Duda pojechał do Kijowa. Polski prezydent ma rozmawiać z Zełenskim o kluczowej kwestii
Andrzej Duda znów w Kijowie. Spotka się z Zełenskim
Jak podaje Kancelaria Prezydenta, Andrzej Duda udał się do Kijowa bezpośrednio po konsultacjach sojuszniczych w Hadze przed szczytem NATO, który będzie się 11-12 lipca w Wilnie. Podczas piątej już wizyty polskiego prezydenta w Ukrainie od początku wojny zaplanowane jest spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim.
"Wizyta w Kijowie oraz rozmowy z Prezydentem Wołodymyrem Zełenskim są związane z uczczeniem Dnia Konstytucji na Ukrainie, a także konsultacjami dotyczącymi obecnych działań na froncie, w tym groźby rosyjskiego zamachu na Zaporoską Elektrownię Atomową. Poruszony zostanie również temat przygotowań do lipcowego Szczytu NATO w Wilnie" – podała Kancelaria Prezydenta w opublikowanym komunikacie.
Duda usiłuje poprawić swoje notowania
Wizyta w Kijowie jest częścią większej dyplomatycznej ofensywy Andrzeja Dudy, który w ostatnich tygodniach ma spore problemy z wizerunkiem na scenie międzynarodowej. Uwidoczniło je najpierw zamieszanie wokół tzw. lex Tusk, a potem – wydarzenia minionego weekendu, czyli rebelia Jewgienija Prigożyna.
Jak informował wówczas Biały Dom, w sprawie wydarzeń w Rosji prezydent USA Joe Biden konsultował się z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i premierem Wielkiej Brytanii, Rishim Sunakiem. W grupie tej zabrakło Andrzeja Dudy – choć PiS lubi przekonywać, że w wyniku wojny w Ukrainie środek ciężkości polityki europejskiej przesunął się właśnie do Polski.
– To było bardzo wyraźnie widać, jak wyglądały międzynarodowe konsultacje, kto z kim rozmawiał. Prezydent Biden nie zadzwonił do prezydenta Dudy. (...) To pokazuje jak bardzo rząd PiS, a także prezydent, nie zbudowali właściwej pozycji Polski, mimo że podstawy do zbudowania tej pozycji realnie istnieją – ocenił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" poseł Polski 2050, Paweł Zalewski. W pierwszej połowie czerwca Andrzej Duda wygłosił z kolei orędzie, w którym ogłosił złożenie w Sejmie projektu ustawy zwiększającej uprawnienia prezydenta w polityce zagranicznej, co spotkało się ze zdumieniem ekspertów.
– Myślę, że rocznica referendum dała mu okazję, żeby pokazać europejską twarz, ale nawet nie tyle chodziło o dorobienie europejskiej twarzy do nieeuropejskiej mentalności, ile o próbę wyprzedzającego, wrogiego, przejęcia problematyki europejskiej z obszaru kompetencji rządu. Zakłada, że być może obecny obóz przegra wybory i w związku z tym prezydent chce położyć ustawę, która da mu szansę mieszania w polskiej polityce zagranicznej. To jest absolutnie niedopuszczalne i karygodne, sprzeczne z zapisami konstytucji – ocenił w rozmowie z naTemat prof. Roman Kuźniar, politolog, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ Rzucił przy tym śmiałą hipotezę: – Art. 146 wyraźnie mówi, w czyich rękach leży polityka zagraniczna. Jest rozstrzygnięcie TK, jeżeli chodzi o kompetencje rządu w sferze polityki europejskiej. Prezydent chce tutaj wywołać kolejną wojnę o krzesło?