"Odliczam od 1 do 10. Aż się rozryczysz i wyjdziesz". Reportaż o "Press" wywołał burzę w branży

redakcja naTemat
25 maja 2023, 17:20 • 1 minuta czytania
"A teraz odliczam od 1 do 10. Aż się rozryczysz i wyjdziesz" – tak miał powiedzieć naczelny "Press" Andrzej Skworz do jednej ze swoich pracownic. W artykule "Gazety Wyborczej" jest więcej wstrząsających relacji. "Wielu pracowników odeszło z redakcji, skarżąc się na atmosferę mobbingu" – tak z kolei pisaliśmy w naTemat 11 lat temu.
Andrzej Skworz, redaktor naczelny "Press" Fot. Tomasz Jastrzebowski / REPORTER

"Gazeta Wyborcza" ujawnia relacje byłych pracowników magazynu "Press", którzy oskarżają jego założyciela i redaktora naczelnego Andrzeja Skworza o skandaliczne zachowania w stosunku do nich.


Reportaż "GW" o tym, jak Andrzej Skworz miał traktować pracowników "Press"

Artykuł, który ukazał się w "Dużym Formacie", rozpoczyna się od przypomnienia słów pisarki Agnieszki Szpili z grudnia 2022, podczas gali nagrody Grand Press – największego i najbardziej prestiżowego konkursu dziennikarskiego w Polsce.

Szpila zdobyła nagrodę w kategorii publicystyka.

– Wydarzyło się wokół tej nagrody w moim życiu coś tak bardzo nieprzyjemnego i przemocowego, że niestety nie mogę tej nagrody przyjąć. Cytując słowa osoby, która tej przemocy dopuściła się wobec mnie, musiałabym się tego całe życie wstydzić – mówiła ze sceny.

W wywiadzie przyznała później, że tydzień przed galą zadzwoniła Andrzeja Skworza, który był również przewodniczącym jury. Miała go zapytać, czy może zabrać głos na gali, mimo że przemawiać mogą tylko nagrodzeni dziennikarze i pisarze. Chodziło o sprawę związaną z sytuacją osób z niepełnosprawnościami.

W rozmowie z "Krytyką Polityczną" powiedziała, że Skworz "zachowywał się po chamsku" i ją upokorzył. – Cynicznie się ze mnie naśmiewał, zarzucał skrajny egoizm, twierdząc, że chcę grać tylko na siebie – mówiła, dodając, że nigdy wcześniej z nim nie rozmawiała.

Skworz miał jej poradzić, by "nie zrobiła na gali czegoś, czego się potem będzie całe życie wstydziła". Andrzej Skworz wszystkiemu zaprzecza i przekonuje, że Szpila "lobbowała w sprawie swojego materiału".

W naTemat pisaliśmy o tym 11 lat temu

Na rozmowę z Katarzyną Włodkowską, autorką artykułu "W redakcji Andrzeja Skworza. 'Odliczam. Aż się rozryczysz i wyjdziesz'", zdecydowało się blisko 40 osób.

Sylwia opowiada, że pracowała w kilku redakcjach i "wszędzie bywało nerwowo, ale nigdzie nie niosło to za sobą braku szacunku". Monika trafiła na dywanik, bo zgodziła się przejść z klientem na "ty", gdy ten o to poprosił. To właśnie do niej Skworz miał wypowiedzieć słowa: "A teraz odliczam od 1 do 10. Aż się rozryczysz i wyjdziesz".

Inny z byłych pracowników miał słyszeć od swojego szefa, że jest "nieudolny i za wolny". – Zwracał się do mnie: "ty kosmito". Raz zrugał mnie, bo – jego zdaniem – źle podlałem kwiaty na balkonie. Innym razem zarzucił chamstwo, bo nie spodobał mu się sposób, w jaki zapukałem do jego gabinetu – opisuje.

"Jedna z pracownic 'Pressa': – Słyszało całe biuro, ale konkretnych słów nie przytoczę. Drzwi do pokoju były zamknięte. Skworz starał się ochrzaniać w cztery oczy, szczególnie po artykule w naTemat. No, chyba że puściły mu nerwy. Tekst w naTemat.pl został opublikowany 31 października 2012 roku. Powstał, bo 'Press' szykował krytyczny materiał o portalu".Fragment artykułu w "Dyżum Formacie" ("Gazeta Wyborcza")"W redakcji Andrzeja Skworza. 'Odliczam. Aż się rozryczysz i wyjdziesz'"

"'Press' ma ambicję wyznaczać standardy dziennikarskie i być strażnikiem ich świętego ognia. Tymczasem sam wielokrotnie je łamie. Wielu pracowników odeszło z redakcji, skarżąc się na atmosferę mobbingu, a niektórzy bohaterowie publikowanych przez niego materiałów skarżą się na problemy z autoryzacją i teksty pisane pod tezę. Dlaczego mimo to jest wyrocznią?" – pisaliśmy 11 lat temu.

– Miesięcznik ocenia wszystkich, ale paradoksalne nie ma kto ocenić "Pressa" – tak na to pytanie odpowiedział medioznawca prof. Wiesław Godzic w rozmowie z naszą ówczesną reporterką Anną Wittenberg.

Jedenaście lat temu byli już pracownicy "Press" zgodnie też mówili, że pracowali w ciągłym stresie, niemal codziennie wyrabiając nadgodziny.

– Przychodziliśmy do pracy o 10:00, trudno było wyjść przed 20:00. Jak każdy tam, pracowałam niemal na dwa etaty: pisałam teksty do codziennego newslettera – presserwisu, a do tego jeszcze drukowanego wydania. Wymagano od nas bardzo dużo, mieliśmy być najlepsi, ale zarządzanie redakcją odbywało się przez terror i mobbing. Na porządku dziennym były wrzaski i przekleństwa. Kiedy słyszeliśmy, że Renata Gluza, zastępczyni redaktora naczelnego, wychodzi z pokoju, wszyscy siadaliśmy na baczność – wspominała jedna z byłych dziennikarek magazynu.

– Cały czas robisz coś źle. Odchodząc usłyszałem, że przez lata nie napisałem ani jednego dobrego tekstu – mówił nam inny dziennikarz "Press" i przyznał, że po tym, jak zwolnił się z miesięcznika, przez długi czas omijał nawet ulice, którymi jeździł do pracy. – Z dziennikarzami, których tam poznałem, spotykamy się do dziś. Często śmiejemy się, że mamy grupę wsparcia po "Press". Ale to taki śmiech przez łzy – dodał.

Do artykułu "Gazety Wyborczej" odniósł się już Andrzej Skworz. Na stronie "Press" opublikował wszystkie pytania, jakie miał dostać od dziennikarki, a także swoje odpowiedzi. Jak sam napisał, "to zarówno reakcja na zarzuty, jak i opinia na temat motywacji autorki".

Czytaj także: https://natemat.pl/37461,andrzej-skworz-redaktor-naczelny-press-sam-siebie-oglosil-moralnym-liderem-polskich-mediow