Posłanka PiS tłumaczy się ze skandalicznych słów o in vitro. Twierdzi, że to... manipulacja

Natalia Kamińska
26 maja 2023, 13:56 • 1 minuta czytania
Barbara Bartuś w czwartek w Sejmie mówiła w sposób skandaliczny o procedurze in vitro. Poruszając wątek refundacji tych zabiegów, stwierdziła, że to "prawo do dofinansowania produkcji człowieka". Teraz posłanka PiS się z tego tłumaczy.
Barbara Bartuś. Fot. Sejm/Youtube/Transmisja

Barbara Bartuś podczas czwartkowego posiedzenia Sejmu mówiła, że jest kobietą, czuje się kobietą i jest z tego dumna. Zarzuciła opozycji robienie z kobiet "osób niepełnosprawnych", które nic nie potrafią i którym trzeba wszystko załatwić.


Szokujące słowa posłanki PiS o in vitro

– A walkę o prawa kobiet ograniczacie do walki o antykoncepcję, do prawa o aborcji, czyli zabijania dzieci, które już się poczęły. Krzyczycie jednocześnie, że tak mało się rodzi – mówiła.

Następnie parlamentarzystka zaczęła krytykować opozycje na walkę o refundacje zabiegów in vitro. – Prawo do dofinansowania produkcji człowieka, czyli do procedur in vitro. To nie jest metoda walki z bezpłodnością. To jest produkcja człowieka. PiS duże nakłady finansowe kieruje na walkę z niepłodnością – skrytykowała.

Dyskusja o prawach kobiet przeniosła się poza salę plenarną. Bartuś została zapytana o swoje wystąpienie przez dziennikarzy na korytarzach sejmowych. Wtedy podzieliła się poglądami na temat antykoncepcji.

– Jestem za życiem i nigdy chemicznych środków antykoncepcji nie stosowałam i jestem zdrową kobietą, zdrową matką – stwierdziła, po czym podsumowała: – Trzeba być w życiu świadomym, a ja myślę, że Polki są świadome i nie muszą korzystać z antykoncepcji. 

W piątek również w Sejmie posłanka PiS tłumaczyła się z wczorajszej wypowiedzi. Jednak jej tłumaczenie jest dość dziwne, gdyż polityczka starała się odwrócić sens tego, co w czwartek powiedziała.

Bartuś tłumaczy się ze słów o in vitro

Podczas wczorajszej debaty wcale nie odnosiłam się do dzieci. Debata była o prawach kobiet i odniosłam się do pań posłanek, które mówiły tylko o prawie do aborcji i prawie do reprodukcji, te słowa stąd padały – stwierdziła. Po sali plenarnej poniósł się wtedy śmiech.

I dodała: – Ja kocham wszystkie dzieci i Prawo i Sprawiedliwość wiele robi, aby docenić rolę dzieci, rolę kobiet i rolę rodziny. Szanowni państwo, jeżeli ktoś poprzez zmanipulowanie moich słów poczuł się urażony, to przepraszam. Natomiast jest to czysta manipulacja.

Przypomnijmy też, że w marcu tego roku podobnie absurdalną wypowiedzią zasłynęła posłanka Suwerennej Polski Maria Kurowska, która w rozmowie dla katolickiego "Naszego Dziennika", mówiąc o procedurze in vitro, stwierdziła, że "dzieci sztucznie poczęte są narażone na wiele różnych poważnych chorób".

Powiedziała również, że dzieci z in vitro "nie mogą sobie z tym poradzić, że nie zostały poczęte przez swoich rodziców naturalnie".

Te "rewelacje" polityczki Zbigniewa Ziobry skomentowała wówczas dla naszej redakcji wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia "Nasz Bocian" Anita Fincham, które pomaga osobom z niepłodnością.

– One nie są sztucznie poczęte. One są poczęte pozaustrojowo – przypomniała Fincham, i dodała, że tutaj trzeba zadać sobie pytanie: "czy to jest zła wola pani posłanki, żeby mówić w taki sposób, czy jest to problem systemowego braku edukacji na temat tego, czym jest płodność, niepłodność i czym są metody wspomaganej reprodukcji". Całość rozmowy dostępna jest tutaj.