Mroczna strona polskich memów. Nie tylko za "Bożenką" i "Januszem" kryją się smutne historie
Memy stały się niezwykle ważnym i nieodłącznym elementem współczesnej kultury. To teoretycznie tylko śmieszne obrazki z internetu, którymi niektórzy dosłownie żyją na co dzień, ale czasem wymykają się spod kontroli. Potrafią poprzestawiać nasz światopogląd, namieszać w polityce, a niektórym dosłownie zniszczyć życia.
Typowy Janusz vel Pan Andrzej
Już samo używanie imion do szydzenia z przywar jest nie w porządku (sam tak kiedyś robiłem, ale staram się już tego unikać). W Polsce nie brakuje Januszy i pewnie ich skręca od memów, w których są wyśmiewani z powodu bycia zacofanym, gburowatym czy skąpym. Co ma jednak powiedzieć mężczyzna, który stał się twarzą wszystkich najgorszych cech stereotypowego Polaka? Pierwowzór jak na ironię ma na imię Janusz, ale nie jest narzekającym pijakiem na bezrobociu, tylko policjantem.
W wywiadzie z naTemat Janusz Ławrynowicz wyznał, że memy zrujnowały mu życie. "Podupadłem na zdrowiu, miałem stan przedzawałowy, musiałem spotykać się z psychologiem i psychiatrą. Dopiero oni uświadomili mi, że nie dam rady nic z tym zrobić. Mogę się denerwować, ale obrazki od tego z internetu nie znikną. Muszę zagryźć zęby i jakoś z tym żyć" – mówił. Na szczęście jego miejsce w tym gatunku memów zajął nosacz i używanie tego zdjęcia stało się passé. Możliwe, że właśnie z powodu tej historii.
"Popatrz Bożenko..." i typowa mama
Historia nieco podobna jak w przypadku policjanta Janusza - ktoś znalazł przypadkowe zdjęcie w sieci, które przedstawia kobietę w średnim wieku lub co drugą mamę i dalej już poszło. W zasadzie nadal można zobaczyć w mediach społecznościowych memy z tym zdjęciem. Problem w tym, że obecna na nich kobieta nie żyje od kilku lat. Zginęła w wypadku samochodowym w 2015 r. Sytuacja jest więc inna niż pozostałe – tutaj to bliscy Krystyny Backiel natykają się na memy i wcale im nie jest do śmiechu.
Pani Krystyna wcale nie była prostoduszną i nieco nieogarniętą "Grażynką", bo miała doktorat z ekonomii na Uniwersytecie w Białymstoku w dziedzinie ubezpieczeń, liczne wysokie stanowiska w firmach z grupy PZU oraz Warta S.A., a z memami przedstawiającymi często (nad)opiekuńcze matki łączy ją to, że troszczyła się o inne kobiety. Założyła fundację "Teraz Kobiety", której celem było propagowanie profilaktyki onkologicznej i organizowała akcje charytatywne.
"Życzenia sylwestrowe 96/97"
Co roku od ładnych paru lat internauci rozsyłają sobie te noworoczne życzenia pana Krzysztofa. "Wspaniały to był rok, nie zapomnę go nigdy. A czego sobie życzę w 97? Tego samego co w 96. Dużo pieniędzy miałem, dużo piłem wódki, bo bardzo ją lubię i dużo spałem" – słyszymy w nagraniu. Okazało się, że bohater tego wielokrotnie parafrazowanego mema gorzko żałował potem tych słów.
"Konstrukcja tych życzeń była bardzo nieprzemyślana i głupia wręcz, bo niektórych może zachęcała do picia. Cóż mogę powiedzieć, tylko tyle, że niestety wódka zniszczyła pół mojej rodziny: brata, bratową, bratanka. Nie ma już ich, odeszli. Bezpośrednią przyczyną była wódka. Cóż mogę powiedzieć - pozdrawiam serdecznie wszystkich i trzymam kciuki za niepijących. Nie pij dziś" – zaapelował w zeszłym roku nagraniu na TikToku.
"Czy często się pan uśmiecha?"
To przykład mema, który sam w sobie nie zniszczył komuś życia, ale kryje się za nim smutna historia. Filmik z "Doktorem Nauk", który nienawidzi niejakiego Jana Rodzenia, ma swoje lata, ale do dziś fragment o tym, by ktoś "upadł i sobie głupi ryj rozwalił", jest cytowany w sieci i mowie potocznej. Bohater ulicznej sondy został odnaleziony przez internautów.
Grzegorz Serwach faktycznie jest osobą wykształconą (wydał książkę w Nowym Jorku, publikował artykuły, obronił rozprawę doktorską pt. "Listy Adama Mickiewicza" w Polskiej Akademii Nauk), ale na poświęconym mu blogu możemy przeczytać relacje internautów, że w ostatnich latach stoczył się i prawdopodobnie ma zaburzenia. "Ledwie chodzi, mamrocze do siebie, brak kontaktu z rzeczywistością", przechodnie widzą go też pijącego alkohol zza pazuchy, grzebiącego w śmietnikach i dopalającego niedopałki.
Paweł Jumper
Jeden z najstarszych i najsłynniejszych filmików w polskiej sieci pokazuje nastolatka, który skacze z około półtorametrowej rampy na rowerze i wywraca się przez kierownicę wprost na twarz. Wstaje obolały i klnie na głos: "Ała, k*rwa, rzeczywiście!". Nie tylko nagranie i teksty (łącznie z "to już się kameruje" i "ch*j z kierownicą") stały się kultowe i nawiązywano do nich nawet w niedawnej grze "Cyberpunk 2077", ale i sama miejscówka jest atrakcją turystyczną gminy Unisław.
Niestety pewien 16-latek próbował potem powtórzyć tę "sztuczkę" i nie przeżył. Już samo to jest przykre, ale co z samym Pawłem? Jako jedyny z tutaj obecnych zachował anonimowość, ale raczej nie szczyci się tym, że jest ikoną polskiego YouTube. Został odnaleziony w 2019 r. przez dziennikarzy "Gazety Pomorskiej" i przyznał, że "nie chce udzielać żadnych głupich wywiadów". Dodał też, że to nie on wrzucił filmik do sieci. Również i na jego wizerunku ludzie zarabiają, ale pewnie z tym nie walczy, bo musiałby się ujawnić i ma powody, by tego nie robić.