"Strażnicy Galaktyki 3" to trauma? Sceny ze zwierzętami są kontrowersyjne, ale mogą czegoś nauczyć
- "Strażnicy Galaktyki 3" w reżyserii Jamesa Gunna poruszają temat znęcania się nad zwierzętami. Chodzi zwłaszcza o postać Rocketa i jego oprawcy, czyli Wielkiego Ewolucjonisty.
- W filmie Marvel Cinematic Universe pokazano okaleczonego królika Floor, wydrę Lyllę oraz morsa Teefsa. Na ekranie widać też opłakane warunki, w jakich żyją postaci, a także to, jak są traktowane przez ludzi.
- Fani MCU zastanawiają się, czy reżyser nie przesadził z przemocą. Filmowiec otrzymał nagrodę od organizacji PETA za nagłośnienie tematu testowania na zwierzętach.
Znęcanie się nad zwierzętami w "Strażnikach Galaktyki 3". Co pokazano w filmie?
Można powiedzieć, że James Gunn popełnili jeden zasadniczy błąd podczas promocji filmu "Strażnicy Galaktyki 3". Choć zwiastuny produkcji były same w sobie dość wymowne i zapowiadały, że fabuła ostatniej części trylogii poruszy kwestię dzieciństwa gadającego szopa Rocketa (już w pierwszej odsłonie dowiadujemy się, że był poddawany okrutnym eksperymentom), a ograniczenie wiekowe dotyczyło kategorii PG-13, reżyser nie zamieścił - czy to na plakatach, czy przed napisami początkowymi filmu - ostrzeżenia o treściach drastycznych i zawierających motyw znęcania się nad zwierzętami.
Umówmy się, dotąd "Strażnicy Galaktyki" kojarzyli się widzom MCU jako seria, która do swoich bohaterów podchodziła z dużym dystansem i przymrużeniem oka. Pewnie większość fanów spodziewała się jednej, być może dwóch scen nawiązujących do smutnej przeszłości Rocketa. W końcu do tego przyzwyczaiły ich poprzednie kinowe tytuły z uniwersum.
Stety niestety wątek ten rozbito na kilka scen z retrospekcjami, które przewijają się od początku filmu (ba, trzecią część otwiera nawet sekwencja z małymi szopami upchanymi ciasno w obskurnej klatce) aż do samego końca.
W "Strażnikach Galaktyki 3" widzimy, jak młodziutki Rocket (Bradley Cooper) najpierw trafia pod skalpel, a później ląduje w zaciemnionej klatce, w której poznaje inne zwierzęta torturowane przez Wielkiego Ewolucjonistę. Są nimi: wydra Lylla (Linda Cardellini) z dwoma zgrzytającymi mechanizmami zamiast rąk, mors Teefs (Asim Chaudhry), do którego przymocowano koła od quada i sztuczne powieki, oraz królik Floor (Mikaela Hoover) bez tylnych łap, z miniaturową pułapką na niedźwiedzie zamiast pyszczka i z cybernetycznymi odnóżami pająka. Każde z nich mówi, czuje i marzy o tym, by zobaczyć piękne, niekończące się niebo.
Widz spogląda na spersonifikowanych bohaterów ze współczuciem. Wielki Ewolucjonista (Chukwudi Iwuji) zaś nie podziela opinii publiczności zebranej przed dużym ekranem i traktuje słabsze od siebie istoty jak łatwą do zastąpienia rzecz. W końcu na zapleczu trzyma kilkadziesiąt klatek z wieloma ziemskimi gatunkami.
Gdy któryś z "wynalazków" nie spełnia jego oczekiwań, zabija go (w jeden ze scen pali humanoidalnego żółwia żywcem). "To nieobliczalny szaleniec, który łączy w sobie najgorsze ludzkie cech. I tak jak działania Thanosa dało się całkiem zrozumieć, tak dla jego poczynań nie ma żadnych usprawiedliwień" – czytamy w recenzji filmu. Po trupach do celu. Jego misją jest stworzenie idealnej nacji i wyniesienie siebie do rangi boga.
James Gunn dobrze wiedział, co robi
Owszem, "Strażnicy Galaktyki 3" niekiedy biją po oczach brutalnością, aczkolwiek większość scen z torturami, zabiegami czy samym zabijaniem zwierząt odbywa się poza kamerą. Wróćmy zatem do sceny operacji, której na początku filmu zostaje poddany Rocket. Pierwszy kadr ukazuje sterylne pomieszczenie i bohatera przymocowanego uprzężami do stołu operacyjnego, zaś drugi kadr skupia się już wyłącznie na krwi skapującej ze skalpela. W następnej sekwencji obolały zwierzak ląduje w zardzewiałej klatce, a na jego głowie rysują się blizny po trepanacji czaszki.
Na płaszczyźnie estetycznej Gunn całkiem sprawnie bawi się skrajnościami, zderzając opłakane warunki panujące w klatkach dla zwierząt ze schludnym wizerunkiem przedstawicieli OrgoCorp, międzygalaktycznej firmy bioinżynieryjnej założonej przez głównego złoczyńcę.
Reżyser świadomie tworzy taką dychotomię, by nie tylko zdemaskować prawdziwe intencje Wielkiego Ewolucjonisty, ale nawiązać też do praktyk stosowanych przez prawdziwe koncerny farmaceutyczne, medyczne, biochemiczne i kosmetyczne, które z zewnątrz wydają się nieskazitelne, a za kulisami przeprowadzają testy na zwierzętach.
"Strażnicy Galaktyki 3" nadal śmieszą, lecz przy okazji niosą ze sobą gorzką prawdę o ludziach i robią to na szeroką skalę. Skomplikowane i okraszone symbolizmem komentarze społeczno-polityczne niezależnych twórców kina docierają do ograniczonej liczby odbiorców (do pewnej bańki), natomiast filmy mainstreamowe, takie jak produkcja w reżyserii Gunna, mają ogromną widownię i jeszcze większą szansę przebicia.
Najnowsza produkcja MCU punktuje ludzi za to, jak traktują mniejsze i słabsze od siebie istoty i z jaką łatwością przychodzi im mówienie, kto ich zdaniem zasługuje na życie, a kto nie.
Gunn oferuje widzom rozrywkę, ale jej ceną jest patrzenie na fikcyjne zwierzęta, które nie tracą nadziei, mają czyste serca i są krzywdzone, bo ich zmyślony świat jest tak samo niesprawiedliwy i okrutny jak nasz. Czy filmowiec poszedł o krok za daleko? PETA nagrodziła go statuetką Not a Number za zwrócenie uwagi na problem testowania na zwierzętach. A jak zareagowali na kinowy hit fani?
Fani "Strażników Galaktyki" są podzieleni. Niektórzy mówią o traumie
Osoby czułe na krzywdę zwierząt będą musiały albo poczekać, aż film wyjdzie na VOD, by w razie potrzeby móc przewinąć traumatyczne sceny, albo całkowicie pożegnać się z seansem trzeciej części. Ich obawy są całkowicie zrozumiałe, aczkolwiek wśród publiczności znajdziemy również wiele osób, które stale odwracają wzrok i wolą żyć w błogiej nieświadomości. "Strażnicy Galaktyki 3" mogą ich skonfrontować z tematem znęcania się nad zwierzętami i jednocześnie zachęcić ich do bycia bardziej świadomymi konsumentami.
"Są to fikcyjne sceny, ale na wrażliwego widza zadziałają tak jak dokument 'David Attenborough: Życie na naszej planecie', w którym m.in. widzimy łamiący serce moment upadku morsów z klifu" – możemy przeczytać w naszej recenzji nowego filmu MCU.
W internecie trwa dyskusja dotycząca tego, czy "Strażnicy Galaktyki 3" aby nie skręcili w złą stronę. Część krytyków finału serii uważa, że Gunn niepotrzebnie epatował przemocą i zamienił zwykłą komedię w traumatyzujący manifest, za to obrońcy widzą w tak popularnym tytule potencjał na poprawę sytuacji zwierząt.
"Mam bardzo miękkie serce do tego typu rzeczy. Najtrudniejszą częścią dla mnie był strach odczuwany przez zwierzęta. Płakałam przez większość filmu z powodu scen eksperymentów na nich. Mimo wszystko nadal gorąco polecam ten film. Był niesamowity i ważny" – skomentowała użytkowniczka Reddita.
"Były chwile, kiedy siedziałem na krześle i się trząsłem. Próbowałem się jakoś pocieszyć tym, że to tylko CGI, i że tak naprawdę nie pokażą tortur. Ale to nie zadziałało. Proszę, zastanówcie się dwa razy przed obejrzeniem 'Strażników Galaktyki 3'" – zaapelował pewien internauta.
James Gunn zakończył swoją przygodę z Marvel Cinematic Universe z przytupem, pozostawiając po sobie coś więcej niż pusty żart. Skoro film wywołał dyskusję, to znaczy, że wykonał dobrą robotę. Widzowie porównują Wielkiego Ewolucjonistę do Sida z "Toy Story" i jakby nie patrzeć, po tej bajce dzieci zaczęły bardziej troszczyć się o swoje zabawki. Idąc tym tropem, być może po seansie "Strażników Galaktyki 3" ludzie zaczną chętniej zabierać głos w obronie praw zwierząt.