Wojciechowska pokazała zdjęcie z czasów ciąży. "Decyzja lekarza uratowała mi życie"
33-letnia Dorota z Bochni (woj. małopolskie) do szpitala trafiła w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła 24 maja w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Niecały tydzień po śmierci pani Doroty Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu wstępnie ustaliła, że bezpośrednią przyczyną zgonu był wstrząs septyczny. – To są wyniki całkowicie wstępne, ale udało się ustalić, że przyczyną zgonu był skrajny przypadek zakażenia sepsą. Szok doprowadził do niewydolności krążeniowo-oddechowej, w konsekwencji do zatrzymania się serca zmarłej – powiedział Onetowi Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Martyna Wojciechowska żegna zmarła Dorotę i wspomina swój poród
Wojciechowska postanowiła nawiązać do tej sytuacji w swoich social mediach. Podzieliła się swoją historią.
"Wiele lat temu… decyzja lekarza ginekologa uratowała mi życie. Nie wahał się ani chwili. Przeżyłam. Wiele lat później zostałam szczęśliwą mamą Marysi, choć przez długi czas myślałam, że już nie będzie mi to dane" – zaczęła. "Znam wielu wspaniałych lekarzy ginekologów, położników, którzy każdego dnia mają odwagę podejmować trudne decyzje, bo dla nich najważniejsze jest przede wszystkim zdrowie i życie pacjentek. Tak było w moim przypadku" – dodała. "Ale wiem też, że to, czego dziś nam bardzo potrzeba, to zmiana prawa i rozdzielenie zawodowego profesjonalizmu od klauzuli sumienia" – zaznaczyła. "Zdrowie i bezpieczeństwo pacjenta / pacjentki zawsze powinno być priorytetem. Kobiety nie mogą umierać w szpitalnych salach w sytuacji, kiedy możliwe jest leczenie Dorota, 33 lata, R.I.P." – czytamy w poście Wojciechowskiej.
Magda Mołek zwróciła się do lekarzy po śmierci ciężarnej Doroty
Magda Mołek nie ukrywa, że jest poruszona tym, co się wydarzyło. W instagramowym wpisie uderzyła w lekarzy. Stwierdziła, że los, który spotkał panią Dorotę, mógłby równie dobrze spotkać ją.
"Moje bogińskie ciało. Dało życie, nawet dwa. A mogło nie dać i sama mogłam umrzeć w polskim szpitalu - taka gorzka refleksja na długi weekend" – zaznaczyła na wstępie.
"Może przeczyta to jakaś ginekolożka/ginekolog… Bo chcę publicznie spytać - po śmierci Doroty w szpitalu w Nowym Targu - gdzie jesteście? Jest was około 7,7 tys. w kraju. Sporo. A my umieramy w waszych szpitalach. Co takiego wam zrobiłyśmy, że milczycie?" – zwróciła się do lekarzy.
Mołek kontynuowała gorzki wpis, zadając specjalistom pytania. Jej zdaniem lekarze powinni zawsze stawać po stronie kobiet i ratować ich życie, a nie bać się systemu, prawa czy prokuratora.
Dlaczego po kolejnej bezsensownej śmierci kobiety, która marzyła o dziecku, nie ma waszego zbiorowego buntu, w*********a, złości choćby? Kiedy wam podpadłyśmy? Wtedy, gdy przychodzimy do was w najważniejszych (w ciąży) czy w najstraszniejszych (w chorobie) momentach w naszym życiu? Wtedy, gdy płacimy grube pieniądze w waszych prywatnych gabinetach za wizytę, bo nie mamy wyjścia, gdyż w NFZ nie ma dla nas miejsca? A może wtedy, gdy z naszych podatków kształcicie się wiele lat na państwowych uczelniach? Kiedy was zdradziłyśmy, wzgardziłyśmy wami, oszukałyśmy?
"Dlaczego umieramy pod waszą opieką? Dlaczego nas zdradzacie? Boicie się systemu/prawa/prokuratora? A czemu, zamiast zdradzać nas, nie zdradzicie systemu/prawa/prokuratora i nie staniecie PO NASZEJ STRONIE?" – zapytała wprost. Na zakończenie dziennikarka podzieliła się refleksją, że owszem prawo można zmienić w przyszłości, ale nie przywróci życia kobietom, które odeszły.
"A co jeśli system minie, prawo się zmieni, wiatr historii zawieje w inną stronę? Życia tych kobiet NIC nie przywróci. Wiecie to, prawda? Czym zawiniłyśmy, że umieramy w polskich szpitalach, a wy milczycie…" – podsumowała.