Samuel L. Jackson alarmuje w sprawie AI. Pierwszy raz mówił o tym już w latach 90.

Zuzanna Tomaszewicz
29 czerwca 2023, 11:27 • 1 minuta czytania
Ostatnio coraz częściej mówi się o niepokojach związanych z szybkim rozwojem sztucznej inteligencji. Samuel L. Jackson wystąpił w serialu MCU "Tajna inwazja", który swoją czołówkę ma zrobioną przez AI. Hollywoodzki gwiazdor nie zostawił suchej nitki na nowej technologii. Mówił już o tym w latach 90. ubiegłego wieku.
Sameul L. Jackson szczerze o niepokojach związanych ze sztuczną inteligencją. Fot. FREDERIC J. BROWN / AFP / East News

Samuel L. Jackson ostro o sztucznej inteligencji

Serial "Tajna inwazja" wydany pod szyldem Marvel Cinematic Universe przedstawia dalsze losy Nicka Fury'ego, w którego znów wcielił się Samuel L. Jackson ("Pulp Fiction" i "Gwiezdne wojny"). Były dyrektor T.A.R.C.Z.Y. próbuje powstrzymać Ziemię przed inwazją zmiennokształtnej rasy Skrull, która z łatwością podszywa się pod ludzi.


Najnowsza produkcja MCU spotkała się z krytyką widzów za wykorzystanie w czołówce serialu obrazów stworzonych przez sztuczną inteligencję. Wraz z protestem scenarzystów w USA ze sporym rozgłosem spotkała się także niepewna sytuacja artystów, których powoli zastępuje się AI.

Oczywiście intro "Tajnej inwazji" pasuje do prowadzonej przez nią narracji, niemniej internauci uważają, że jest to jedynie podkładka pod to, by nie płacić pieniędzy grafikom i animatorom.

Niedawno głos w sprawie użycia sztucznej inteligencji zabrał odtwórca głównej roli w "Secret Invasion". Samuel L. Jackson przyznał w wywiadzie z brytyjskim "Far Out Magazine", że obawy związane z AI towarzyszyły mu już w 1999 roku, kiedy zagrał Mace'a Windu w filmie "Gwiezdne wojny: część I – Mroczne widmo".

– Ludzie dopiero teraz zaczęli się tym martwić? Pytałem o to dawno temu. Pierwszy raz zostałem zeskanowany dla George'a Lucasa i wówczas pomyślałem: "Po co to wszystko?". Jesteśmy z George'em dobrymi przyjaciółmi, więc się z tego trochę śmialiśmy, ponieważ sądziłem, że robi to, bo ma wszystkich starych aktorów z "Gwiezdnych wojen", a gdyby coś im się stało, nadal mógłby umieścić ich w swoich filmach – mówił gwiazdor "Pulp Fiction".

Samuel L. Jackson nie chce, by używano jego wizerunku po śmierci

Jakby tego było mało, Jackson podkreślił, że jest przeciwny swoim "występom po śmierci". – Przyszli aktorzy powinni robić to, co ja, gdy otrzymują kontrakt i widzą w nich słowa "bezterminowo" (...). Skreślam to. W taki sposób mówię, że tego nie pochwalam – skwitował odtwórca Nicka Fury'ego.

Przypomnijmy, że scenariusz do "Tajnej inwazji" powstał na podstawie komiksu autorstwa Briana Michaela Bendisa i Lenila Francisa Yu, który wyszedł w 2008 roku.

Showrunner serialu, Jonathan Schwartz, porównał "Tajną inwazję" do takich dzieł jak "Homeland" z Claire Danes ("Gwiezdny pył") oraz "Zawód: Amerykanin" z Keri Russell ("Kokainowy miś"). Jednymi z głównych motywów fabularnych ma być lojalność i potrzeba tożsamości.– Odkrywasz, że są ludzie, którym ufasz lub myślisz, że możesz ufać – lub możesz ufać tylko do pewnego stopnia – tłumaczył w rozmowie z "Vanity Fair".