Dla jednych "film stulecia", dla innych "cytat z Wikipedii". "Oppenheimer" zaczyna dzielić widzów
Pierwsze negatywne recenzje "Oppenheimera"
Z pokazów przedpremierowych oraz pokazów dla mediów płynęły raczej pozytywne opinie na temat "Oppenheimera". Widzowie oraz krytycy podkreślali monumentalność filmu (produkcja trwa trzy godziny) oraz wskazywali, że potrafi poniekąd... przestraszyć.
– To bardzo intensywne przeżycie, ponieważ... to intensywna historia. Pokazałem go ostatnio pewnemu filmowcowi, który powiedział mi, że to poniekąd horror. Nie zaprzeczam – przyznał w wywiadzie reżyser filmu Christopher Nolan.
Niektóre recenzje były niezwykle entuzjastyczne. Paul Schrader (scenarzysta m.in. "Amerykańskiego żigolaka" oraz "Wściekłego byka") okrzyknął "Oppenheimera" "filmem stulecia". "Nie jestem najwierniejszym fanem Nolana, ale ten film urywa szczękę" – dodał. Po entuzjastycznych opiniach przyszedł jednak czas na nieco bardziej krytyczne słowa.
"To trzygodzinne cytowanie wpisu z Wikipedii, a nie fascynujący film" – podsumował Odie Henderson z Boston Globe. "Szereg uczonych profesorów prowadziło wykład i przeklinało, że jestem za głupi, by zrozumieć wagę omawianego przedmiotu" – ocenił z kolei Peter Martin z Dallas Film Now, który stwierdził, że podczas seansu czuł się "jak w szkolnej ławce".
Na chwilę obecną "Oppenheimer" na portalu Rotten Tomatoes otrzymał 93 proc. pozytywnych recenzji od krytyków i 94 proc. dobrych opinii od widzów.
O czym opowie nowy film Christophera Nolana?
Przypomnijmy, że nowy film Christophera Nolana oparty jest na biograficznej książce "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej", która w 2006 roku została nagrodzona Pulitzgerem. J. Robert Oppenheimer był amerykańskim fizykiem i dyrektorem naukowym Projektu Manhattan.
Projekt Manhattan był kryptonimem amerykańskiego projektu badawczego, którego celem było opracowanie pierwszej na świecie bomby atomowej. Jej skonstruowanie miało jednak katastrofalne skutki – atak nuklearny na Japonię sprawił jednak, że nawet Oppenheimer odwrócił się od własnego wynalazku.
"Dziś, 78 lat po atakach na Hiroszimę i Nagasaki, wciąż zadaje się pytanie, czy Stany Zjednoczone nie posunęły się za daleko, doprowadzając do tak gigantycznej katastrofy. Projekt Manhattan stanowi bowiem kamień milowy w rozwoju technologii nuklearnej, ale pokazuje też potężną, śmiercionośną siłę, jaką człowiek jest w stanie uwolnić. Bomby atomowe wciąż są zagrożeniem, a tragedia, która dotknęła Japonię, przypomina o odpowiedzialności, roztropności i dyplomacji w korzystaniu z technologii atomowej" – pisała w swoim tekście dla naTemat Ola Gersz.