Żyliśmy tragedią pięciu milionerów, olaliśmy utonięcie setek migrantów. Wstyd mi za nas, ludzi

Ola Gersz
23 czerwca 2023, 17:36 • 1 minuta czytania
Każde ludzkie życie jest ważne? W teorii. W praktyce najważniejsze są tylko życia bogatych i uprzywilejowanych, co pokazał kompletny brak zainteresowania ponad 600 ofiarami morskiej katastrofy w Grecji. Wyparli ich milionerzy na łodzi podwodnej Titan, w których poszukiwania zaangażowano technologiczne cuda i najlepszych specjalistów. A co z pomocą migrantom? Nie było jej. Wszyscy ponosimy winę.
Żeby tyle uwagi i środków poświęcono na ratowanie migrantów, co milionerów na Titanie Fot. Indranil Mukherjee/AFP/East News // Thanassis Stavrakis/Associated Press/East News (zdjęcie ilustracyjne)

Wszyscy wiemy, co stało się z Titanem. Żeby nie słyszeć o zaginięciu łodzi podwodnej, którą pięciu mężczyzn udało się, aby obejrzeć wrak Titanica, albo trzeba było żyć pod kamieniem, albo celowo odciąć się od mediów i internetu.


Świat żył poszukiwaniami Titana, chociaż specjaliści nie dawali większych szans pasażerom. A byli nimi brytyjski miliarder Hamish Harding, brytyjsko-pakistański miliarder Shahzad Dawood, jego 19-letni syn Sulaiman Dawood, francuski podróżnik Paul-Henri Nargeolet i Stockton Rush, dyrektor i założyciel OceanGate, organizatora ryzykownej ekspedycji.

Czarny scenariusz spełnił się w czwartek, gdy w pobliżu zatopionego Titanica znaleziono fragmenty Titana. Łódź implodowała z ogromną siłą, wszyscy zginęli. Ciał nie ma i nie będzie, zostały po nich drobne szczątki.

Pięć bogaczy na Titanie kontra 750 migrantów na kutrze rybackim

O tym wszystkim wiemy, bo mówią o tym media, fora internetowe, filmiki na TikToku, memy, znajomi. Ale czy wiemy, co stało się kilka dni przed zaginięciem Titana? Kilka dni przed tym, jak świat w panice odliczał dni do momentu, gdy pasażerom zabraknie tlenu (na szczęście los był "łaskawy" – implozja była bardziej miłosiernym końcem niż powolne duszenie się w ciemności)?

14 czerwca doszło do katastrofy innej łodzi: kutra rybackiego z migrantami u wybrzeży zachodniej Grecji, w pobliżu miasta Pylos. Na pokładzie było blisko 750 osób, uratowano nieco ponad 100. Ciał większości ofiar – 600 kobiet i mężczyzn, dzieci i starców – nie odnaleziono. Większość to obywatele Pakistanu, tego samego kraju, z którego pochodził Shahzad Dawood, ale również Syrii i Egiptu.

Czy każdy z nas o tym słyszał? Raczej nie, a z pewnością nie od razu. Dopiero, gdy rozpoczęły się poszukiwania Titana, internauci zaczęli dostrzegać paradoks: świat huczy i o zaginięciu pięciu bogaczy, ale co z migrantami? Dlaczego nie mówi się o śmierci kilkuset osób? Dopiero wtedy, dzięki Titanowi, niektórzy z nas dowiedzieli się o tej niewyobrażalnej tragedii kutra rybackiego z Libii na Morzu Śródziemnym.

Niektórzy powiedzą: bo nie mówiły o tym media. Przecież to one wałkowały temat Titana od rana do nocy.

Można to łatwo wytłumaczyć: Titan to "medialny" temat. Rzadko zdarzają się tego typu tragedie, do tego historia łodzi podwodnej miała w sobie wiele kuriozów: eksploracja wraku Titanica za 250 tysięcy dolarów łodzią nazwaną Titan (sic!), sterowanie nią padami od Play Station, spekulacje, czy łódź w ogóle nadawała się, aby zejść koło czterech tysięcy metrów pod wodę, pasierb Hardinga na koncercie Blink-182, przodkowie żony Stocktona Rusha, którzy zginęli na Titanicu, dziwne odgłosy stukania spod wody, Sulaiman, który podobno wcale nie chciał płynąć, ale chciał zrobić przyjemność tacie z okazji Dnia Ojca...

Tymczasem katastrofa łodzi z migrantami to kolejna katastrofa łodzi z migrantami. Nic nowego, nic fascynującego. Bezimienne ofiary, "sami się o to prosili", "zamknijmy granice", "ciapaci". Tak, brutalne i obrzydliwe, ale tak działa współczesny świat, z którego czasem chciałabym się po prostu wypisać, bo chce się rzygać.

I tak się to koło kręci: ludzie łaknęli informacji o Titanie 24 godziny na dobę, media im je dawały, a katastrofa w Grecji została w cieniu, mimo że można uznać – biorąc pod uwagę olbrzymią liczbę ofiar i obecność dzieci – że miała większą i bardziej tragiczną skalę.

Oczywiście katastrofa Titana również jest olbrzymią tragedią. Ludzkie życie to ludzkie życie, nieważne, czy bogate, biedne, młode czy stare. Nieważne, czy ktoś wydał 250 tysięcy dolarów na morską przygodę, czy stłoczono go pod pokładem, bo chciał uciec od wojen i biedy. Każda śmierć to tragedia.

W takim razie każde zagrożenie życia powinno być traktowane tak samo, prawda? Tak, ale w dobrym świecie, nie w naszym. Bo w naszym uruchomiono wszelkie środki, aby odnaleźć miliarderów na Titanie: nowoczesna technologia, służby, miliony dolarów. Za ich odnalezienie modlił się cały świat.

Tymczasem, jak informowały BBC i "The Guardian", ze wstępnego śledztwa wynika, że grecka straż przybrzeżna nie zareagowała tak, jak powinna. Zacytuję OKO.press: "(...) Przez co najmniej siedem godzin przed zatonięciem, kuter praktycznie się nie poruszał. Przeczy to zapewnieniom greckich władz, jakoby statek znajdował się na stałym kursie do Włoch i uprawdopodabnia wersję, w której pasażerowie prosiliby o pomoc".

"Organizacje humanitarne oskarżają greckie służby o niepodjęcie działań ratunkowych i bierne przyglądanie się katastrofie przez kilka godzin" – czytamy dalej. Czyli 750 migrantów na kutrze rybackim po prostu olano. Niech sobie dryfują, może płyną do Włoch, to już problem Włochów. Niech się tłoczą, jakoś to będzie. Nie było, zginęło kilkaset osób. Kilkaset.

Czyli nie tylko brak zainteresowania ludzi przed ekranami, ale bierność służb. Brak jakiejkolwiek reakcji, dopóki łódź zaczęła się topić. Tymczasem Titana poszukiwano kilka dni, mimo że specjaliści dawali praktycznie zerowe szanse na jego odnalezienie z żywymi pasażerami.

Znieczulica i wpływy bogaczy to nic nowego. Było już tak na Titanicu

Mówimy, że to złe czasy, ale to wcale nic nowego. Przecież pamiętamy, jak było na Titanicu w 1912 roku. Zginęli głównie najbiedniejsi pasażerowie, ci z trzeciej klasy, bo większość bogaczy z pierwszej klasy (i spora część "średniaków" z drugiej) uratowała się na szalupach. To oni mieli pierwszeństwo, aby na nie wsiąść. Łodzi ratunkowych było za mało, a woda najpierw zalała dolne pokłady. Te, na których zamknięto ubogich podróżnych.

Nikt się nimi nie przejmował, najważniejsze było uratowanie tych zamożnych. Brzmi znajomo, prawda? Nic się nie zmieniło przez ponad sto lat, tyle że żyjemy w medialnych czasach i naszą znieczulicę widzimy czarno na białym. Nikt i nic już jej nie ukryje.

– Oczywiście, że chcemy, by dotarły do nas dobre wieści o Titanie, modlimy się o to. Jednak fakt, że mówi się o tym o wiele więcej, niż o śmierci 700 migrantów jest nieakceptowalny. Przecież możemy zrobić więcej dla tych ludzi – mówił Barack Obama, jeszcze zanim potwierdzono śmierć pasażerów łodzi podwodnej.

Możemy, ale nie robimy. Bogacze, którzy popłynęli na dno groźnego oceanu, aby zobaczyć cmentarzysko ubogich pasażerów Titanica, mogliby za te same pieniądze pomóc migrantom, prawda? My też moglibyśmy ich wesprzeć albo przynajmniej okazać jakiekolwiek zainteresowanie ich historią, oddać im hołd.

Ale Titan jest "ciekawszy". Wstyd mi za nas. Za nas wszystkich.

Czytaj także: https://natemat.pl/494348,lodz-podwodna-titan-zaginela-na-atlantyku-w-internecie-kpia-z-milionerow