Niesamowita wioska w Polsce w finale turystycznego Oscara. "Dla nas to była ekstremalna sensacja"

Katarzyna Zuchowicz
10 lipca 2023, 06:04 • 1 minuta czytania
Historia jest nieprawdopodobna. Podobnie jak miejsce i jego właściciele, którzy nie zabiegali o nominację, nie walczyli o nią, w życiu im to do głowy nie przyszło. – My tu mieszkamy. Nigdy nie myśleliśmy o tym, że to wyjątkowy pomysł – mówi Michał Makowski, który kilka lat temu wraz z żoną postanowił stworzyć w Polsce fińską wioskę. To jedyna taka wioska poza Finlandią. I jedyne miejsce z Polski, które znalazło się w finale 5 największych, przygodowych, atrakcji turystycznych Europy.
Właściciele Kalevali, wioski fińskiej, która uzyskała nominację do turystycznego Oscara. Fot. Instagram/Kalevela.pl

World Travel Awards to jest coś. Największa z największych turystycznych nagród, określana mianem turystycznego Oscara. Najważniejsza turystyczna nagroda świata, która co roku rozpala emocje. Podzielona jest na wiele kategorii i regionów. Każdy kontynent ma w niej swoje nominacje, swój finał, swoje głosowania i swoje terminy

W maju finałową piątkę głównych, przygodowych, atrakcji ogłosiła Europa. Nie znany jeszcze zwycięzcy, głosowanie potrwa do 20 sierpnia. Ale już samo to, że w tej piątce znalazła się atrakcja z Polski, jest niemałym wydarzeniem. W dodatku taka, o której w kraju pewnie nie każdy nawet słyszał. Która nie ma żadnych sponsorów, żadnego wsparcia agencji turystycznych, czy innych organizacji i instytucji. A nawet nie odczuwa zainteresowania z ich strony.

I uwaga – która zdobyła nominację do tej prestiżowej nagrody już drugi rok z rządu. Obok m.in. francuskiego Chamonix czy szwajcarskiego Matterhornu.

Zaskoczeni nominacją do World Travel Awards

– To było kosmiczne, dziwne. W ubiegłym roku była to dla nas ekstremalna sensacja, to był absurd. Pisaliśmy nawet do nich z pytaniem, czy to nie jest pomyłka. Może jest jeszcze jakaś inna Kalevala na świecie? Byliśmy tym też trochę zakłopotani, uważamy, że w okolicy jest dużo innych, fajnych, atrakcji. Nasze miejsce jest ciekawe, natomiast nigdy nie odważyłbym się powiedzieć, że to jest tak niesamowite miejsce samo w sobie – mówi Michał Makowski, właściciel Kalevali, jedynej fińskiej wioski poza Finlandią, wielki pasjonat Finlandii, który tym miejscem spełnił swoje marzenia, by przenieść kawałek Finlandii do Polski.

W 2022 roku byli tak zaskoczeni nominacją, że nawet napisali post, aby na nich nie głosować.

– To nie było kokietowanie. Z naszej perspektywy sama nominacja i zwycięstwo to było to samo. Dla takiego malutkiego miejsca to wystarcza. Jesteśmy jedyną w historii atrakcją z Polski nominowaną w tej kategorii. Nigdy wcześniej to się nie wydarzyło. Dla nas to coś nieprawdopodobnego. Dlatego stawać w szranki ze szlakiem na Mont Blanc, czy Chamonix? Umówmy się, byłoby to ciekawe – mówi.

Jednak w tym roku pojawiła się kolejna nominacja. I głosy, żeby bardziej zawalczyli o zwycięstwo. Zresztą, w bardzo podobnym gronie. Dlatego do nominacji podeszli już inaczej. Ale nie z naciskiem, by wygrać. Bardziej, żeby pokazać swoją atrakcję w szerszym kontekście – i zrobić reklamę Karkonoszom.

– Jesteśmy z tego bardzo dumni, tym bardziej że o to nie zabiegaliśmy. To taki paradoks tej nagrody. Gdybyśmy zaczęli o niej myśleć, być może tej nominacji by nie było. Tak się jednak stało, że to nas wyeksponowano. Stwierdziliśmy więc, ale bez żadnej presji: Ok, nie zmarnujmy tego. Pokażmy cały, szerszy, kontekst Karkonoszy. Z tych pięciu atrakcji jesteśmy jedyną, którą ktoś zrobił własnymi rękami. A my też mamy piękne góry. Dlatego nagraliśmy film, który ukazuje Karkonosze zimą – mówi Michał Makowski.

Kalevala, fińska wioska w Karkonoszach

Kalevala znajduje się w Borowicach, najmniejszej osadzie Karkonoszy, która liczy ok. 200 mieszkańców. Zwłaszcza zimą jest tu jak w bajce. W środku – namiot Wikingów, niebieski Domek Muminka, fińskie sauny, beczki kąpielowe, renifery, psy husky. Klimat żywcem wyjęty ze Skandynawii. Zimą z Laponii przylatuje tu Mikołaj.

– Wioska rozsławiła Borowice nie tylko na terenie gminy, Polski, ale znana jest już na całym świecie. Wielkie dzięki dla Michała i Madzi, że coś takiego wymyślili, że akurat Borowice im się spodobały. Większość ludzi w Borowicach jest zadowolona, że właśnie u nas powstała taka wioska, a nie duży obiekt hotelowy. A turyści są zachwyceni. Mówią, że to coś pięknego. Nie spodziewali się, że coś takiego może powstać w tak małej miejscowości – mówi Józef Nierodka, sołtys Borowic.

Gdy pierwszy raz usłyszał o tym projekcie, pomyślał, że właściciel musi być jakiś zakręcony. – Kolega mówi, że ktoś z Wrocławia kupił od niego działkę. Pytam, co tam będzie robił. Domy będzie budował? Może hotel? A on: "Nie, nie, on będzie robił namioty". Jak namioty? Chyba jak będzie ciepło? "Nie, zimą też będą stały". I moja pierwsza myśl, była taka: Chyba jakiś zakręcony człowiek nam się trafił. Jak można zimą w namiocie spać? A potem sam byłem zaskoczony – śmieje się dziś sołtys.

Namioty mają ogrzewanie elektryczne, pan Józef pomagał nawet przy elektryce, cały czas współpracuje z właścicielami. I dziś sam jest zakręcony na punkcie Finlandii.

– Nikt tu wcześniej nie interesował się Finlandią. Kiedyś pan Michał przywiózł mi książkę "Rok zająca", przeczytałem w dwa dni. W internecie czytam o Finlandii, śledzę portal o Finlandii. Najbardziej podoba mi się charakter Finów. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych, pan Michał mówi, że są twardzi. Robią, co sobie zaplanują. Wcześniej, czy później muszą tego dokonać. To jest dla mnie najfajniejsza rzecz – mówi.

Tak zarażają ludzi Finlandią

Józef Nierodka szuka też informacji o reniferach, bo to on się nimi opiekuje. Renifery są dwa: Tuuli i Lumi. Są też psy husky, które – z plecakami na grzbiecie – pomagały w czasie pandemii dostarczać lekarstwa. Cała Polska je wtedy poznała.

Pan Józef w ogóle uważa, że Michał Makowski zaraża ludzi Finlandią. – Przyciągają ich jego opowieści. On tak opowiada o Finlandii, że grupa już wychodzi, ale jeszcze stoi przy bramce i jeszcze przez 10-20 minut rozmawiają, bo jeszcze mają pytania o Finlandię. Ludzie bardzo zaczęli interesować się tym krajem. Ludzi ujmuje też obsługa gości hotelowych. Tu jest jak w rodzinie. Jakby pani przyjechała do rodziny w odwiedziny. Oni siądą razem, zjedzą śniadanie, porozmawiają, pójdą na spacer. Ludzie czują się jak w domu. Widzę, że coraz więcej osób wraca. To wszystko zasługa właścicieli – mówi.

Michał Makowski siedzi z gośćmi w saunie do nocy, gra z nimi na gitarze, urządza standupy. Wszystko z żoną robią tu sami. Gdy rozmawiamy, odbiera pocztę od listonosza, przebiera się, rozmawia z żoną, która właśnie wita osoby niepełnosprawne. Cała grupa przyjechała na zajęcia terapeutyczne z psami w ramach Szkoły Fińskiej, która tu działa.

W wiosce można nocować, można ją zwiedzać, można brać udział w warsztatach. W planach była jeszcze Dolina Muminków, swego czasu sporo o tym pisały polskie media.

– Był taki pomysł przed pandemią, ale okazało się, że licencja jest nierealna dla nas do zdobycia. Przez pandemię wszyscy zawiesili rozmowy i prawdopodobnie nie powtórzy się to zbyt łatwo. Muminek to najpilniej strzeżony znak autorski w Finlandii. Uważają, że ma być Dolina Muminków w Finlandii, a druga w Tokio i koniec. Temat jest teraz dla nas nierealny – tłumaczy właściciel.

Niedawno odbył się tu koncert Ralpha Kamińskiego i wielkie, lokalne wydarzenie – koncert fińskiego zespołu Apocalyptica.

– To był taki czad, coś niesamowitego, że taki zespół może zagrać w tak małej miejscowości. Ja do dziś nie mogę w to uwierzyć, że oni tu przyjechali i tu zagrali – mówi Józef Nierodka.

Tak przebijali się z wioską do Finów

Wioska powstała w 2017 roku. Efekt fascynacji, jaka zrodziła się po podróży Michała i Magdy Makowskich do Laponii w 2010 roku, zainteresowania Finlandią i pośrednio jego pracy dla skandynawskiego banku. Ale z przebiciem się na fiński rynek wcale nie było tak łatwo.

Sami zwrócili się do Ambasady Fińskiej w Polsce, uzyskali jej patronat na niektóre wydarzenia, który ma znaczenie wizerunkowe. Choć stworzyli jedyną fińską wioskę poza Finlandią na świecie, przez pierwsze lata w ogóle nie mogli dotrzeć do Finów. Dopiero 2023 rok zmienił wszystko.

Przez udział w targach podróżniczych w Helsinkach: – Dla nich to było dziwne, że tam jesteśmy, ale widzieli, że nam zależy. To był przełom. Dowiedzieli się o nas, było parę artykułów w prasie fińskiej i w internecie.

A potem przez koncert zespołu Apocalyptica: – Czuli się u nas jak w domu. A potem wysłali nam list intencyjny, że nas polecają wszystkim zespołom. Pootwierali nam drzwi. To dla nas największa rekomendacja. To nas nakręca do działania.

Po tym koncercie ludzie pisali na FB: "Ciary to mało powiedziane, to był totalny odlot! Dziękujemy, że mogliśmy w tym uczestniczyć", "Ten wasz fiński klimat wczoraj rozwalil system", "Kiedy powtórka? Rzucam wszystko i zamiast w Bieszczady jadę w Karkonosze".

Właściciele na FB: "Niemożliwe nie istnieje. Finowie pokochali Borowice i pokochali Kalevalę. Apocalyptica nigdy wcześniej nie zagrała w tak małej miejscowości. Jest to absolutnie wydarzenie bez precedensu także dla tego zespołu!", "Świat usłyszał o malutkich Borowicach!".

W każdym momencie naszej rozmowy czuć tę fińską pasję i zarażanie Finlandią. Nawet, gdy nasz rozmówca opowiada o tym, jak próbowali przebić się na fiński rynek. A to też ma swoje głębokie znaczenie. I pokazuje fińską mentalność.

Michał Makowski tłumaczy: – Finowie mają taką mentalność, że najpierw trzeba coś zrobić, kogoś sprawdzić, a potem z nim działać. Po roku, dwóch pisaliśmy do nich, że jest taka wioska, chodziło nam o jakąś wymianę, wystawy, kontakty. Szybkiej reakcji jednak nie było, bo Finowie muszą kogoś znać. Kiedy już zaczynaliśmy nawiązywać relacje, pojawił się covid, który wszystko przerwał.

Dopiero, w piątym roku naszego działania, widzimy, że nas dostrzegli. Okazało się, że wszyscy Finowie praktycznie się znają. Że jak zna się jednego Fina, ważniejszego niż przeciętny, to zna się wszystkich. Dopiero w tym roku czujemy, że otworzyły nam się wszystkie drzwi.Michał MakowskiKalevala

– Nasza Kalevala jeszcze nie jest dobrze znana w Finlandii, ale już ktoś powie: Aha, słyszałem, że coś takiego w Polsce jest. Już nie jesteśmy dla nich UFO. To było dla nas kluczowe. Poznaliśmy też fińskiego dziennikarza Emila Antona, który zna język polski, ma żonę Polkę. Od 1 sierpnia będzie naszym przedstawicielem. Potrzebujemy kogoś, kto będzie nas tam reprezentował. Chcemy wejść w Finlandię – zapowiada.

W jaki sposób dostali nominację do World Travel Awards?

Dla Polski to również niezła reklama. Właściciele Kalevali zaczynają już organizować wycieczki Finów do Polski – z wizytą we Wrocławiu, Kalevali i Krakowie. Niedługo Finnair uruchamia połączenie z Wrocławiem, pierwsza grupa dopiero przyjedzie do Polski. – Dzięki temu otworzyły nam się możliwości, których wcześniej nie mieliśmy. To taki nasz mini sukces – mówi Michał Makowski.

Czy czuje, że Polaków interesuje Finlandia? – Coraz więcej. Jest też dużo podglądaczy. Widzimy jak przyjeżdżają. Niektórzy myślą, że to jest franczyza. Ktoś mówi np., że chciałby taką wioskę otworzyć w Bieszczadach. Ale to tak nie działa. Dla nas to pasja i nasze życie. Ktoś może tego tak nie czuć – odpowiada.

Dodaje też: – Borowice są dla nas ważne, jesteśmy ich częścią. Chcemy, żeby ludzie widzieli, że nie trzeba uciekać do miasta, można też tutaj zrobić coś fajnego.

Skąd jednak nagle wzięli się w finale turystycznych Oscarów? W jaki sposób? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie.

– O tym, żeby znaleźć się w tym gronie, decydują fachowcy i izby turystyczne z całego świata. Oni oceniają też inne atrakcje i hotele z całego świata, dokonują preselekcji. Potem jest głosowanie internetowe. Gdy z każdego kontynentu zostanie wybrane top 5, wtedy wygrani biorą udział w światowym konkursie – mówi właściciel Kalevali.

fot. screen/worldtravelawards.com

Mchał Makowski ma podejrzenie, że może komuś spodobało się u nich i od tego się zaczęło? Że może ktoś z World Travel Awards dowiedział się w ten sposób o ich miejscu i w tajemnicy, jako turysta, przyjechał je obejrzeć?

A może było tak, że pomogła im reprezentowanie Polski podczas Expo 2020 w Dubaju, które z racji pandemii odbyło się w 2022 roku? Nie było ich tam fizycznie, ale na prośbę portalu Slowhop.com, który oferuje "miejsca i noclegi z klimatem", przesłali film do Dubaju, który był promowany na Expo.

– Być może wtedy ktoś nas zobaczył. Być może od tego się zaczęło – mówi.

Czytaj także: https://natemat.pl/497315,all-inclusive-po-polsku-jakie-sa-ceny-i-atrakcje-tym-przyciagaja-hotele