Kaczyński może wrócić do rządu. Ze wściekłości ma zdegradować wicepremierów
To zdecydowanie nie jest dobry okres dla Prawa i Sprawiedliwości. Po pierwsze, ostatnie sondaże nie wskazują, by partia rządząca utrzymała władzę po wyborach – nawet zakładając teoretyczną koalicję z Konfederacją. Po drugie, po wielkim marszu 4 czerwca wiatru w żagle dostała opozycja – z Koalicją Obywatelską i Donaldem Tuskiem na czele.
Zjednoczoną Prawicę trawią także wewnętrzne konflikty – nie tylko na linii Mateusz Morawiecki – Zbigniew Ziobro (ostatnio premier porównał szefa Suwerennej Polski do krowy). Zgrzyty są także wewnątrz samej partii, bo kampania wyborcza nie idzie tak, jakby tego życzyli sobie politycy prawicy (w tym przede wszystkim prezes PiS).
Świadkami ostatniego spięcia byliśmy w poniedziałek wieczorem, kiedy szef sztabu PiS Tomasz Poręba wbił szpilę byłym sztabowcom – Adamowi Bielanowi i Marcinowi Mastalerkowi.
Obaj politycy nie szczędzą krytyki partii z Nowogrodzkiej – przede wszystkim za brak reakcji na manifestację opozycji w Warszawie. Jedyną reakcją był skandaliczny spot PiS, w którym wykorzystano filmowe kadry w Auschwitz, w dodatku bez zgody jego autora.
Kaczyński wróci do rządu? Ma być wściekły na przebieg kampanii i spory
I na to wszystko ma być wściekły Jarosław Kaczyński. Prezes PiS chce jednak ugasić ostatnie pożary w swoim obozie przez powrót do rządu. Choć żadne oficjalne decyzje jeszcze nie zapadły, przy Nowogrodzkiej mówi się o tym coraz głośniej.
Z nieoficjalnych ustaleń Gazety.pl wynika, że Kaczyński rozważa powrót jako wicepremier, a jednocześnie degradację pozostałych wicepremierów: ministra kultury Piotra Glińskiego, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, szefa MON Mariusza Błaszczaka i Henryka Kowalczyka, który nie ma żadnej "teki". Liderów w rządzie miałoby więc dwóch: Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński.
– Prezes się wku..., bo nie idzie – mówi portalowi anonimowo jeden z polityków prawicy. Inni dodają, że Kaczyński, rzucając taki pomysł, może chcieć sprawdzić reakcje swoich najbliższych współpracowników i ich zdyscyplinować.
Czołowi politycy PiS mówią też, że "Jarosław Kaczyński ma być wściekły na to, że rząd nie jest zwarty, lecz pełen konfliktów, a kampania nie idzie dobrze". Bo wzrostu poparcia w sondażach nie dały nawet obietnica waloryzacji 500 plus do 800 plus czy darmowe leki dla osób powyżej 65. roku życia.
Co jednak ciekawe, w autoryzowanych wywiadach z prorządowymi mediami Jarosław Kaczyński przekonuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
– Prowadzimy w sondażach, ale mamy również świadomość, że nic teraz nie jest przesądzone. Wedle naszych wewnętrznych badań mamy poparcie minimalnie powyżej 40 proc. – stwierdził prezes PiS pod koniec maja w rozmowie z "Gazetą Polską".
Rozmówcy portalu wskazują, że jeśli Kaczyński miałby wejść do rządu, decyzja powinna zapaść w najbliższych kilku tygodniach, bo później – im bliżej wyborów – wyglądałoby to na akt desperacji.