Potężna awantura na wizji w TVN24. Prowadzący na koniec przeprosił widzów
Tematem, który wywołał burzliwą dyskusję w niedzielnym programie TVN 24 "Kawa na ławę" była kwestia negocjacji w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że w piątek Polska i Węgry zablokowały wspólne konkluzje na szczycie dotyczącym migracji.
Ostatnia próba mediacji skończyła się fiaskiem, ale sprzeciw dwóch państw nic nie zmienił za to w kwestii tzw. pakietu migracyjnego, który ma zostać przyjęty pod koniec roku. Pakiet zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności".
Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".
Migranci elementem kampanii
Inaczej przedstawia to Prawo i Sprawiedliwość, które wykorzystuje w swojej kampanii element straszenia Polaków migrantami, jak w kampanii w 2015 roku, twierdząc teraz, że UE chce narzucić Polsce przyjęcie osób spoza Europy. Oczywiście jest zupełnie inaczej.
– Nikt nie jest zmuszany do przyjmowania jakichkolwiek migrantów. (...) Polska jest także państwem, które nie będzie zmuszane do jakichkolwiek ruchów solidarnościowych względem innych państw – powiedziała w rozmowie z TVN Ylva Johansson, unijna komisarz do spraw wewnętrznych.
Referendum, ale po co?
To jednak nie zmieniło kursu polityki PiS. Jarosław Kaczyński zapowiedział nawet referendum ws. relokacji migrantów.
Według ustaleń polskich mediów unijni dyplomaci pukali się w czoło i zastanawiali się, dlaczego politycy Prawa i Sprawiedliwości nie próbują negocjować z Unią Europejską w sprawie przepisów, które im nie pasują. Potem wyszło na jaw, że... już tak zrobili. I wynegocjowali dla Polski możliwość odstąpienia od relokacji migrantów.
– Przecież Polska dostała wyjątek – dziwił się w rozmowie z RMF FM jeden z unijnych dyplomatów. Drugi z kolei dodał, że w przepisach "jest specjalna furtka dla Polski w związku z tym, że przyjęliście tylu uchodźców z Ukrainy".
Co więcej, jak podkreślali rozmówcy radia, Polska będzie mogła ubiegać się o całkowite odstępstwo od obowiązkowej solidarności. Mowa tutaj zarówno o relokacji migrantów, jak i wkładu finansowego czy wsparcia operacyjnego programu.
Czytaj także: https://natemat.pl/494021,pis-straszy-relokacja-migrantow-ale-polska-juz-moze-odstapic-od-programuKłótnia w TVN 24
Sprawa polityki migracyjnej UE budzi więc sporo kontrowersji, ponieważ inaczej przedstawiają ją politycy PiS, a inaczej unijni dyplomaci, którzy uczestniczą w negocjacjach i polska opozycja. Goszczący w studio TVN 24 Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że PiS-owi "nie wyszła komisja, która miała uderzyć w Tuska", więc PiS "postanowił użyć innej broni, żeby skłócić naród".
Polityk zwrócił się do Błażeja Pobożego, wiceszefa MSWiA z PiS i podał dane z Ministerstwa Pracy, z których wynika, że tylko w 2022 roku wydano ponad 130 tysięcy pozwoleń na pracę dla muzułmańskich migrantów. Stwierdził, że "PiS jest rekordzistą w Europie, jeśli chodzi o otwartość na" obywateli z tych krajów.
Poboży sprostował wypowiedź Tomczyka i powiedział, że liczba ta jest 7-krotnie zawyżona. – 135 tys. to pozwolenia na pracę, czyli wstępny podstawowy etap ubiegania się o legalne zatrudnienie w Polsce na podstawie tego zezwolenia. (...) Te dane są 7-krotnie zawyżone. Nie odróżniacie pozwolenia na pracę od wizy pracowniczej – tłumaczył polityk PiS, a dopytywany przez prowadzącego program Konrada Piaseckiego o dokładną liczbę odparł, że jest to około 30 tysięcy osób.
Po tym Poboży przypomniał słowa Tomczyka z 2015 roku ws. podziału uchodźców w Unii Europejskiej. Jego wywód przerwał Piasecki i podkreślił, że obaj politycy "nie będą sobie urządzali dyskusyjki między sobą" w tym programie i zagroził, że wyłączy im mikrofony.
Temat migrantów był kontynuowany przez kolejnych uczestników, m.in. Joannę Muchę z Polski 2050 oraz Krzysztofa Hetmana z PSL. Im także przedstawiciel PiS wchodził w słowo, przez co Piasecki znowu musiał interweniować.
W pewnym momencie Hetman wstał, chwycił za dzbanek z wodą i nalał ją ministrowi Pobożemu, mówiąc: Pan się napije. Przedstawiciel PiS nie był dłużny politykowi PSL.
– Chce się pan napić, to proszę sobie polać. Ręce się panu trzęsą tak z tych emocji i nerwów, że nie jest pan w stanie zapanować – odpowiedział mu wiceszef MSWiA. Performance europosła PSL nie sprawił jednak, że Poboży przestał przerywać innym członkom dyskusji. Jego zachowanie skwitował w końcu Piasecki.
– Ja na chwilę umilkłem, ale bardzo proszę pana ministra Pobożego. Rozumiem, że panu się ręce trzęsą, przewraca pan szklanki, rozumiem, że pan jest pierwszy raz w tym programie, że pan chce pokazać swoim wyborcom potencjalnym, jaki pan jest walecznym politykiem, ale nie może pan przerywać wszystkim łącznie z prowadzącym, bo fatalne świadectwo to wystawia pana kulturze osobistej i pańskiej formacji politycznej, którą pan reprezentuje. Przerywał pan ponad 20 razy w tym programie, co skrupulatnie liczyłem – powiedział prowadzący.
Na koniec programu Piasecki przeprosił widzów za to, czego byli świadkami.
– Nie w swoim imieniu przepraszam za wszystko to, co działo się momentami w tym programie. Wydaje mi się, że to jest niedopuszczalne, ale to państwo ocenicie podczas wrzucania kartki do urny wyborczej – podsumował dziennikarz TVN 24.