Wzruszające słowa siostry o zmarłym Kamilku. "Widzieliśmy się tylko trzy razy"
– Przez lata pogodziłam się już z tym, że nie mam rodzeństwa, a tu nagle taka wiadomość – powiedziała pani Magdalena w rozmowie z reporterem "Uwagi" TVN. Kobieta dopiero w ubiegłym roku dowiedziała się, że ma brata. Spotkali się w tym roku, zaledwie kilka miesięcy temu
Jak przyznała, od dziecka chciała mieć rodzeństwo. – Od razu, jak poznałam Kamila, to poczułam z nim więź. Wydaje mi się, że on ze mną też. Od razu do mnie przylgnął. (...) Teraz został mi tylko smutek – stwierdziła.
Kamilek odszedł. Znaliśmy się od stycznia. Widzieliśmy się tylko trzy razy. Tylko trzy razy była możliwość, żeby się zobaczyć. Za krótko.
Jak zapamięta 8-letniego Kamila? Opisała go jako "radosnego, pełnego życia, zwariowanego, pełnego energii". Nie ukrywa, że codziennie myśli o zmarłym bracie. Widać było, że rozmowa z dziennikarzem TVN nie była dla niej łatwa. Kobieta z trudem powstrzymywała łzy, kiedy nawiązywała do wspomnień o Kamilku.
– Będę bardzo za nim tęsknić. Nie zobaczymy się już. Będę patrzeć w niebo i się uśmiechać. Zawsze będzie w moim sercu – dodała.
Przypomnijmy, że "Uwaga" TVN rozmawiała w panią Magdaleną już wcześniej, kiedy mały Kamil walczył o życie w szpitalu. Jej relacja rzuciła nowe światło na sprawę. – Powiedziałam, że chłopcy są głodzeni, prawdopodobnie przypalani papierosami, bo mają ślady na ciele. Prosiłam, żeby zainterweniowali – podkreślała.
Tuż po ujawnieniu doniesień o Kamilu z Częstochowy pani Magdalena udzieliła wywiadu dla "Faktu". – Kamilek pokazywał mi ślady na ręce i poparzenia po papierosach, pytałam go, kto to ci zrobił, on odpowiadał: Dawid. Sama mam jeden taki ślad z dzieciństwa, wiem, jak boli. Kamil mówił: Dawid zły, mama zła. Ślady były na ręce Kamila i na Fabiana nodze – wskazywała.
Głos w sprawie dramatu, przez jaki przeszedł 8-latek, zabrał też jego biologiczny ojciec. – Liczyliśmy też na to, że stanie się cud – opowiadał "Faktowi" pan Artur tuż przed wyjazdem do szpitala w Katowicach, w dniu śmierci dziecka.
Kamil z Częstochowy nie żyje
8-letni Kamil, który został skatowany przez swojego ojczyma, zmarł w szpitalu po ponad miesięcznej walce o jego życie. 10 maja odbyła się sekcja zwłok chłopca.
– Biegli ustalili, iż przyczyną śmierci Kamila były rozległe oparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego i infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie do niewydolności wielonarządowej – poinformował zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
Prokurator przekazał również, że ustalono, że ojczym od dłuższego czasu znęcał się nad chłopcem. – Bił go po całym ciele, kopał, rzucał o podłogę, przypalał papierosami. Dziecko wielokrotnie uciekało z miejsca zamieszkania – mówił.
Podczas tej konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że śledztwo ws. śmierci 8-letniego Kamilka przekazane zostało do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. Matka i ojczym dziecka są w areszcie.