W Izraelu znów wrze. Netanjahu odwołał ministra obrony za wsparcie protestujących
- Benjamin Netanjahu odwołał ze stanowiska ministra obrony Izraela Joawa Galanta
- Wcześniej Galant ostrzegał, że forsowana przez Netanjahu reforma sądownictwa doprowadziła do głębokich podziałów również w siłach zbrojnych Izraela
- Tysiące Izraelczyków od kilkunastu dni protestuje przeciwko zmianom dającym rządowi Netanjahu kontrolę nad sądownictwem
Izrael. Netanjahu zdymisjonował ministra obrony
Kancelaria premiera Benjamina Netanjahu poinformowała o dymisji ministra obrony Izraela Joawa Galanta. Jako powód odwołania członka gabinetu podano utratę zaufania po jego weekendowych wypowiedziach o forsowanej przez rząd Netanjahu kontrowersyjnej reformie sądownictwa, przeciwko której od kilkunastu dni trwają ogromne protesty.
W sobotę Galant wydał oświadczenie dotyczące zmian w sądach, które wyprowadziły na ulice tysiące Izraelczyków. Ostrzegł, że kontrowersje doprowadziły do znaczących podziałów również w izraelskim wojsku.
"Podział w narodzie przeniknął głęboko do sił zbrojnych i do osób stojących wysoko w strukturach sił obronnych – to wyraźne i poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Izraela. Nie pozwolę na to" – podkreślił Galant. Dodał, przy tym, że prace nad reformą nie powinny być kontynuowane. "Oświadczam, że dla bezpieczeństwa Izraela, dla dobra naszych synów i córek, proces legislacyjny powinien zostać zatrzymany" – stwierdził.
Według informacji "The Jerusalem Post" następcą Galanta na stanowisku ministra obrony Izraela może zostać Avi Dichter, były szef Szin Betu, czyli izraelskiego kontrwywiadu.
Prostesty w Izraelu przeciw reformie sądownictwa
Masowe protesty przeciwko reformie sądownictwa trwają w Izraelu już od pierwszej połowy miesiąca. Największa demonstracja odbyła się 11 marca w Tel Awiwie, w którym brało udział 200-300 tysięcy osób. Według szacunków wszystkie wiece liczyły nawet 500 tysięcy osób – cały Izrael ma mniej niż 9,5 miliona obywateli.
W minioną sobotę 25 marca przez ulice Izraela przeszły kolejne protesty. Jak donoszą izraelskie media, około 200 tysięcy osób zgromadziło się na głównym proteście w Tel Awiwie przed tzw. tygodniem paraliżu, w którym koalicja rządząca ma przyjąć nową reformę.
W sumie w demonstracjach brało udział ponad 600 tysięcy obywateli. Protesty odbyły się także między innymi w Jerozolimie, Hajfie i Beer Szewie.
Jak poinformowali organizatorzy, protesty zaplanowano w około 150 miejscach. Wezwali obywateli Izraela do udziału w "wiecu w obronie wolności kraju" oraz do tego, aby każdy protestujący przyprowadził przynajmniej jedną osobę, która do tej pory nie brała udziału w demonstracjach.
Dlaczego Izraelczycy protestują?
Tym, co skłoniło obywateli Izraela do wyjścia na ulice, jest planowana reforma, którą zapowiedział rząd. Ten chce, by zmienić przepisy w stosunku do tamtejszego sądu najwyższego. Jak wyjaśniają przedstawiciele władz, ma to "wprowadzić równowagę pomiędzy organami władzy".
Przeciwnego zdania są obywatele. Jak twierdzą, zmiana pozwoli na scentralizowanie władzy, która skupi się w rękach rządu przez to, że dostanie on pełną kontrolę nad powoływaniem sędziów. Izrael chce zakazać Wysokiemu Trybunałowi Sprawiedliwości przeglądania ustaw konstytucyjnych.