To początek końca Zjednoczonej Prawicy? Nieoficjalnie: PiS i ziobryści zrywają umowę
- Konflikt w obozie Zjednoczonej Prawicy nasilił się w ostatnich kilkunastu godzinach
- Teraz media donoszą nieoficjalnie, że umowa koalicyjna pomiędzy PiS a Suwerenną Polską przestała obowiązywać
- Co z listami na jesienne wybory 2023?
Były wielokrotne ataki Zbigniewa Ziobry na Mateusza Morawieckiego. Była też dosadna wypowiedź rzecznika rządu Piotra Müllera, który stwierdził, że "już raz minister sprawiedliwości "doprowadził do dekompozycji obozu Zjednoczonej Prawicy" i ma nadzieję, że "wyciągnął wnioski".
PiS i Suwerenna Polska idą na zwarcie
Sytuacji świadczących o konflikcie w Zjednoczonej Prawicy nie brakowało od miesięcy, ale teraz w obozie władzy aż wrze. I tak naprawdę nie wiadomo, czy za pół roku Suwerenna Polska wystartuje w wyborach na wspólnych listach z Prawem i Sprawiedliwością.
Zagotowało się 3 maja przy okazji konwencji krajowej partii Ziobry, na której jego Solidarna Polska zmieniła się w Suwerenną Polskę. W wydarzeniu ziobrystów nie wziął jednak udziału żaden polityk Prawa i Sprawiedliwości, mimo że oba ugrupowania współtworzą przecież rządową koalicję. Zaproszenia nie dostał nawet Jarosław Kaczyński.
Na konwencji ziobrystów nie zabrakło za to ostrych słów w kierunku Unii Europejskiej, ale też "ukrytych" przytyków pod adresem szefa rządu. "Mała partia, ok. 1 proc. poparcia, ogłasza, że to ona będzie bronić suwerenności Polski? Zmiana nazwy nic nie zmieni. Tylko Prawo i Sprawiedliwość może zapewnić Polsce wolność i rozwój" – napisał Ryszard Terlecki na Twitterze i szybko doczekał się riposty.
Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości z Suwerennej Polski, wytknął Terleckiemu jego osobisty wynik w ostatnich wyborach do Sejmu. – Ma różny styl pan marszałek "1 proc." Terlecki – skwitował Woś w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Wypomniał też, że ostatnich wyborach parlamentarnych obecny wicemarszałek Sejmu ledwo co dostał się do Sejmu. – Miał dokładnie 1,59 proc. głosów – sprecyzował wiceminister.
Nieoficjalnie: Kaczyński i Ziobro zrywają umowę koalicyjną
Czy na pół roku przed wyborami jesteśmy świadkami początku końca Zjednoczonej Prawicy? Jak podaje nieoficjalnie Wirtualna Polska, "umowa koalicyjna między partiami Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przestała obowiązywać".
Mówią o tym anonimowo zarówno politycy PiS, jak i Suwerennej Polski. A to oznacza, że dziś nie wiadomo, na jakie miejsca na listach mogliby liczyć politycy Ziobry. O ile w ogóle dojdzie do wspólnego startu w wyborach. "Ludzie premiera Morawieckiego, gdyby mogli, pozbyliby się ziobrystów i postawili na sojusz z Bezpartyjnymi Samorządowcami" – czytamy.
– Każdy chce wyszarpać mandaty, dlatego politycznie to będzie najbardziej "krwawa" i bratobójcza kampania – mówi portalowi jeden z czołowych polityków obozu władzy. Inny dodaje, że "nikt nie może być niczego pewny". I nie ma wątpliwości, że "powrotu do ustaleń z 2019 roku już nie ma".
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że partia Ziobry chciałaby wystartować z list PiS, ale stawia warunki: nie ma być to start z list Komitetu Wyborczego PiS, tylko z komitetu koalicyjnego. A wtedy Suwerenna Polska mogłaby liczyć na miliony złotych z subwencji budżetowej.
Wyjaśnimy tylko, że do tej pory było tak, że ziobryści trafiali na wyborcze listy PiS, ale nazwa i logo ich formacji nie były umieszczane na kartach do głosowania. Tak, jakby partia Ziobry w ogóle nie istniała.
Ziobryści twierdzą też, że zostali oszukani, bo PiS "obiecało sprawiedliwy podział pieniędzy z subwencji", ale ich partia "nie dostała nic". Dodają też, że nie tylko o pieniądze chodzi.
– Mamy już ugruntowaną pozycję, a wiemy, że PiS będzie chciało polować na naszych posłów, będzie próbowało nas rozbić. Potrzebujmy zatem demonstracji jedności. Jesteśmy samodzielną partią, nie żadną przystawką – stwierdza jeden z polityków z Suwerennej Polski.