Dopiero teraz będzie afera z mieczem dla Rydzyka. Eksperci wskazują, że to... podróbka
Prof. Marcin Biborski – wybitny specjalista od wczesnośredniowiecznej broni oraz prof. Przemysław Urbańczyk – ceniony znawca Mieszka I twierdzą, że miecz od Jacka Sasina dla Tadeusza Rydzyka to na 90 proc. falsyfikat. Przypomnijmy, że eksponat miał kosztować 250 tys. zł, a pieniądze na jego zakup popłynęły z fundacji państwowej spółki – Grupy Enea.
Sasin wręczył Rydzykowi miecz-podróbkę? Eksperci nie mają wątpliwości
Po niedzielnych uroczystościach na Jasnej Górze minister aktywów państwowych Jacek Sasin chwalił się w mediach społecznościowych, że miecz pochodzi "z czasów Mieszka I". Eksponat miał zostać kupiony w polskim antykwariacie (tak przekazała w komunikacie Grupa Enea).
Na swojej stronie spółka informuje, że "egzemplarz średniowiecznej broni ma wyraźne, nabijane złotem, zdobienia z motywami chrześcijańskimi". Jak czytamy, "widoczny jest znak ryby flankowany dwoma krzyżami równoramiennymi", natomiast "po drugiej stronie analogicznie skrzydło pomiędzy krzyżami".
"Eksperci i historycy podkreślają, że to bez wątpienia unikatowy egzemplarz, o ogromnej wartości historycznej dla polskiego i europejskiego społeczeństwa" – przekazano na stronie państwowej spółki.
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" poprosili o ekspertyzę wspomnianych profesorów Marcina Biborskiego (emerytowany naukowiec Uniwersytetu Jagiellońskiego) i Przemysława Urbańczyka (Instytut Archeologii UKSW i Instytut Archeologii i Etnologii PAN, autor biografii "Mieszko Pierwszy Tajemniczy").
Zdaniem prof. Urbańczyka "ten miecz jest, najdelikatniej mówiąc, podejrzany". – W X i XI wieku nawet na zachodzie Europy nie robiono mieczy ze srebrnymi, a co dopiero złotymi inkrustacjami. W księstwie Mieszka – absolutnie wykluczone. Więc, po pierwsze, to nie miecz "z jego czasów", a po drugie – najprawdopodobniej jest podfałszowany. Bo oryginałów z X-XI wieku nie znajduje się po antykwariatach – stwierdził.
W którym antykwariacie kupiono miecz "z czasów Mieszka I"? Kuriozalna odpowiedź Enea
Prof. Przemysław Urbańczyk dodał ironicznie, że nagle "spadła z nieba taka niespodzianka", bo "handel zabytkami archeologicznymi jest w Polsce zabroniony". – Złote krzyże, ryby, skrzydła... ktoś sobie żarty stroi. I jeszcze jedna sprawa: oni w trakcie wręczenia trzymali ten miecz gołymi rękami... A pot jest groźny dla takich artefaktów. No, chyba że wszyscy tam wiedzą, że to fals – wskazał.
Prof. Marcin Biborski również stwierdził, że miecz Sasina dla Rydzyka to "na 90 proc. falsyfikat". Jak wyjaśnił, nie ma szans, by "po tysiącu lat zachował się w tak dobrym stanie". Dodał, że nawet gdyby ten miecz był prawdziwy, to cena 250 tys. zł jest "podejrzanie wysoka".
Kierownictwo Grupy Enea nie odpowiedziało na pytanie gazety, z którego antykwariatu pochodzi miecz. Rzeczniczka przekazała zamiast tego, że "sporządzono ekspertyzy, które zostały opracowane przez niezależnych specjalistów, którzy mają wiedzę z zakresu historii sztuki i bronioznawstwa".
Jak informowaliśmy w naTemat, wszystko wskazuje na to, że sprawą miecza zajmie się Najwyższa Izba Kontroli. Poinformował o tym Jan Strzeżek, do niedawna członek Porozumienia, obecnie lider stowarzyszenia Młoda Polska.
"W związku z przekazaniem o. Rydzykowi przez Jacka Sasina i szefa grupy Enea miecza, który kosztował 250 tys. zł, a który został kupiony przez fundację Enea (fundacja spółki skarbu państwa), jutro [we wtorek – red.] złożę wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie zasadności tego wydatku" – przekazał.