Nikt nikogo nie szanował". Olga Frycz zdradza smutne kulisy produkcji hitowego serialu TVP
Olga Frycz zdradziła, jak udało jej się pokonać uzależnienie. Przyznała, że pojawiał się on głównie w "mrocznych chwilach". Odkąd w jej życiu wszystko zaczęło się układać, nie jest już jej potrzebny. – Ten alkohol znikał z mojego życia, to nie jest tak, że ja go grubą krechą odcięłam. On znikał, znikał i nagle okazało się, że on mi jest do niczego niepotrzebny. Mi się alkohol po prostu kojarzy z mrokiem, a nie z celebracją. A, że teraz jest wszystko dobrze w moim życiu, to ten alkohol nie jest mi potrzebny – podsumowała.