Kaczyński tłumaczył się ze słów o "ryżym". Zgadnijcie, kogo oskarżył przy okazji
Na antenie Polskiego Radia Jarosław Kaczyński stwierdził, że słowa o "ryżym" Donaldzie Tusku były potrzebne. Prezes Prawa i Sprawiedliwości przypomniał, że także po stronie opozycyjnej pojawiają się komentarze dotyczące jego nazwiska czy cech fizycznych.
– Tak jak wobec mnie jest używane inne określenie nawiązujące nie do mojego koloru włosów, a bardziej do mojego nazwiska. Z tego powodu nie robię jakiegoś rabanu – powiedział. Wicepremier poszedł w tę narrację i zaczął przekonywać, że opozycja "splugawiła polski język polityczny".
– Proszę pamiętać, my jesteśmy atakowani w sposób po prostu niesłychany, wulgarny, niebywale wulgarny. Że dokonano splugawienia polskiego języka politycznego i nie tylko politycznego na ogromną skalę, że to będzie miało długotrwałe fatalne konsekwencje – ocenił.
– Mamy do czynienia z takim procesem lumpenproletaryzacji partii, która jest główną partią opozycyjną. Ona nigdy może nie błyszczała kulturą, ale już w tej chwili to jest proces lumpenproletaryzacji" – podsumował.
Co się stało z Jarosławem Kaczyńskim? "Wyglądał na tej scenie, jakby już nie dawał rady"
Wyjaśnijmy, że 23 lipca prezes Prawa i Sprawiedliwości w Stawiskach na Podlasiu nazwał szefa Platformy Obywatelskiej nie tylko "ryżym". "Wróg narodu", "największe zagrożenie dla Polski", "przydałby się na Białorusi" – to część zwrotów skierowanych wówczas do Tuska.
– Pamiętajcie o tym ryżym, to jest największe zagrożenie dla Polski – tak zakończył wystąpienie na spotkaniu z wyborcami. Polityk doczekał się reakcji ze strony lidera opozycji, który w swoim stylu skomentował przytyk.
– Rudy przyjechał do Ostródy – zażartował na początku spotkania z mieszkańcami miasta. Następnie dodał: – W jakimś sensie widzę samych rudzielców dzisiaj na widowni.
Do słów o "ryżym" w rozmowie z naTemat odniósł się także językoznawca prof. Mirosław Bańko z Uniwersytetu Warszawskiego. – Politycy powinni dyskutować na argumenty, a nazywanie kogoś "ryżym" jest dziecinadą i przypomina o szkolnych przezwiskach – powiedział.
– Mniejsza już o to, że słowo "ryży" jest potoczne, według niektórych słowników pospolite. Ważniejsze, że samo odnoszenie się, i to w taki sposób, do czyjegoś wyglądu jest co najmniej nie na miejscu – dodał. Przemowa Jarosława Kaczyńskiego pokazała jednak coś więcej niż zaskakujący dobór słownictwa. Powiedział o tym ekspert ds. marketingu politycznego dr Mirosław Oczkoś.
– Wygląda to tak, jakby politycy i sztabowcy PiS wrzucili jałowy bieg i starali się dotoczyć do wyborów, licząc na to, że uda się je jakoś przepchnąć. Pasji w tym jednak nie ma (...). Kaczyński wyglądał na tej scenie, jakby już nie dawał rady z zarządzaniem – zrecenzował w rozmowie z Mateuszem Przyborowskim.