Edyta Golec wypowiedziała się na temat koni nad Morskim Okiem. Włożyła kij w mrowisko

Weronika Tomaszewska-Michalak
13 czerwca 2023, 13:41 • 1 minuta czytania
Edyta Golec w najnowszym wywiadzie powiedziała, co myśli o konnych dorożkach, które wożą turystów nad Morskie Oko. – Oczywiście krytykuję i zawsze będę krytykowała złe traktowanie zwierząt – zaznaczyła i podzieliła się swoją historią.
Edyta Golec o koniach nad Morskim Okiem. Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Zbliża się sezon wakacyjny, a co za tym idzie w górach czy nad morzem będzie coraz więcej turystów. Jak co sezon wraca temat niechlubnych "wyskoków" urlopowiczów. Już w majówkę w naTemat pisaliśmy o "śmiałku", który wspinał się na krzyż na Giewoncie przy zagrożeniu burzowym.


Głośno było też o turystkach, które weszły na wypełnioną krokusami polanę w Dolinie Chochołowskiej, bo... chciałaby sobie zrobić zdjęcie.

Od wielu lat trwa też dyskusja na temat wycieczek konnymi dorożkami nad Morskie Oko. Obrońcy praw zwierząt często apelują, aby w miarę możliwości przejść szlak o własnych nogach i nie narażać przy tym zwierząt na pracę ponad siły. Zwracają również uwagę na to, że w okresie letnim konie często pracują tam w upale, tłumie turystów i hałasie.

Edyta Golec o konnych dorożkach nad Morskim Okiem

Członkini Golec uOrkiestry w ostatnim wywiadzie z Pomponikiem została zapytana, co myśli o takim traktowaniu zwierząt.

– Nie mieszkam na Podhalu. Mieszkamy w Beskidzie Żywieckim. U nas nie ma (takich rzeczy - przyp. red.), bo głównie mówimy tutaj o Morskim Oku. Myślę, że to jest praca dla wielu furmanów, którzy wożą i usługują. Oczywiście krytykuję i zawsze będę krytykowała złe traktowanie zwierząt. Serce pęka, jak się widzi jak te konie cierpią, bo może są niedożywione, słabe, przemęczone – mówiła Edyta Golec.

– Faktycznie, jeśli zwierzęta są źle traktowane, to nóż się otwiera w kieszeni i absolutnie tego nie pochwalamy – podkreśliła.

Przytoczyła też swoją historię. Okazuje się, że wychowywała się w rodzinie, która miała hodowlę owiec. Sama pomagała rodzicom w gospodarstwie.

– Myślę, że większość tych właścicieli tych koni patrzy się z sercem, bo to jest ich chleb. Czasami zdarzają się różne wypadki. Jako dziecko ze wsi też mieliśmy gospodarstwo, mieliśmy barany. Schodziliśmy kiedyś z hal z tymi baranami i jedna owca padła nam na ziemi. Okazało się, że po prostu jej pękło serce. Czasem są takie sytuacje, których się nie przewidzi i to nie jest kwestia tego, że ktoś nie zadbał o to zwierze. Po prostu miało wadę serca i tego nikt nie stwierdził – zwróciła uwagę na drugą "stronę medalu".

Przypomnijmy, że Edyta Golec razem z Pawłem i Łukaszem występuje w Golec uOrkiestrze. Ostatnio muzycy zawitali do Opola, gdzie wystąpili na festiwalu.

Reporter Pomponika zapytał artystkę, czy "myślała kiedyś o solowej karierze?".– Świetnie się spełniam w Golec uOrkiestrze, póki co. Nie mówię tak, nie mówię nie. Powstaje dużo piosenek, które nie do końca stylistycznie pasują do "golcowego teamu". One są w szufladzie, sobie siedzą, czekają i może kiedyś wypełzną – przyznała.

Podkreśliła też, że może liczyć na wsparcie męża. – Wspieramy się w takich (artystycznych - przyp. red.) kwestiach. Sztuka to taka materia, że czasem dla jej dobra rezygnuje się z jakiegoś pierwotnego pomysłu. Są też piosenki, które prawdopodobnie będę śpiewała na nowej płycie, ale nie upieram się – wspomniała.