Numer do niego Iwona miała zapisany na biurku. "Bolo" z Dream Clubu miał być "ucholem"
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Nad ranem była widziana w okolicy jednego z modnych wówczas lokali - Dream Club w Sopocie. Tam pokłóciła się ze znajomymi. Nigdy nie doszła do domu na osiedlu Jelitkowski Dwór w Gdańsku.
Dream Club był z kolei w portfolio biznesowym Marcina T. ps. "Tureka", który później był też współwłaścicielem osławionej Zatoki Sztuki. Policja na przełomie roku 2022 i 2023 przeszukała natomiast już Nową Zatokę, gdyż tak teraz nazywa się to miejsce. Nie ogłoszono jednak w związku z tymi działaniami żadnego sukcesu.
W kwestii Dream Clubu a Iwony Wieczorek zastanawiający jest wątek ochroniarza, którego ona znała, a który miał być... informatorem policji.
Sprawa Iwony Wieczorek a Wojciech Sz. ps. Bolo z Dream Clubu
Pisał o tym Sylwester Latkowski na swoim blogu w 2017 roku oraz w książce "Układ trójmiejski". Dokładnie chodzi o postać Wojciecha Sz., pseudonim "Bolo". Mężczyzna był w 2010 roku bramkarzem w Dream Clubie, a później został szefem ochrony w Zatoce Sztuki.
Znał go również Paweł P., który był znajomym Wieczorek, a który to niedawno usłyszał od śledczych m.in. zarzut utrudniania postępowania karnego poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa, a także podawanie nieprawdziwych informacji.
Dodajmy, że ostatnio jego babcia powiedziała w rozmowie z dziennikarzem śledczym naTemat.pl Mikołajem Podolskim, że nie modli się za zaginioną przed 13 laty dziewczynę, bo uważa, że to Wieczorek "narobiła tego całego piekła".
Wracając jednak do wspomnianego tekstu znanego dziennikarza śledczego... Z materiału tego dowiadujemy sie, iż "Bolo" miał być "ucholem policyjnym", czyli tajnym informatorem.
"Czy wie pan, że na biurku Iwony był tylko jeden zapisany na kartce telefon? Szefa ochrony Zatoki i Dream Clubu w Sopocie. (…) To uchol policyjny. Kiedy zapytałem, dlaczego go nie przesłuchano, usłyszałem: Rozpytaliśmy go. I po sprawie" – czytamy w tekście Latkowskiego. To fragment jego rozmowy z jednym ze śledczych.
Funkcjonariusz odpowiedział: "Powinno to być na papier, a nie gadka z ucholem. Przy takiej sprawie, dziwne".
Niejasna kwestia monitoringu w sprawie Wieczorek
Jest jeszcze inny wątek dotyczący monitoringu w Dream Clubie. Miało na nich nie widać zbyt wiele. Tak mówili m.in. znajomi Wieczorek, którzy mieli je wiele razy przeglądać nagrania. Dziennikarka Gabriela Jatkowska, która specjalizuje się głównie w tematyce kryminalnej, rozmawiała ze wspomnianym Marcinem T. "Turkiem".
W „Dream Clubie” był dobry monitoring. Kiedy imprezowicz wracał następnego dnia obejrzeć nagrania, bo na przykład zostawił tu portfel czy kurtkę, odtwarzano mu je w obecności menadżera i wszystko było na nich widać. Podobnie było z policją, która czasami sprawdzała, czy ktoś nie rozprowadza narkotyków i korzystała przy tym z naszych nagrań. W całym klubie było tych kamer kilkanaście i każdy zakamarek klubu był „okamerowany”.
I dodał: – Nie była to na pewno technologia, jaką kluby dysponują dziś, ale w zupełności wystarczająca. Stąd dziwię się pogłoskom o słabej jakości nagrań.
Co istotne, jak czytamy na portalu, Paweł P. wraz z Wojciechem Sz., ps. "Bolo" miał przeglądać nagrania z monitoringu z 17 lipca 2010. Miał chcieć ustalić, o której dokładnie z klubu wyszła Iwona i o której zostawiła resztę znajomych. Nie jest jasne, jakimi nagraniami dysponuje obecnie policja i prokuratura, która zasłania się dobrem śledztwa, pytana o tę kwestię.