Trump ogłosił, że postawiono mu nowe zarzuty. "Czarny dzień dla Stanów Zjednoczonych"
Jak ogłosił były prezydent Donald Trump w czwartek, po postawieniu mu zarzutów przez prokuraturę, musi stawić się we wtorek w sądzie ws. przetrzymywanych przez niego niejawnych dokumentów. Jego zdaniem, stoją za tym ludzie obecnego prezydenta Joe Bidena. "Dziś jest czarny dzień dla Stanów Zjednoczonych" – napisał na Twitterze przewodniczący Izby Reprezentantów, republikanin Kevin McCarthy.
"Skorumpowana administracja Bidena poinformowała moich prawników, że postawiono mi zarzuty, najwyraźniej z uwagi na oszustwo pudełkowe" – napisał Trump na swoim portalu społecznościowym TRUTH Social. Jak przekazał, jest niewinnym człowiekiem. – Nie zrobiłem nic złego. Będziemy walczyć w tej sprawie, jak przez ostatnich siedem lat – dodał na opublikowanym nagraniu. Głos w sprawie zabrał również prawnik byłego prezydenta Jim Trusty, który przekazał, że "informacja, którą otrzymaliśmy, nie mówi konkretnie o treści zarzutów, ale używa języka, który opisuje obszary, z którymi wiążą się oskarżenia".
Czytaj także: Proces Trumpa w sprawie o molestowanie. Były prezydent USA odwołuje się od wyroku – Chodzi o ustawę o szpiegostwie, co jest absurdalne w przypadku faktów w tej sprawie. Kolejne zarzuty są związane z utrudnianiem śledztwa oraz składaniem fałszywych zeznań, co też wydaje się nam szaleństwem w oparciu o fakty, które znamy. Jako obrona będziemy mieli wiele mocnych punktów do wykorzystania – dodał Trusty. Choć zarzutów jeszcze nie ujawniono, to według CNN i ABC Donald Trump usłyszy siedem zarzutów w związku ze sprawą. Z kolei według "Washington Post" i "New York Timesa" były prezydent zostanie oskarżony między innymi o złamanie przepisów ustawy o szpiegostwie pzrez nielegalne przetrzymywanie tajemnic państwowych związanych z obroną narodową, utrudnianie śledztwa i zmowę.
Sprawa dotyczy setek tajnych dokumentów, które Donald Trump zabrał do swojej rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie i nie oddał mimo wielokrotnych prób odzyskania ich przez władze w USA. Ma chodzić o dziesiątki pudełek z niejawnymi dokumentami, w tym opatrzone najwyższymi klauzulami tajności. Do Trumpa dwukrotnie ws. oddania dokumentów zwracały się Archiwa Narodowe. Trump jednak oddał tylko ich część. W sierpniu FBI przeprowadziło rewizję z Mar-a-Lago. Dzięki niej udało się odzyskać kolejną transzę dokumentów. Do tej pory nie jest jednak jasne, czy były to wszystkie akta. Zgodnie z przeciekami ze śledztwa, współpracownicy Trumpa zeznawali, iż na jego polecenia pomagali ukryć część dokumentów przed władzami. Ten z kolei twierdził, że miał uprawnienia, by samodzielnie odtajnić dokumenty i robił to "automatycznie". Tego argumentu nie używali jednak prawnicy Trumpa w sądzie. Przypomnijmy, że zarzuty to efekt śledztwa specjalnego prokuratora Jacka Smitha, którego powołano w listopadzie 2022 roku do prowadzenia sprawy niezależnie od prokuratury generalnej w obliczu ogłoszonej przez Trumpa kandydatury w wyborach.